środa, 12 grudnia 2012

C4030 - C4030 EP (2012)


Przepiękna okładka płyty w całej okazałości
Zaśnieżyło, zrobiło się mroźno. Tymczasem gdyński kwartet C4030 właśnie wydał swoją pierwszą płytę studyjną, która jest... propozycją wiosenno-letnią. Gdy pisałem w grudniu zeszłego roku o ich debiutanckim albumie koncertowym dla WAFP (tutaj), stwierdziłem, że studyjne nagrania mogą stracić dużo uroku i swoistego rodzaju spontaniczności. I jak często się w życiu zdarza - pomyliłem się...

Podobnie jak w przypadku pasiastej, kolorowej i ascetycznej okładki płyty koncertowej szata graficzna tego wydawnictwa ponownie przykuwa uwagę. Oczy dosłownie się świecą widząc w grudniu takie niezwykłe, ciepłe barwy (zwłaszcza jak większość obrazka to jasnoniebieskie niebo, pokryte nielicznymi chmurkami). Wiatraki zdają się nawet przepędzać nie lubianą chyba przez wielu (w pewnym stopniu, naturalnie) porę roku. Równie urzekająca jest wyściółka opakowania, utrzymana w tej samej stylistyce i stanowiąca przedłużenie okładki:


I jeszcze jest fantastyczna oprawa graficzna samej płyty, która została zrobiona na kształt kompasu. Niestety ten kompas północy nie wskazuje, a moment nastawiania płyty graniczy niemal z rytuałem puszczania winyla. W każdym razie mi, podczas wkładania jej do pierwszego odsłuchu, zadrżała ręka, a potem... potem uśmiechnąłem się do siebie, przynajmniej do momentu, kiedy płyta się skończyła.

Podobnie też, jak na koncertowym albumie mamy tutaj zarówno utwory instrumentalne, jak fantastyczny otwierający "Beat, który nigdy nie będzie równy" w ciekawy sposób łączący w sobie funk w stylu Marcusa Millera z fusion wyjętym z Weather Report i eksperymentów Herbiego Hancocka, a nawet miejscami z... King Crimson, jak również utwory z wokalem.
Oparta na słowach Baczyńskiego "Piosenka ce czterdziestu rozbójników" jest od otwierającego numeru znacznie wolniejsza, melancholijna i genialnie wręcz prosta, ale tylko z początku. W połowie zaczyna się klezmerski taniec i muzyka zdecydowanie przyśpiesza, pulsuje radosnym rytmem i energią, której o tej porze roku brakuje chyba wszystkim. Na koncertowej była kartka z kalendarza pod postacią września, na tej cofamy się do sierpnia. "Sierpień" nie jest jednak instrumentalem, a trwającym zaledwie dwie minuty (z sekundami) leciutkim jak chmurka, lekko swingującym kawałkiem z bardzo ciekawym tekstem autorstwa zespołu. 

Troszkę jazzujący jest przedostatni miniaturkowy utwór "Słońce", który powstał do słów Czesława Miłosza. Jego rok odbywał się co prawda w zeszłym roku, ale najwyraźniej bardzo go lubią. Nie wszystkie jego wiersze mnie osobiście poruszają, ale ten i w dodatku takiej oprawie to naprawdę piękna rzecz. Wyczuwam tu też małe mrugnięcie okiem do środowiska komiksowego i postaci profesora Szyłaka, ale z całą pewnością zupełnie niezamierzone. W lekkich, jazzujacych, ale ponownie pulsujących funkiem brzmieniach jest utrzymana zamykająca płytę kompozycja "Rembrandt talerza". Jeśli na talerzu maluje się takie muzyczne obrazki to boję się zapytać jakie one byłyby, gdyby włożyć je do ust, w każdym razie w uszach brzmią smakowicie.

Jest też rozczarowanie. Sama płyta bowiem nie jest długa, jest wręcz skandalicznie krótka - pięć utworów zamyka się w czasie niespełna trzynastu minut. Płyta już była zapowiadana dokładnie rok temu, więc oczekiwania na pewno były nieco większe, ale jak to mówi przysłowie: jak nie można lubić tego, czego się nie ma, to się lubi to, co się ma. Pięć utworów to zdecydowanie za mało, ale też wystarczająco dużo, żeby humor poprawić. Jak tylko ją dzisiaj sobie puściłem, od razu niebo się przejaśniło, a zza chmur wyjrzało nieśmiało słońce. I może właśnie takiej płyty na zimę nam trzeba było? Małej, skromnej, ale przede wszystkim ciepłej?

Ocena: 5/5 !

Ciekawostka: C4030 wystąpiło na pierwszej edycji LupusWinterFest. Premiera najnowszej płyty w piątek 14 grudnia, a WAFP objął nad płytą patronat.

A do posłuchania i do obejrzenia, równie czarujący pierwszy teledysk grupy C4030:





3 komentarze:

  1. Ale obfitość wpisów odkąd tu ostatnio byłam :) masz, człowieku wenę :))) podziwiam, naprawdę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się porobiło, owszem. Ale to nie tylko wena, to także obfitość tematów. A teraz także więcej będzie, bo redaktorów jest od niedawna dwóch ;)

      Usuń