Panów jest dwóch i pochodzą z Francji: wokalista i operator elektroniki/innych instrumentów Manu Barrero i perkusista Julien Lhuillier. Nazywają się As A New Revolt i stylistycznie zatrzymali się gdzieś w latach 90tych, gdy obok grunge'u królował głównie nu-metal, rave, techno i szeroko pojęty industrial. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby "Txrx", czyli ich najnowsza płyta cokolwiek sobą reprezentowała - sentyment albo chociaż dobrą muzę. Tymczasem, taka nuda dawno nie gościła w moim odtwarzaczu...
Zaczynamy od "Blood Brothers" który zaczyna się nawet nieźle elektroniką i efektami, by następnie przejść w coś co brzmi jak... Rage Against The Machine. Nawet teraz, kiedy na takie granie reaguję alergicznie, lubię wrócić do płyty "Battle Of Los Angeles", której w tym roku stuknie dokładnie 20 lat, ale inspiracja jest tutaj aż nazbyt widoczna i słyszalna, nie ma w niej nic porywającego i świeżego, choć sam pierwszy numer może się nawet podobać. Następny w kolejce jest "Empire", który pod względem muzycznym też brzmi całkiem sympatycznie znów łamiąc elektronikę w stylistyce znanej z Rage Against The Machine czy wczesnego Linkin Parku ze współczesną domieszką takiego Fall Out Boy czy Twenty One Pilots, ale to, co mnie osobiście strasznie razi to nawijki i kompletnie nie angażujący wokal Manu Barrero. Całkiem nieźle wkręca się "Speechless" brzmiący jak połączenie ponownie Rage Against The Machine z takim The Prodigy, ale i tu moim zdaniem problemem jest nawijka. Naprawdę mogła by zostać sama muza i sampel z kobiecym głosem mówiącym tytuł. Na czwartej pozycji znalazł się utwór pod tytułem "Retina" w której nie ma zmian w stylistyce i znów można by wymienić powyższe. Na plus na pewno zaś można zaliczyć mocne brzmienie perkusji po której słychać, że jest prawdziwa, a nie automatyczna i całkiem ciekawą elektronikę i programowane gitarowe riffy o lekkim etnicznym zabarwieniu.
"Riot Porn" pod względem brzmienia i zabawy efektami też jest niezły, nawet odrobinę szybszy i bardziej poryty od poprzednika, ale jednocześnie zaczyna też męczyć powtarzalnością rytmiki oraz identycznymi nawijkami. "Perfect" zaskakiwać może z kolei wyraźnym nawiązaniem do Tricky'ego, Massive Attack, Gorillaz czy wczesnego Archive - ale czy naprawdę trzeba powielać wszystko to, czym żyliśmy wtedy? Nie mogli panowie wymyślić czegoś własnego? Naprawdę nawet nawiązując i robiąc to rapowanymi wokalami można byłoby zrobić rzecz ciekawą, a nie doprowadzającą do szału. Następujący po nim "Scream Patrol" znów sięgający po dźwięki, które z powodzeniem i dużo ciekawszym efektem nagrywa Fall Out Boy czy Imagine Dragons (zwłaszcza na pierwszych płytach). W przedostatnim "Now!" znów panowie żonglują Rage Against The Machine wymieszanym z Massive Attack i mogłoby to nawet brzmieć nieźle gdyby nie nawijki i ponownie powtarzalność bitów i sampli. W wieńczącym album "Kompromat" czeka nas zaś dokładnie to samo, tyle że w sosie z Nine Inch Nails.
Brzmienie, zwłaszcza gdy mówimy o perkusji jest tutaj naprawdę znakomite - świeże i tłuste, ale reszta niestety nie zachwyca. To, co się fajnie wkręca to kwestia trzech pierwszych numerów, gdzie zostaje nam zaprezentowany cały wachlarz sentymentalnej podróży po latach 90tych, który w każdym kolejnym numerze nie jest już nawet przetworzeniem, ale ciężkostrawną papką, która zaczyna się dłużyć. Nie mam nic przeciwko rapsami, choć za nimi nie przepadam. Nie mam nic przeciwko takim mieszankom stylistycznym, ale niech chociaż coś sobą reprezentują, bowiem tutaj jakość kończy się na brzmieniu. Brakuje zaś pomysłu, przestrzeni, czegoś całkowicie własnego. Zamiast tego dostajemy żonglerkę chwytami, które sprawiły że nu-metal, rapcore i ówczesny industrial poznały masy. Do tego podane prymitywnie i nużąco, a przecież trwa tylko trzydzieści siedem minut i dwanaście sekund! Być może inni znajdą tutaj więcej dobrego dla siebie, ale ja niestety się męczyłem i chyba tylko za solidnego perkusistę "Txrx" nie dostanie najniższej oceny.
"Riot Porn" pod względem brzmienia i zabawy efektami też jest niezły, nawet odrobinę szybszy i bardziej poryty od poprzednika, ale jednocześnie zaczyna też męczyć powtarzalnością rytmiki oraz identycznymi nawijkami. "Perfect" zaskakiwać może z kolei wyraźnym nawiązaniem do Tricky'ego, Massive Attack, Gorillaz czy wczesnego Archive - ale czy naprawdę trzeba powielać wszystko to, czym żyliśmy wtedy? Nie mogli panowie wymyślić czegoś własnego? Naprawdę nawet nawiązując i robiąc to rapowanymi wokalami można byłoby zrobić rzecz ciekawą, a nie doprowadzającą do szału. Następujący po nim "Scream Patrol" znów sięgający po dźwięki, które z powodzeniem i dużo ciekawszym efektem nagrywa Fall Out Boy czy Imagine Dragons (zwłaszcza na pierwszych płytach). W przedostatnim "Now!" znów panowie żonglują Rage Against The Machine wymieszanym z Massive Attack i mogłoby to nawet brzmieć nieźle gdyby nie nawijki i ponownie powtarzalność bitów i sampli. W wieńczącym album "Kompromat" czeka nas zaś dokładnie to samo, tyle że w sosie z Nine Inch Nails.
Ocena: Ostatnia Kwadra |
Płytę przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Eclipse PR.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz