wtorek, 29 stycznia 2019

5 pytań do Kiev Office: Sprawdzimy stan wód


Przy okazji premiery i pierwszego koncertu związanego z patronackim wydawnictwem "Gdynia 1988-2018" w piątek 25 stycznia, postanowiłem, że rozpocznę specjalny cykl mini-wywiadów, które będą się pojawiać pod wspólną nazwą "5 pytań do...". Formuła jest prosta, bo sam wywiad składa się z pięciu pytań związanych z albumem wydanym przez Muzeum Miasta Gdyni oraz oczywiście, z tym, co w danej chwili oprócz promowania płyty robi przepytywany zespół. W pierwszej odsłonie zaczynamy od Kiev Office. Michał Miegoń i Krzysztof Wroński opowiadają nam między innymi o tym, czemu wybrała akurat "Miłość w Jugosławii" Bielizny, o swojej płycie koncertowej "Alarm dla Gdyni, X lat" i jakie ma plany na przyszłość...

Lupus: Od premiery oryginalnej "Gdyni" minęło 30 lat, Kiev Office zaś istnieje od dekady. Jak postrzegacie tamtą płytę i scenę muzyczną, czy da się ją przyrównać do współczesnej?

Michał Miegoń: My z Krzysztofem jesteśmy dowodami, że faktycznie te składy cały czas się mieszają i są płynne. Tak było 30 lat temu, tak jest i dzisiaj. Na płycie "Gdynia" różni muzycy też przewijali się przez różne składy, często potem powstawały inne zespoły i dzięki temu jest cały czas taka ciągła można powiedzieć pulsacja i jest też coś takiego w brzmieniu trójmiejskich kapel co odróżnia je od zespołów z reszty kraju. Było to już dowiedzione w latach 80tych, że na przykład scena warszawska, która obrodziła zespołami w rodzaju Brygady Kryzys, później w Warszawie też przecież Kult prężnie działał, była troszkę mroczniejsza, bardziej nastawiona na można by powiedzieć urbanistyczną przemoc i poruszała tematy związane z różnego rodzaju manipulacją, walką, a tutaj być może przez łagodność morza, dostępność lasów ta muzyka była pływająca i inna. Można więc posłać serwus statek w stronę Apteki kiedy grali bardziej psychodelicznie, że ta scena się w jakiś sposób odróżniała. Czy odróżnia się teraz? Wydaje mi się, że przykład takich zespołów jak Lastryko czy Lonker See pokazuje, że to brzmienie jest cały czas aktualne.

Krzysztof Wroński: Nawet dzisiejszy koncert graliśmy w raczej wyjątkowym składzie. Dużo numerów były raczej interpretacją.

L: Wybraliście utwór "Miłość w Jugosławii" Bielizny. Czemu akurat ten? Ile zostało w nim Bielizny, a ile w nim jest Was?

M: Na pewno był dla nas takim wyzwaniem rytmicznym. Było to też takie wyzwanie pod wszelkimi kątami, bo po pierwsze nie śpiewaliśmy wcześniej o miłości, nawet w jakiś zawoalowany sposób. Nie graliśmy takich podziałów rytmicznych, nieparzystych. Krzysztof, możesz powiedzieć ile razy tego bitu słuchałeś...

K: Prawdopodobnie będzie tak, że jutro rano się obudzę i jeszcze będę go słyszał. [śmiech]

M: To definitywnie dowodzi tego jak dużo czasu zajęło nam przygotowanie się do zrobienia tego coveru, porwania się na taką można by powiedzieć świętość jaką jest dla niektórych osób wczesna Bielizna. Nagranie samego utworu zdradzając trochę rąbka pracy przy "Miłości w Jugosławii" odbyło się natomiast bardzo szybko ponieważ była to jedna próba nagrania. Po czterech razach wymiękliśmy i chcieliśmy się spotkać następny raz, z tego zrobiła się przerwa do września, ale odsłuchując tę sesję z lipca okazało się, że jedno podejście jest jednak dobre. Do czterech razy sztuka!

K: Dzisiejsza wersja też się mocno różniła zarówno od naszej wersji, jak i od oryginału. Potraktowaliśmy ją w sposób bardziej luźny. Zostawiliśmy miejsce na trochę improwizacji i udzielili się w niej także nasi goście.

L: Jak dołączyliście do tego projektu? Czyja to była inicjatywa i jak przebiegały prace nad składanką?

M: Płyta jest drugim wydawnictwem Muzeum Miasta Gdyni, pierwszym była "Miastofonia" i była to inicjatywa zarówno Muzeum Miasta Gdyni, które jest takim spiritus movens tej płyty, ale również inicjatywa samych zespołów gdyż prace przebiegały wyjątkowo błyskawicznie. Okazało się, że część zespołów również podchodziła na wiele sposobów przy okazji swojej działalności związanej z trójmiejska sceną alternatywną sprzed 30 i ponad lat. Pierwsze utwory były zarejestrowane w lipcu i na przełomie lipca/sierpnia 2018 roku, a płyta była gotowa już w październiku. Mówimy tu też o procesie miksów, który zazwyczaj trwa długo. Za to odpowiedzialny był Piotr Pawlak, gitarzysta i producent, związany ze sceną yassową, wzięta persona. Więc tak... inicjatywa na pewno była muzeum, muzycy też poruszyli to dalej, ale też wydaje mi się, że nie wydarzyło by to się tak szybko gdyby nie symbioza i zgodność wszystkich zespołów, muzyków, których nie musieliśmy namawiać do wzięcia udziału w projekcie tylko same z siebie działały i rejestrowały muzykę.

L: Niedawno wyszła Wasza pierwsza płyta koncertowa "Alarm dla Gdyni, X lat" będąca zapisem występu w Radio Gdańsk oraz upamiętnieniem 10 lat działalności. Powiedzcie kilka słów o tej płycie i najbliższych planach zespołu Kiev Office. 

M: Płyta "Alarm dla Gdyni, X lat" jak sama nazwa wskazuje jest płytą brudną, głośną, koncertową. Jest takim głośnym gongiem bijącym na alarm dla miasta, chociaż nie brakuje na niej utworów lirycznych. Płyta wyjątkowa, bo koncertowa: mieliśmy kiedyś koncertowy bootleg "Live History of Gdynia" ale to była takie bardzo limitowane wydawnictwo, niewiele tego sztuk wyszło, my mamy już tylko jedną fizyczną. Całość została zarejestrowana właśnie w Radiu Gdańsk i fajnie można odczuć atmosferę koncertową chociaż też warto dodać, że nie jest to atmosfera stricte koncertowa, taka punkowa, gdyż sam koncert był nieco inny niż zwykle gramy, bo byli tam goście specjalni: Piotr Czerski w utworze "Hexengrund", Maciej Polak na syntezatorach między innymi w utworze "Strach", Przemek Dyakowski na saksofonie w "Anton Globba". Jest to taka atmosfera można by powiedzieć święta, które dzieje się w życiu i karierze zespołu tylko raz, chociaż na 20 lecie być może też coś przygotujemy - okrągła rocznica to jest takie wyzwanie do przygotowania koncertu. Płyta jest w niewielkim nakładzie wydana, limitowane 200 sztuk, można je nabyć prosto od zespołu, za pośrednictwem Kiev Office.

Jeżeli chodzi o plany najbliższe to powoli, systematycznie skupiamy się na rejestrowaniu demówek, pisaniu nowego materiału, ambitnie chcemy ją wydać, ale póki co to jest taki plan wstępny, być może jeszcze we wrześniu, a jak się nie uda to w październiku, czyli tej jesieni. Będzie to, uchylając trochę rąbka tajemnicy, troszeczkę klasyczny Kiev, ale tez takie nowe, odświeżone oblicze i być może też to zakręcone metrum i różne dziwne podziały, które ostatnio słuchamy zaprocentują czymś bardziej matematycznym w naszej muzyce. Najbliższy koncert zaś, odbędzie się 3 lutego w klubie Pokład, gdzie zagramy razem z Lechem Janerką i reaktywowanym zespołem Fuzz na jedną okazję oraz z Golden Life. To jest koncert charytatywny dla Sławomira Łuby, wybitnego trójmiejskiego działacza, animatora kultury i organizatora koncertów w Gdyni między innymi w Pokładzie czy klubie Atlantic, który zmaga się z poważną chorobą. Bilety, cegiełki można kupować w klubie Pokład i w ten sposób wesprzeć gdyńskie NFZ. Późniejsze koncerty będziemy ogłaszali.

L: Dokąd zawiezie Was trolejbus?

K: Do domu na Witomino to mnie nie zawiezie, bo tam nie dojeżdżają. Na Demptowo dojeżdżają?

M: Dojeżdżają...

K: To może na Demptowo by się wybrać - sprawdzić stan wód?

M: Dzisiaj po koncercie świętujemy na Demptowie i pojedziemy tam trolejbusem numer 28, przechodząc następnie 15 minutowy odcinek na piechotę.

L: Konkretny plan! Dzięki wielkie za wywiad!

M: Dzięki!


Wywiad jest częścią tekstów związanych z patronacką płytą "Gdynia 1988-2018". 
Zdjęcia własne. Kopiowanie bez zgody zabronione. W następnej odsłonie Band A...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz