piątek, 7 marca 2014

Thesis - Z Dnia Na Dzień Na Gorsze (2014)


Jeśli wasza wieża informuje, że na płycie znajduje się sześćdziesiąt sześć utworów, a czas trwania płyty to niespełna godzina to spokojnie - nie zwariowaliście. Efekt zamierzony, tym bardziej widoczny jeśli wyświetlają się wam tytuły. Do tego jednak wrócimy. "Z Dnia Na Dzień Na Gorsze" to drugi pełnometrażowy, a czwarty licząc z dwoma epkami album warszawiaków z Thesis, ale pierwszy z nowym wokalistą Kacprem Gugałą, który zastąpił Łukasza Krajewskiego. Najnowsze Thesis nie jest gorsze, jest jeszcze lepsze...

Fantastyczna jest grafika i nie tylko ta z okładki, ale także w środku pudełeczka. Odpowiedzialny za nią Piotr Fałkowski realizował już obrazy do epki "Fates", która opisałem jesienią roku dźwięcznego (do poczytania tutaj, a tu wywiad z tego samego okresu). Na grafice okładki nie ma żadnych słów, ale jeśli ktoś chce może sobie przykleić przejrzystą nalepkę, która trzeba uprzednio zdjąć z  folii zabezpieczającej pudełeczko. Jeśli rozłożyć pudełeczko ukaże się nam postać (ukazana bez głowy i bez nóg), a właściwie jej klatka piersiowa i dłonie Jedna rozpostarta jakby zapraszała by wtulić sie w jej ramiona, lub ukazywała bezradność, a druga trzymająca na otwartej dłoni klucz, albo do jakiś nieodnalezionych tajemniczych drzwi, albo nawet do wnętrza duszy. Odnoszę wrażenie, że tą postacią może być Mojra z "Fates" albo nawet doskonale znany Ci człowiek, który właśnie ogłosił, że wypisuje się z tego świata. Album bowiem nie należy do najoptymistyczniejszych, nie zmienia to jednakże faktu, że jest kapitalnie skonstruowany, przemyślany i zrealizowany.

Utworów na płycie jest pięć, a właściwie sześć jeśli liczyć mały bonus na samym końcu. Jest też bardzo ciekawie pomyślana cisza pomiędzy częścią właściwą, a bonusem, a mianowicie sześćdziesiąt numerów zawierających ciszę, ale także ukrytą wiadomość od zespołu, będącą fragmentami tekstów z poszczególnych numerów. Te naturalnie wyświetlą się wam jeśli wasza wieża czyta napisy i mówi wam, że macie sześćdziesiąt sześć kawałków na płycie, inaczej raczej nic z tego nie będzie. Do tego jednak jeszcze wrócimy. Stylistycznie płyta nawiązuje do wcześniejszej, wspomnianej już epki "Fates" jednak idzie się w niej znacznie dalej.Zwłaszcza w szeroko pojętą symbolikę:

Sześćdziesiątym szóstym dniem roku jest 7 marca (w latach przystępnych 6 marca). W nauce 66 to liczba atomowa dysprozu, obiekt na niebie o nazwie Messier 66, galaktyka NGC 66, planetoida 66 zwana także Mają (na cześć jednej siedmiu greckich Plejad.

W historii liczba 66 również wpisała się w sposób znaczący: 26 stycznia 66 roku n.e Kometa Halleya minęła peryhelium (najbliższe wypadną 28 lipca 2061 roku oraz 27 marca 2134 roku), 26 września tego samego roku cesarz Neron utworzył Legion Italica, w Judei wybuchło żydowskie powstanie przeciwko Rzymowi, zburzono Gazę i wymordowano ich mieszkańców podczas wojny żydowskiej z lat 66 -73, ponadto Neron wręczył insygnia królewskie Tiridatesowi, władcy Armenii. Na śmierć został skazany Petus Trazei, przywódca opozycji antynerońskiej w Senacie oraz zmarł Petroiniusz, mistrz ceremonii na dworze Nerona i autor powieści satyrycznej "Satyricon". 

Wpierw wita nas nieco ponad dziesięciominutowe "Jedno Słowo". Na początek drone'owo-space'owe przejazdy, niepokojące i tajemnicze, po chwili pojawia się miękka perkusja i gitarowa melodia oraz znakomity wokal Kacpra. Na początku pachnie łódzką Comą z okresu dwóch pierwszych płyt, nawet Kacper zdaje się przypominać barwą Roguckiego, nawet gdy utwór rozpędza się do ostrzejszych fragmentów. Niechaj jednak nie będzie to mylące: Thesis nie jest Comą, a Coma z całym szacunkiem nigdy nie będzie Thesis. Fantastyczny to utwór, zniewalający zmianami tempa i kapitalnym, niezwykle prawdziwym tekstem. W finale pojawia się nawet przejmująca partia saksofonowa, którą gościnne nagrał Tadeusz Cieślak.

Drugim utworem na płycie jest ciężki "Z Dnia Na Dzień Na Gorsze". Trwający siedem minut z sekundami kawałek ponownie ma świetny tekst, a całość została podana na dość monotonnym, ale porywającym riffingu gitar i doomowo-sludge'owym gęstym wręcz klimatem.. Aż ciary przechodzą po plecach, gdy padają słowa: "Sprzedam duszę, mało używana, mi już nie potrzebna jest...", a takich perełek i gier słownych jest znacznie więcej. Po nim wchodzi singlowy "Ze szkła", utwór równie niezwykły co poprzednie. Jest łagodny, niemal popowy, ale i tu pojawiają się ostre załamania, a niepokój i niezwykła atmosfera narasta z każdą sekundą, zwłaszcza w kapitalnej części środkowej, która eksploduje mocnym finałem.

Liczba mistrzowska 66 to kwintesencja artyzmu, wolności i swobody duchowej. Jeśli wibracja 66 może się realizować w wybranej sztuce lub dziedzinie życia, będzie szczęśliwa. Każda próba zniewolenia Sześćdziesiątkiszóstki kończy się awanturą i krnąbrnością z jej strony, nie znosi ona bowiem narzucania jej stylu życia, pracy czy modelu związku. Osoby, którym patronuje ta liczba, są wolne, cenią niezależność w każdej sferze życia i potrzebują akceptacji innych, by czuć się szczęśliwe. To niełatwe, ale wiele wibracji 66 wybiera karierę artystyczną, która przynosi im podziw i sukces, a takim osobom łatwiej wybacza się oryginalność czy nieszablonowe zachowania. Spełnione Sześćdziesiątkiszóstki to osoby rozwinięte pod względem duchowym i emocjonalnym, inteligentne i przede wszystkim szalenie utalentowane oraz uzdolnione. Zaprzepaszczenie geniuszu artystycznego wibracji 66 to prawdziwa zbrodnia!

 

Na czwartej pozycji ponad piętnastominutowa uczta pod przewrotnym tytułem "Dziesięć Kłamstw". Utwór o poszukiwaniu swojego Boga, religii, zasad moralnych, niepewności i zwątpieniu opakowany w kapitalną, wielowarstwową kompozycję, która zmienia się jak w kalejdoskopie, od fragmentów łagodnych, po cięższe i niemal zupełnie wyciszonych, aż po fantastyczny, wgniatający w ziemię finał, w którym ponownie pojawia się partia saksofonu, nadająca całości lekko jazzującego szlifu. Potem znów wszystko się wycisza i delikatnie wibruje fantastycznie uchwyconym niepokojem i uczuciem niepewności, aż do kolejnego ostrego końcowego wejścia.
Piąty numer nosi tytuł "Dzisiaj" i tu także nie brakuje kontrastujących ze sobą fragmentów spokojnych i ostrzejszych. Cała płyta jest bowiem po prostu znakomita i poruszająca.

Typowe wibracje 66 kochają sztukę i chcą się za jej pośrednictwem realizować, są bardzo uzdolnione w jakiś kierunku i z prawdziwą namiętnością rozwijają swój dar. Próby ograniczenia liczby 66 mogą być katastrofalne w skutkach – osoba taka prędzej wybierze radykalne rozwiązanie, niż podporządkuje się w ciszy jakiemuś przymusowi. Numerologia 66 podpowiada, by takich ludzi traktować z dużą wyrozumiałością – ich niebanalne zachowanie nie wynika z chęci wyróżnienia się za wszelką ceną, ale po prostu z potrzeby ducha i serca. 

Artystycznie usposobione Sześćdziesiątkiszóstki są także emocjonalne, zdarzają się im wahania nastroju, okresy przejściowego kryzysu, melancholia, ale również wielka namiętność, pasja, ognisty temperament i gorąca natura. To osoby nerwowe, wiecznie szukające spełnienia i formy wyrazu, oryginalne i nietuzinkowe. Znaczenie liczby 66 mówi też, wbrew pozorom takie osoby dążą do założenia rodziny, posiadania partnera i dzieci, gdyż w ich życiu ważna jest miłość.

Po nim następuje cisza przed dodatkowym, akustycznym "Sprzedam Duszę", będący czymś w rodzaju wyimka z numeru tytułowego. Ten jest poprzedzony pięciosekundowymi ciszami, które układają się w słowa właśnie z tytułowego. Jeśli wasz odtwarzacz pokazuje tytuły, to odkryjcie tę wiadomość sami, nie zamierzam psuć zabawy, czynić spoilerów, bo tych nikt nie lubi. Na tym kończy się album bardzo udany, dojrzały i niezwykły zarówno w warstwie muzycznej jak i tekstowej.

Zbyt próżne Sześćdziesiątkiszóstki tracą naturalną czułość na piękno, stają się interesowane, żądne poklasku i puste. Bywają wtedy nietolerancyjne i apodyktyczne, niewyrozumiałe dla nikogo poza sobą. W takich chwilach górę nad artystycznym usposobieniem bierze egoizm i egocentryzm, czego Sześćdziesiątkiszóstki winny wystrzegać się, jak ognia.

Warszawski Thesis to jeden z tych zespołów, które nie stoją w miejscu. Które szukają i zmieniają się, dojrzewają i z każdą płytą są coraz doskonalsi, lepsi i ciekawsi. Na dobre wyszło tej płycie większa ilość łagodnych, lirycznych form, postawienie na słowa w języku polskim, a także zmiana wokalisty. Nie jest tak, że Łukasz był zły, ale odnoszę wrażenie, że dopiero Kacper w pełni nadał potrzebny muzyce Thesis dramatyzm, wypełnił ją jeszcze mocniej emocjami i nadał jej zupełnie inny, bardziej przestrzenny charakter. Nie jest to także muzyka należąca do łatwych, porusza się na tej płycie tematy trudne i znane każdemu z nas. W dodatku są one w mniejszym lub większym stopniu obudowane znaczeniami owej liczby mistrzowskiej 66, do której nie ulega także wątpliwości warszawiakom udało się zbliżyć doskonale, a tym samym zawiesili sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Dla mnie to jedna z najwspanialszych płyt jakie słyszałem, a także gwarantowana pozycja w zestawieniu rocznym. Gorąco polecam! Ocena: 10/10 !


Znaczenie historyczne liczby 66 podaję za wikipedią, numerologiczne za stroną www.wrozenie24.com. 

1 komentarz:

  1. Oba utworki są dobre. Podoba mi się pomysł z 66 utworami na płycie :) A jeszcze bardziej podoba mi sie tytuł płyty. Genialny pomysł :)

    OdpowiedzUsuń