czwartek, 24 września 2015

Neony - Uniform (2015)


Poprzednim razem było poza skalę, ale tym razem tak nie będzie. Nie, żeby Neony wydały złą płytę, wręcz przeciwnie, ale to, co wypada na początku nie wypada jak już się trochę działa. Przyznam, że zdołałem nawet zapomnieć o tej grupie, a tymczasem po czterech latach wracają z drugą płytą. Sprawdźmy czy tytułowy "Uniform" to tylko sztywny mundurek, czy może skrojony na miarę, elegancki garnitur...

Wrocławianie pojawili się znikąd, zniknęli i nagle pojawiają się znowu. Nie należą do szeroko kojarzonych krajowych zespołów, a przecież należą do jednych z najciekawszych polskich grup grających alternatywnego rocka i to w dodatku z polskojęzycznym tekstem. Poprzedni, debiutancki krążek "Niewolnicy weekendu" bardzo mi się bardzo, choć później w ogóle do niego nie wracałem. Zawsze jednak cieszy mnie wracanie do zespołów, które czymś mnie zainteresowały i po których widać rozwój. Neony zdołały nieco okrzepnąć, zmienić troszkę wizerunek i po dość długim milczeniu pozwolili sobie na drugi szturm na zasadzie opisanej w jednej z piosenek "Wyżej, bez asekuracji na szczyt". 

W "Niebieskich Światłach", które płytę otwierają słychać chłodną elektronikę do której po chwili wpadają energetyczne riffy i nieco mechaniczna perkusja przywodząca na myśl Fonetykę czy nawet odrobinę Muchy, a nawet hołdowanie Republice i nieśmiertelnemu Ciechowskiemu. Nie zmieniła się też barwa wokalisty, która wciąż jest tak samo rozedrgana jak poprzednio. Nieco skoczniejsze są "Mydlane Bajki", które przywodzą na myśl poczciwe lata 90 i ostatnie podrygi dobrej polskiej muzyki rozrywkowej z pogranicza rocka i popu. Pachnie tutaj też dość wyraźnie Lady Pank czy Pidżamą Porno. Plastikowa elektronika świetnie łączy się z gitarowymi riffami w dyskotekowym "Placu Zabaw". Murowany hicior koncertowo-imprezowy. Elektronika to również tło do delikatnego, pochodowego numeru tytułowego. "Uniform" jak się okazuje jest skrojony elegancko, ale niestety nie na miarę. Pozszywany jest bowiem z tego co w alternatywnym rocku, także polskim dobrze znamy. Na szczęście Neony umieją z tych różnych łatek zrobić całkiem przyjemny kawałek, w którym nie rażą nawet siłowe falsety. 

Dyskotekowe brzmienia, czyli pulsująca elektronika doskonale komponująca się z chłodnymi riffami gitar wyrwanymi gdzieś z Republiki i Fonetyki wita nas ponownie w "Pierwszym Kroku w Chmurach". Są tutaj nawet zaśpiewy znane z takich grup jak Mumford & Sons czy Tame Impala. Po niej czeka nas szaleńcza przejażdżka "Windą". Osobiście nie lubię wind i to nie z powodu klaustrofobii, ale dziwnego uczucia w żołądku towarzyszącego wszelkim podróżom tym przybytku transportowym między piętrami. Jest skocznie, pulsująco i energetycznie, miejscami anwet bardzo zimno falowo ale paradoksalnie mało tutaj czegoś nowego. Czas na "Głuchy Telefon" czyli uczuć mówienia do kogoś po drugiej stronie bez możliwości otrzymania jakiejkolwiek odpowiedzi. W tym jest szybciej, bardziej w duchu punkowego, gitarowego jazgotu. Ładnie to brzmi, naprawdę, ale chyba powoli wyrastam z takiego grania - polotu takiego Lao Che próżno tutaj niestety szukać. Poza tym odnoszę wrażenie silnego deja vu z krakowską formacją Modern Lies, która miała bardzo podobny kawałek.

"Ostatni" wbrew pozorom wcale nie jest ostatni. Jeśli znacie Kumka Olik, zwłaszcza z ostatniej bardzo udanej płyty "Yoko Eno", to ten tutaj brzmi bardzo podobnie. Podobnie jak na debiucie nie mogło zabraknąć odniesienia telewizyjnego, więc na "Uniformie" mamy "Trudne Tematy". Nawet tak brzmi jakby powstawał jeszcze w czasach pierwszego albumu, choć z dodatkiem smakowym w stylu Czesława Mozila. Jednym z najciekawszych, wybranym na singiel i niestety wrzuconym na sam koniec albumu jest "Legalna Moskwa", która pokazuje zupełnie inne oblicze Neonów, bo wręcz progresywne. Zdecydowanie najbardziej wkręcająca się i najświeższa kompozycja z całej płyty. Życzyłbym sobie by na kolejnych płytach poszli właśnie w tę stronę, bo bawienie się konwencjami z lat 90 w sposób uprawiany przez Neony wypada tylko dobrze i szybko się nudzi.

Nie jest to wcale zła płyta. W porównaniu z "Niewolnikami Weekendu" jest nawet lepsza, bo dojrzalsza, bardziej spójna brzmieniowo i przede wszystkim świetnie napisana pod względem tekstów. Jej najpoważniejszą wadą jest jednak dalszy brak własnej tożsamości, słuchając jej można bowiem odnieść wrażenie silnego i kompletnie niepotrzebnego recyklingu. Wystarczy popatrzeć na takie grupy jak Dice czy Portland Rum Riot by zauważyć, że polskojęzyczny rock (nawet jeśli dużo mocniejszy) czy nawet eksperymentującą i poruszającą się w podobnych, co Neony rejonach Fonetyce. Nie jestem zawiedziony, bo nie miałem żadnych oczekiwań co do "Uniformu", ale niestety sprawia on wrażenie kurtki stracha na wróble pozszywanego z różnych kawałków materiału znalezionych w szafie. Szkoda. Ocena: 7/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz