Było do przewidzenia, że obecny, odświeżony skład Made In Poland nagra nową płytą studyjną i powiem, że bardzo mnie to cieszy. Nie jest to co prawda płyta z całkowicie nową muzyką, bo odświeżono kompozycje, które powstały ponad trzydzieści lat temu, ale nic nie straciły na swojej aktualności - co z jednej strony budzi podziw, z drugiej może nieco przerażać...
Ale po kolei. Kult miał "Made In Poland", a Made In Poland ma "Kult". Zbieżność przestawień i wykorzystania tytułu przypadkowa, choć wywołuje przekorny uśmiech. Obie grupy bez wątpienia są otoczone w naszym kraju swoistym kultem, choć w wypadku Made In Poland tytuł najnowszej płyty ma też kilka innych znaczeń. Z jednej strony można go wiązać z podłożem historycznym, gdzie odnosić się on może do epoki słuszniej minionej i komunizmu, który powinien odejść w niepamięć. Z drugiej ze strachem zdaje się przeglądać w obecnej sytuacji politycznej, tak światowej, jak i krajowej. Może zwłaszcza w tej ostatniej, gdy strachy komunizmu odradzają się pod czujnym okiem prezesa i partii rządzącej. Nie będę jednak uderzał w tak patetyczne tony i skupię się tylko na tym, co przedstawiają teksty, które wciąż zachowały aktualność, przerażającą prawdę o nas samych i tych, którzy nami rządzą. Nowa płyta nie jest też do końca płytą nową, bo zawiera właśnie starsze kompozycje nagrane w obecnym składzie Made In Poland, na który obok stałych, oryginalnych członków (Artur Hajdasz, Piotr Pawłowski) złożyli się ponownie, jak na ostatnich koncertach grupy, Michał Miegoń, Rafał Jurewicz oraz Michał Młyniec.
Na płycie znalazło się miejsce na czternaście utworów, a właściwie siedem. Pozostałe to alternatywne realizacje z anglojęzycznymi i jedną niemieckojęzyczną wersją tekstów. Całość zamykająca się w pięćdziesięciu czterech minutach jednakże nie nuży nawet na moment, a wręcz przeciwnie cały czas trzyma w napięciu do jakiego Made In Poland zdążyło przyzwyczaić, zwłaszcza tych pamiętających tę grupę jeszcze z lat 80tych. Zaczynamy od mocnego wejścia w postaci utworu "Ku świetlanej". Żwawa perkusja i zimne klawiszowe tony znakomicie współgrają z basem, a następnie gitarowym riffem. Świetnie wypada w nim także wokal Jurewicza, który idealnie wpasował się w zimno falowy charakter kompozycji. Jeszcze bardziej złowrogo wypada jednakże druga z nich, a mianowicie "Pod płaszczykiem prawa" o nieco wolniejszym tempie i znakomicie podkreślanym dzięki niemu tekstowi, który swoimi aluzjami zaskakująco, niemal groteskowo wpisuje się w obecną sytuację, choć jest to raczej ten rodzaj groteski gdzie zamiast śmiechu znacznie częściej pojawiają się łzy. Mocnym akcentem jest także utwór "Oto Wasz Program" uderzający ostro w programy polityczne zarówno partii rządzącej, jak i każdej innej, która niekoniecznie robi to, co do nich należy. Ostry riff świetnie koresponduje z równie ostrym wokalem Jurewicza i szybkim tempem. Do tego fantastycznie podkreślono brzmieniem jego swoistą teatralność, która kojarzy się wszak z kabaretem, w tym wypadku politycznym.
Michał Miegoń śpiewa zaś w równie intrygującym i przerażająco aktualnym utworze "Papier z pieczątką" gdzie korzysta z jednych ze swoich ulubionych wokalnych technik, czyli bardziej wykrzykiwań aniżeli melodyjnych linii wokalnych. Te zaś znakomicie łączą się z wolniejszym tempem instrumentalnego tła, nie stroniącego jednak od świetnego basu czy mocnej perkusji w szybszych partiach. Odrobinę szybciej i ponownie bardziej punkowo robi się w "Zabić Świat", który uderza niepokojącym klimatem i chłodnym w tonacji wokalem Jurewicza. Po nim wpada basowym początkiem znakomity utwór "Pompatycznie", który wpierw świetnie buduje atmosferę, a następnie dociążą ją porcją tekstu, znów rażąc aktualnymi frazami i prawdziwymi do bólu treściami. Na koniec została jeszcze "Ziemia bez śpiewu", który także wpierw buduje klimat (tym razem akustyczną gitarą wspomaganą nowoczesnymi elektronicznymi dodatkami), by następnie rozwinąć się o duszne perkusyjne uderzenia. Robi wrażenie. Pozostałe siedem numerów to w zasadzie powtórzenie wcześniejszych, z tą różnicą, że w innym niż polski język wypadają nie tyle równie ciekawie, co nieco inaczej. Angielski Jurewicza jest bardzo sprawny, pasuje także do warstwy dźwiękowej, w kilku miejscach brzmiąc nawet bardziej dosadnie niż w po polsku. Prawdziwą perełką w tym zestawie jest zaś niemieckojęzyczny "Papiet Mit Einem Stempel", który ponownie śpiewa Miegoń, który podobno uparł się że zaśpiewa go właśnie po niemiecku. Efekt? Genialny trzeba przyznać, kapitalnie podkreślający tekst i idealnie wpisujący się w wykrzykiwania Michała, które tutaj jeszcze bardziej wybrzmiewają niczym nerwowe przemówienia.
Można by się zastanawiać, czy jest to płyta potrzebna, bo i tak nie trafi ona w uszy tych, którzy najbardziej powinni jej wysłuchać. Ale takie zastanawianie się jest także nieco pozbawione sensu, bo Ci którzy sięgną po nowe/stare nagrania Made In Poland na pewno będą zadowoleni i docenią zarówno warstwę tekstową, jak i dźwiękową. "Kult" brzmi bardzo nowocześnie i świeżo, a przy tym idealnie zachowuje charakter czasów w którym powstały oryginalne numery, wreszcie to płyta znakomicie nadająca się na jesienne wieczory - nie tylko do refleksji, choć ta zdecydowanie jest mile widziana podczas słuchania materiału. Warto też zauważyć, co zresztą można było zaobserwować podczas choćby koncertu w sopockim SPATiFie w zeszłym roku, że nowy skład grupy znakomicie się ze sobą dogaduje i uzupełnia, co słychać na tym albumie bardzo wyraźnie. Mam nadzieję, że na tym wydawnictwie powrót Made In Poland się nie skończy i przyjdzie też czas na całkowicie premierowe kompozycje nagrane w tym składzie. Na zakończenie jeszcze rzut oka na prostą, ale znakomitą okładkę, która też skłania do przemyśleń - czy linie (znane już zresztą z wcześniejszych płyt grupy) nie przypominają trochę orlego skrzydła? Albo nawet kształtu naszego państwa na mapie? W połączeniu z zamglonym lasem robi świetne wrażenie i do tego bardzo dobrze łączy się z zawartością krążka, obok której trudno przejść obojętnie. Polecam!
Michał Miegoń śpiewa zaś w równie intrygującym i przerażająco aktualnym utworze "Papier z pieczątką" gdzie korzysta z jednych ze swoich ulubionych wokalnych technik, czyli bardziej wykrzykiwań aniżeli melodyjnych linii wokalnych. Te zaś znakomicie łączą się z wolniejszym tempem instrumentalnego tła, nie stroniącego jednak od świetnego basu czy mocnej perkusji w szybszych partiach. Odrobinę szybciej i ponownie bardziej punkowo robi się w "Zabić Świat", który uderza niepokojącym klimatem i chłodnym w tonacji wokalem Jurewicza. Po nim wpada basowym początkiem znakomity utwór "Pompatycznie", który wpierw świetnie buduje atmosferę, a następnie dociążą ją porcją tekstu, znów rażąc aktualnymi frazami i prawdziwymi do bólu treściami. Na koniec została jeszcze "Ziemia bez śpiewu", który także wpierw buduje klimat (tym razem akustyczną gitarą wspomaganą nowoczesnymi elektronicznymi dodatkami), by następnie rozwinąć się o duszne perkusyjne uderzenia. Robi wrażenie. Pozostałe siedem numerów to w zasadzie powtórzenie wcześniejszych, z tą różnicą, że w innym niż polski język wypadają nie tyle równie ciekawie, co nieco inaczej. Angielski Jurewicza jest bardzo sprawny, pasuje także do warstwy dźwiękowej, w kilku miejscach brzmiąc nawet bardziej dosadnie niż w po polsku. Prawdziwą perełką w tym zestawie jest zaś niemieckojęzyczny "Papiet Mit Einem Stempel", który ponownie śpiewa Miegoń, który podobno uparł się że zaśpiewa go właśnie po niemiecku. Efekt? Genialny trzeba przyznać, kapitalnie podkreślający tekst i idealnie wpisujący się w wykrzykiwania Michała, które tutaj jeszcze bardziej wybrzmiewają niczym nerwowe przemówienia.
Ocena: Pełnia |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz