środa, 18 maja 2016

Weekend Chorwacki III: She Loves Pablo - Try Mandarin (2016)


Dawno nie byliśmy w Chorwacji, dlatego proponuję by w kolejną podróż wybrać się ze starymi znajomymi z She Loves Pablo na którego nowy album trzeba było czekać trzy lata. Wystarczającą zachętą powinna być nie tylko świetna okładka, ale także fakt, który spieszę donieść, że panowie nadal są formie...

Wspomniana okładka, jak zresztą widzicie, bardzo przypomina chińską porcelanę, jest delikatna, ale pełna szczegółów. Fantastycznie też współgra ze zmysłem Chorwatów do bawienia się takimi gatunkami jak punk rock, grunge i hard rock w stylu jakiego wiele zespołów grających w podobny sposób mogłoby tylko pozazdrościć. Energią, która tryska w She Loves Pablo można by obdarować wiele zespołów, którym brakuje polotu lub wyczerpała się formuła. Doskonale słychać to już w otwierającym płytę króciutkim "Havoc". Cóż tam mamy? Wodewilową muzyczkę, która rozkręca się wraz z wokalem Domagoja Šimeka. By wraz ze skończeniem winylowym szumem przeskoczyć do pachnącego grungem i stonerem "Next Of Kin". Jest surowo, dość ciężko, ale stosunkowo łagodne brzmienie sprawia, że nie jest bardzo ostro. Następnie pojawia się melodyjny utwór tytułowy, który nie stroni od rozpędzonych riffów i nieco wolniejszego brzmienia.  Ciężej i bardziej punkowo jest w krótkim (dwie minuty z kwadransem) "High holy holiday", który z kolei przechodzi w jeszcze krótszy (minuta dwadzieścia pięć sekund) "Rocket to your neverending" pokazujący eksperymentalną duszę Chorwatów. Wyraźnie też odbija się tutaj twórczość Deftones, zresztą jak w całej ich twórczości. 

Znakomicie wypada nieco dłuższy "Gods will hammer down the town to find she's not around" utrzymany w świetnym wolnym tempie, które raz po raz rozkręca się do mocnego melodyjnego i zaskakującego refrenu. Do tego wszystkiego okrasa z żartobliwego tonu całej melodii i wszechstronnego wokalu Šimeka. Równie udany jest następujący po nim "Babel in the bubble, Bible on the table". Bodaj najszybszy utwór na płycie, angażujący riffem i stonerowym, ale nie surowym brzmieniem. Nie wiem czego panowie słuchają, czym się inspirują, ale odnoszę wrażenie, że najwyraźniej inspirowali się też przedostatnią płytą Brytyjczyków z Haken. Ósmy numer zatytułowany "Ned Low"znów jest króciutki (zaledwie minuta i dwanaście sekund). Tu z kolei panowie bawią się... formą kołysanki opartej na bluesowym brzmieniu i lekkiej, sennej akustycznej gitarze oraz tekście znanym każdemu piratowi (yo ho and the bottle rum!). Obudzenie następuje jednak już w kolejnym, niestety przedostatnim rozpędzonym "Inheritance (to the desert jackals)", który z koeli płynnie przechodzi w ostatni "Tomorrow's Child" ponownie uderzający w stonerowe brzmienia. Jest wolno, melodyjnie, świeżo, a zarazem bardzo staromodnie.

She Loves Pablo to grupa mocno zakorzeniona w latach 90, ale brzmiąca świeżo i spontanicznie. Chorwaci nie boją się eksperymentów, sięgania po stoner znany z Clutch czy pierwszych płyt Kyuss, po szalonego post-punka, a nawet leniwe bluesy. Zupełnie jak na okładce, jest to muzyka krucha, ale potrafiąca zachwycić - prostotą, pomysłem i mnóstwem energii, zarówno tej spokojniejszej, jak i tej napędzającej i sprawiającej, że na twarzy pojawia się uśmiech. Przyznać jednak muszę, że dwie poprzednie płyty ze swoim cięższym, bardziej surowym brzmieniem podobały mi się bardziej, bo tu jest w moim odczuciu trochę za łagodnie. Poza tym, 'Try Mandarin" jest albumem bardzo krótkim, co z jednej strony jest dużym plusem (bo nie jest przeładowany), ale z drugiej strony, gdy się już skończy czuje się niedosyt. Sięgnąć po nią powinni wszyscy, którzy już She Loves Pablo (oraz jego braciszka Muscle Tribe Of Danger And Excellence) znają, jak i Ci którzy już nie mieli okazji posłuchać - może też odkryjecie w ich muzyce coś dla siebie? Ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz