wtorek, 14 lipca 2015

Zapomniane legendy - felieton

Zmarły 14 maja Mistrz B.B King podczas jednego z koncertów.


Napisał: Łukasz Chamera

Odejście BB Kinga, piętnastokrotnego laureata nagrody GRAMMY i legendy muzyki blues, odbiło się echem w całym świecie muzyki. Wielu muzyków, na których wpływ miała jego twórczość, oddało hołd legendzie bluesa. I to nie tylko artyści bluesowi, ale także chociażby rockowi czy metalowi. 

Podczas gdy dla muzycznych serwisów był to najważniejszy temat, główne dzienniki informacyjne niejako odsunęły to na dalszy plan. Oczywiście rozumiem że wiadomości polityczne z kraju i świata mają nieporównywalnie większą rangę, jednak odejście wybitnego muzyka było w całym tym gąszczu informacji zaledwie niewielką wzmianką. To sprawiło że zacząłem się zastanawiać ile ludzi faktycznie wie kim on w ogóle był. Z dziesięciu osób w różnym przedziale wiekowym, które przepytałem większość nie miała pojęcia o kim mówię. Wiedzieli że był ktoś taki i że zmarł. I na tym właściwie wiedza się kończyła. Zaledwie dwie osoby wiedziały jaką muzykę wykonywał i na czym grał. To zaskakujące jak łatwo zapominamy i marginalizujemy legendy kształtujące swoją muzyką nie tylko pokolenia, ale i całe gatunki muzyczne, na rzecz kolejnych plastikowych gwiazdek jednego przeboju. No może góra dwóch. Zacząłem przyglądać się całej sytuacji i w oczy rzucił mi się rażący przykład. Jakiś czas temu Paul McCartney wespół z Rihanną i raperem Kanye West'em nagrał utwór pt. „FourFiveSeconds”. Jakkolwiek egzotyczne nie wydawałoby się połączenie ex-Beatelsa z raperem z Chicago i gwiazdą muzyki pop, to bardziej zaskakujące dla mnie były reakcje ludzi. Była bardzo duża grupa która twierdziła... że pierwsze słyszy o tym całym McCartney'u, ale w sumie fajnie facet brzdąka na tej gitarze i dobrze, że Kanye i Rihanna pomagają wypromować się młodym i nieznanym artystom. Poważnie?

To samo powszechnie dzieje się z The Rolling Stones. Wiele osób, przeważnie młodych, kupuje koszulki ze słynnym logo zespołu myśląc że to po prostu marka ubrań, nie mając bladego pojęcia o istnieniu słynnej grupy z Londynu. Zastanawia mnie jak tak ważne dla muzyki nazwiska i zespoły zostały tak wyparte i zapomniane. Normalne jest że nowa muzyka zastępuje w rozgłośniach radiowych starą i nie mam nic przeciwko, ale stopniowe posyłanie w odmęty zapomnienia kolejnych wspaniałych muzyków nie powinno mieć miejsca. Tym bardziej, że większa część współczesnej muzyki czerpie pośrednio lub bezpośrednio od nich inspiracje i zagrania podczas tworzenia utworów. Smutny jest fakt, że świat przypomina sobie o wielkich muzykach dopiero kiedy odchodzą. Tak było z Michaelem Jacksonem, tak było z Amy Winehouse, tak będzie pewnie i z BB Kingiem. 

Już teraz wchodząc do Empiku widzimy cały zbiór jego dyskografii po okazyjnej cenie. Stara zasada, że śmierć artysty zwiększa dochody z jego twórczości nigdy chyba nie wygaśnie. Może to i dobrze. W końcu zostawili oni po sobie wspaniałą spuściznę, która pozostanie z nami na zawsze. I jeżeli ich odejście ma sprawić, że parę osób więcej pozna ich muzykę, lub chociaż na chwilę sobie o nich przypomni, to nie jest to aż taki smutny koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz