Napisał: Łukasz Chamera
Papa Roach powraca z kolejnym albumem. „F.E.A.R.”, bo o nim
mowa jest dziewiątym już studyjnym krążkiem w dorobku tej grupy. Skrót w tytule płyty rozjaśnia nam otwierający ją utwór,
czyli singlowy „Face Everything And Run”.
Rytmiczna zwrotka, lekkie zwolnienie
podbudowujące mocne uderzenie w refrenie, tym właśnie wita nas od początku Papa
Roach. Następujący po nim „Skeletons” zwalnia nieco w zwrotkach, po czym raczy
nas melodyjnym refrenem. Znacząco nie różni się także „Broken As Me” zbudowany
na rapowano-śpiewanej zwrotce i melodii w refrenie. Mamy tu także mocniejsze
uderzenie i przyśpieszenie na mostku, by zaraz potem zwolnić na chwilę przed
ostatnim refrenem. Kolejny utwór to „Falling Apart”, który moim zdaniem jest
jednym z lepszych na płycie. Interesujący riff gitarowy, rapowane zwrotki i
szalenie melodyjny refren. Do tego wszystkiego utwór idealnie uzupełniony jest
przez zwolnienie w środku utworu, dodającego klimatu całości. Spokojna i
stonowana zwrotka i podniosły refren to schemat dla „Love Me Till It Hurts”.
Spokojnym otwarciem wita nas „Never Have to Say Goodbye”. Mamy tu kolejny
melodyjny i zapadający w pamięć refren, oraz podbicie tempa na mostku.
Następny
jest singlowy „Gravity”. Jest to chyba najciekawsza kompozycja na płycie. Do
Jacoby Shaddix'a na wokalu gościnnie dołącza Maria Brink z In This Moment.
Mogłoby się pozornie wydawać, że nie da się połączyć w ciekawy sposób ich
wokali znając twórczość obu kapel, jednak w tym utworze współgrają ze sobą
perfekcyjnie. Już od samego początku zwraca uwagę bit perkusyjny i melodia na
klawiszach. Rapowane zwrotki przechodzą w potężny refren z uderzeniem
gitarowym. Mostek należy w całości do wokalistki In This Moment, po czym
dostajemy zwolnienie i uspokojenie w utworze, tylko po to by na koniec uderzył
w nas z całą mocą refren. Po tym dostajemy „War Over Me”, który składa się z
stonowanej zwrotki i mocnego i rozpędzonego refrenu. Spokojną zwrotką wita nas
za to „Devil” rozwijając nieco skrzydła w refrenie. Ostatnim utworem w
podstawowej edycji albumu jest „Warriors” z gościnnym udziałem rapera Royce'a
da 5'9''. Na utwór składa się urywany riff na zwrotce dopełniony mocnym wokalem
Jacoby'ego i mocny refren, a także rapowany mostek. Jeśli chodzi o edycje
deluxe, to „Hope For the Hopeless” rozpoczyna się szybkim bitem perkusyjnym
nadającym pędu zwrotce, całość zwalnia nieco w monumentalnym refrenie. „Fear
Hate Love” to z kolei dość żywiołowa kompozycja, z niepokojącą zwrotką i
rozpędzonym refrenem.
Standardowa edycja
zamyka się w jedynie 36 minutach, za to wersja deluxe w niecałych 43. To jednak w
zupełności wystarcza. Papa Roach nie stara się zrewolucjonizować ani swojego
brzmienia, ani rynku muzycznego. Gdzieniegdzie znajdziemy lekką innowację i
zaskoczenie, jednak całość dość wiernie trzyma się stylu jaki wytyczyła sobie
grupa przed laty. Jest to porządny album, który słucha się z nieukrywaną przyjemnością, a
to chyba jest najważniejsze. Ocena 7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz