Napisał: Łukasz Chamera
Maszynowa głowa znowu działa. Wiele się mówiło odnośnie tego
albumu przed jego wydaniem. Atmosfera wokół niego była tym bardziej zagęszczona
poprzez wyrzucenie oryginalnego basisty zespołu – Adama Duce'a i przyjęcie na
jego miejsce Jareda MacEacherna. Jak odświeżony Machine Head poradził sobie na swoim ósmym
longplayu?
Płytę rozpoczyna singlowy „Now We Die”. Symfoniczne intro i
okrzyki Flynna już na samym początku przykuwają uwagę, po czym dostajemy
klasycznie rozpędzony Machine Head. Mocne zwrotki genialnie kontrastują z
symfonicznym refrenem, a ociężały mostek i solówka Demmela świetnie się tu
wpasowują. Jest także klasyczne już dla Machine Head zagranie harmonii dwóch
gitar, po czym następuje zwolnienie w dalszej części mostku i powrót do głównej
melodii granej wspólnie przez gitarę i smyczki. Dodaje to podniosłości
utworowi i sprawia że końcowy refren
brzmi jeszcze potężniej. Dalej mamy „Killers & Kings”. Utwór który jako wersje
demo można było usłyszeć (i kupić na winylu razem z coverem „Our Darkest
Days”). Wersja płytowa różni się tylko drobnymi szczegółami podczas solówki.
Jest to dość standardowy rozpędzony utwór, chociaż przykuwa uwagę mostkiem.
Jest to typowy koncertowy kawałek, zwłaszcza ze swoimi chóralnymi okrzykami
podczas refrenu.
Kolejny w kolejce jest „Ghosts Will Haunt My Bones” w którym
już na samym początku dostajemy genialną melodię gitarową przewijającą się
przez cały utwór. Zwrotki to głównie wspomniana już melodia gitarowa i spokojny
wokal Flynn'a. Warto zwrócić w nich także uwagę na perkusję, jest tutaj wiele
ciekawych młynów i smaczków dodających kolorytu głównej melodii. Więcej mocy
jest w refrenach w których Flynn wykrzykuje tytuł utworu. Najcięższy jest tutaj
zdecydowanie mostek rozpoczynający się potężnymi akordami akcentowanymi przez
flażolety i niespokojny, gardłowy wokal. Mamy tutaj także znowu
charakterystyczne zagranie zespołu, czyli harmoniczne melodie gitarowe
rozdzielające się na solówki po czym utwór kończy się główną melodią. Następnym utworem jest „Night of Long Knives”. Już na samym
początku krzyki Flynna i pojedyncze uderzenia tomów perkusyjnych wzbudzają
niepokój. Jest to szalenie rozpędzony kawałek z monumentalnym refrenem. Utwór
opowiada o morderstwach dokonanych w Stanach Zjednoczonych przez sektę Charlesa
Mansona (w drugiej zwrotce wspomniana jest zbrodnia dokonana na rodzinie Romana
Polańskiego). Nie ma się zatem co dziwić że utwór praktycznie nie zwalnia. Mamy
tutaj kolejne genialne solo Philla Demmela i końcowy refren akcentowany przez
bit perkusyjny. Kończy się zaś wykrzyczanym refrenem oraz niepokojącymi,
cichnącymi dźwiękami gitary.
Zaraz po tej szaleńczej jeździe dostajemy najciekawszy
kawałek na płycie jeśli nie w całej karierze Machine Head. „Sail Into the
Black” zaczyna się melodią na którą składa się wiele wokali nałożonych na
siebie, a na to wszystko dochodzi główna melodia śpiewana przez Flynn'a. Potem
dochodzi melodia grana na gitarze akustycznej i pojedyncze akcenty fortepianu.
Całość faktycznie sprawia wrażenie pieśni śpiewanej na morzu przez strudzonych
żeglarzy. Powoli dołączają kolejne dźwięki, aż wszystko nagle ustaje. Słyszymy
jedynie pojedyncze uderzenia basu po czym następuje seria potężnych akordów
akcentowanych przez uderzenia tomów perkusyjnych. Dołącza szybka melodia i utwór
rozpoczyna swoją właściwą część. Mocna zwrotka z wykrzyczanym wokalem i refren
który jest motywem znanym od początku, tyle tylko że teraz z każdym kolejnym
jego pojawieniem się jest on coraz mocniejszy. Więc tak jak na początku był
spokojnie wyśpiewany, tak na samym końcu jest już wykrzykiwany. Należy także
pochwalić solo gitarowe. Phil Demmel po raz kolejny pokazał swoje umiejętności
jako kompozytora solówek gitarowych. Jest proste ale idealnie komponuje się z
całością utworu. Po nim pojawia się „Eyes of the Dead”. Jest to dość
standardowa kompozycja, która nie zaskakuje, ani nie zaciekawia niczym
szczególnym. Nie jest to zły kawałek ale w stosunku do innych wypada jedynie
przyzwoicie.
Dalej mamy „Beneath the Silt” rozpoczynający się wejściem
perkusyjnym. Główny riff i wokal na zwrotkach sprawiają że moim pierwszym
skojarzeniem było Alice In Chains. Bardzo mocne i ciężkie Alice in Chains.
Flynn śpiewa tutaj wysoko a riff jest stonowany, natomiast w refrenie jest już
potężne uderzenie. Przerwane jest ono mostkiem na który składa się spokojna
melodia akompaniująca wokalowi. Jest to kolejne zaskoczenie na tej płycie. Numer jest ciekawy i zapada w pamięć. Kolejny to rozpoczynający się chóralnie „In Comes the
Flood”. Główny riff przywodzi nieco na myśl „This is the End” z poprzedniej
płyty Machine Head, jednak jest to zdecydowanie wolniejszy utwór. Zwrotki to
znów krzykliwy wokal i ciężki gitarowy riff, a refren to szybki riff i okrzyki
wtórujące głównemu wokalowi. Również tutaj następuje zwolnienie na mostku i
przejście do intrygującego solo. Utwór z pewnością jest ciekawy, ale
zdecydowanie brakuje mu jakiegoś przykuwającego uwagę elementu. Tuż po nim mamy bardzo stonowany „Damage Inside”
rozpoczynający się spokojnym wokalem Flynna. Stopniowo dochodzą do niego
melodie gitarowe. Muzyka odzwierciedla intymność płynącą z tekstu. Jest to
najspokojniejszy fragment albumu.
Zaraz po tym wyciszeniu dostajemy „Game Over” będący jednym z
najlepszych kawałków na płycie. Rozpoczyna się spokojnym wokalem i rytmicznym riffem
gitarowym. Wokal stare narasta i słychać jak każde kolejne frazy wyśpiewywane
są z coraz większą agresją. Po przejściu perkusyjnym utwór ukazuje się w swojej
pełnej krasie. Skoczne zwrotki i kolejny monumentalny refren. Przez cały czas
trwania utworu czujemy energię bijącą z każdej nuty. Kolejna harmonia gitarowa
na mostku i lekkie zwolnienie. Znów mamy riff i wokal z początku utworu. Wokal
z każdą kolejną frazą podbudowuje napięcie, po czym uderza z pełną mocą. Refren
brzmi jeszcze potężniej niż wcześniej, a wszystko kończy skoczny riff z zwrotki
i chóralne okrzyki. Przedostatni na płycie to instrumentalny „Imaginal
Cells”. Przez utwór przewijają się zniekształcone fragmenty audiobooka
„Spontaneous Evolution”. Niestety utwór jest zdecydowanie zbyt monotonny jak na
instrumental. Mamy tutaj praktycznie w kółko powtarzany główny riff. Co prawda
fragmenty wspomnianego audiobooka brzmią całkiem ciekawie na tle muzyki, ale
całość szybko staje się nużąca. Ostatnim jest „Take Me Through the Fire” na
który składa się zwrotka z gardłowym, niespokojnym wokalem i refren ze
skocznym, rozbujanym riffem. Nic tutaj nie zaskakuje jakoś specjalnie, ale jest
to dobre zwieńczenie całości płyty.
Jeśli chodzi o brzmienie albumu, to nie mam mu nic do zarzucenia.
Bas został przyjemnie nisko nastrojony, perkusja brzmi potężnie, a gitary uderzają nas z
niezwykłą mocą. Również wokalnie słychać postęp jaki Flynn poczynił od czasu
„Unto the Locust”. Jeśli miałbym się do czegoś szczególnie przyczepić to do
dość nudnej okładki i do niektórych partii perkusji. Dave McClain pokazywał już
na co go stać na poprzednich albumach formacji, tutaj natomiast w wielu
miejscach jego partie są dość proste, a przydałoby się parę ciekawych młynów
perkusyjnych.
Przyznam szczerze że nie spodziewałem się tego co dostałem.
Po świetnym „Unto the Locust”, przy perypetiach związanych z Adamem Ducem.
Nie sądziłem że grupa zdoła mnie czymkolwiek zaskoczyć. Dostałem natomiast
najciekawszy album w ich dorobku. Słychać tutaj bardzo wiele eksperymentów, które
w większości są bardzo udane. Jest to z pewnością jedna z ciekawszych płyt
jakie wyszły w 2014 roku. Trwający niecałe 71 minut album ani przez chwilę nie
wydaje się na siłę wydłużany i przeciągnięty. Warto wspomnieć także, że
specjalne edycji albumu wyposażone są po prostu w gadżety związane z zespołem
(jest między innymi edycja booklet, była także dostępna edycja limitowana ze specjalną
gitarą elektryczną marki Epiphone), natomiast każda z nich zawiera ten sam
zestaw utworów co w dzisiejszych czasach jest rzadkością. Nawet jeśli nie jesteś fanem muzyki Machine Head to warto
sięgnąć po ten album. Głównie po to by docenić pomysłowość i kreatywność jaka
została włożona w poszczególne utwory. Jest to eksperyment który zdecydowanie
się powiódł. Ocena 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz