Zmarły 14 maja Mistrz B.B King podczas jednego z koncertów. |
Napisał: Łukasz Chamera
Odejście BB Kinga, piętnastokrotnego laureata nagrody GRAMMY
i legendy muzyki blues, odbiło się echem w całym świecie muzyki. Wielu muzyków,
na których wpływ miała jego twórczość, oddało hołd legendzie bluesa. I to nie
tylko artyści bluesowi, ale także chociażby rockowi czy metalowi.
Podczas gdy
dla muzycznych serwisów był to najważniejszy temat, główne dzienniki informacyjne
niejako odsunęły to na dalszy plan. Oczywiście rozumiem że wiadomości
polityczne z kraju i świata mają nieporównywalnie większą rangę, jednak odejście
wybitnego muzyka było w całym tym gąszczu informacji zaledwie niewielką
wzmianką. To sprawiło że zacząłem się zastanawiać ile ludzi faktycznie wie kim
on w ogóle był. Z dziesięciu osób w różnym przedziale wiekowym, które
przepytałem większość nie miała pojęcia o kim mówię. Wiedzieli że był ktoś taki
i że zmarł. I na tym właściwie wiedza się kończyła. Zaledwie dwie osoby
wiedziały jaką muzykę wykonywał i na czym grał. To zaskakujące jak łatwo
zapominamy i marginalizujemy legendy kształtujące swoją muzyką nie tylko
pokolenia, ale i całe gatunki muzyczne, na rzecz kolejnych plastikowych
gwiazdek jednego przeboju. No może góra dwóch. Zacząłem przyglądać się całej
sytuacji i w oczy rzucił mi się rażący przykład. Jakiś czas temu Paul McCartney
wespół z Rihanną i raperem Kanye West'em nagrał utwór pt. „FourFiveSeconds”.
Jakkolwiek egzotyczne nie wydawałoby się połączenie ex-Beatelsa z raperem z
Chicago i gwiazdą muzyki pop, to bardziej zaskakujące dla mnie były reakcje
ludzi. Była bardzo duża grupa która twierdziła... że pierwsze słyszy o tym
całym McCartney'u, ale w sumie fajnie facet brzdąka na tej gitarze i dobrze, że
Kanye i Rihanna pomagają wypromować się młodym i nieznanym artystom. Poważnie?
To samo powszechnie dzieje się z The Rolling Stones. Wiele osób,
przeważnie młodych, kupuje koszulki ze słynnym logo zespołu myśląc że to po
prostu marka ubrań, nie mając bladego pojęcia o istnieniu słynnej grupy z
Londynu. Zastanawia mnie jak tak ważne dla muzyki nazwiska i zespoły zostały
tak wyparte i zapomniane. Normalne jest że nowa muzyka zastępuje w rozgłośniach
radiowych starą i nie mam nic przeciwko, ale stopniowe posyłanie w odmęty
zapomnienia kolejnych wspaniałych muzyków nie powinno mieć miejsca. Tym
bardziej, że większa część współczesnej muzyki czerpie pośrednio lub
bezpośrednio od nich inspiracje i zagrania podczas tworzenia utworów. Smutny
jest fakt, że świat przypomina sobie o wielkich muzykach dopiero kiedy
odchodzą. Tak było z Michaelem Jacksonem, tak było z Amy Winehouse, tak będzie
pewnie i z BB Kingiem.
Już teraz wchodząc do Empiku widzimy cały zbiór jego
dyskografii po okazyjnej cenie. Stara zasada, że śmierć artysty zwiększa
dochody z jego twórczości nigdy chyba nie wygaśnie. Może to i dobrze. W końcu
zostawili oni po sobie wspaniałą spuściznę, która pozostanie z nami na zawsze.
I jeżeli ich odejście ma sprawić, że parę osób więcej pozna ich muzykę, lub
chociaż na chwilę sobie o nich przypomni, to nie jest to aż taki smutny koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz