Logo zespołu |
Nie po raz pierwszy będę się
dziwił nad zjawiskiem zaistnienia i przetrwania jednych kapel, a szybkim
zniknięciem innych. Tym razem proponuję wybrać się w niezbyt jednakowoż odległe
lata 80 ubiegłego wieku, kiedy to rządził heavy metal. Również tutaj istniała
masa świetnych grup, które nigdy nie zaznały smaku sławy czy większego
zainteresowania. Często po wydaniu jednej płyty zespół przestawał istnieć, są
też jednak takie zespoły, które nigdy nie zdołały wydać debiutanckiego krążka.
Jednym z takim zespołów jest brytyjski Virtue…
Powstali w 1981 roku w Oxfordzie
z inicjatywy braci Sheldon, gitarzysty Matta i wokalisty Tudora, którzy
uzupełnili skład o basistę Darrena Prothero, drugiego gitarzystę Boz Beasta i
perkusistę Simona Waltersa. Debiutanckie demo”Defenders” miało swoją premierę w
1984 roku, jednak nie zachował się do dnia dzisiejszego żaden jego egzemplarz.
Podobnie miało być z epką „Fool’s Gold” z 1986 roku, która zarejestrowana,
nigdy nie ujrzała światła dziennego. W rok później trzy utwory z niezrealizowanej
epki, zostały wydane jako „Demo’ 87”. Niezwykle istotnym wydawnictwem w historii
tego zespołu był jednak siedmiocalowy singiel „We Stand To Fight” z 1985 roku,
którym zainteresowała się wytwórnia EMI, jednak z niewiadomych powodów szybko się wycofała, po nagrywaniu została jedynie wersja demo trzech utworów. Singiel jest uznawany za jedną z tych muzycznych
cegiełek dzięki którym powstał i rozwinął się power metal. Nieznane są
przyczyny dlaczego zespół nie wydał żadnego pełnometrażowego albumu, ani
dlaczego się rozpadł i tak naprawdę nie jest to istotne, bo to, co po nich zostało
to rzecz absolutnie fenomenalna i warta posłuchania.
Siedmiocalowy singiel „We Stand
To Fight” zawiera dwa utwory: „High Treason” i numer tytułowy. To, co zostało na tym wydawnictwie zawarte, mimo upływu lat brzmi potężnie i świeżo. Na szczególną
uwagę zasługuje numer tytułowy właśnie, który poraża sekcją rytmiczną. Świetny,
pędzący riff i galopada do jakich z powodzeniem ostatnio wracają grupy w rodzaju
Steelwing czy Skull Fist. Silnie słychać w tym kawałku inspirację grupą Diamond Head. Podobne
odczucia słychać w równie kapitalnym „High Treason”, który przypomina też
trochę wczesne Iron Maiden. Jednak nie ma się wrażenia bezmyślnej kopii,
naprawdę słychać, że chłopaki mieli pomysł na swoje granie, niepowtarzalny
styl. To po prostu niesamowicie dobrze brzmiące kawałki, wpadające w ucho i nie
chcące z uszu wyjść. Wsłuchajcie się w ten fantastyczny bas, w tę zwartą
konstrukcję riffów i perkusyjnej kanonady.
Zespół z swoją "siedmiocalówką" |
Na demie z 1987 roku znalazły się
trzy utwory. Pierwsze co się rzuca w uszy, to znacznie gorsza produkcja, która
nie jest już tak potężna i wbijająca się w pamięć jak ta z siedmiocalówki. Nie
oznacza to jednak, że znalazły się na nim utwory gorsze. Bynajmniej. Otwiera
demówkę utwór „Fool’s Gold”, który jednocześnie miał być numerem tytułowym nie powstałej
epki. Wolne epickie wejście, oparte na gitarowym riffie, biciu dzwonów i
perkusyjnym bridge’u, a następnie wyśmienity riff, od którego zaczyna się
galopada. Gdyby utwór miał takie brzmienie jak singiel… ale i tak brzmi
niesamowicie. Zaraz po nim „Hideway” – jak wyjęty z Iron Maiden z okresu Paula
Di’Anno. Zresztą to bardzo dobry kawałek, w którym wyraźnie też słychać
zapętlone power metalowe riffy i prekursorskie podejście. Wisienkę na torcie
stanowi utwór „Seek And Destroy”, który oprócz tytułu nie ma z Metallicą
absolutnie nic wspólnego. Znów trochę jak z Iron Maiden, a trochę jak z Diamond
Head, a nawet jak z ówczesnego Manowar. Przy lepszym nagłośnieniu byłby to
utwór fenomenalny i niezwykle epicki.
Wyraźnie słychać, że w tym
zespole drzemał ogromny potencjał. Pewnie nigdy nie osiągnąłby takiego statusu
jak Iron Maiden czy legendy power metalu w rodzaju Helloween czy Blind
Guardian, ale zasługują na uwagę – to naprawdę kawał świetnego grania, które po
latach brzmi kapitalnie. Moim zdaniem wstyd nie znać, zaś wielbiciele klasycznego heavy metalu będą zachwyceni.
Wszystko fajnie, ale ten wokal mi tu nie odpowiada. :/
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę, że zespół nie zdołał nagrać niczego więcej ani zaistnieć szerzej, bez względu na to czy wokal słaby czy nie, należy się im ogromny szacunek, słucham tych kawałków i się dziwię dlaczego potraktowano ich tak po macoszemu, żeby nie powiedzieć olewczo - zmarnowano talent chłopaków, a jak się pomyśli, że dziś bracia Sheldon marnują się jako informatycy tym bardziej krew zalewa.
OdpowiedzUsuńWszystko super, tylko nie wiem gdzie ty tu słyszysz power metal?
OdpowiedzUsuńKlasyczny trash/speed.
Drobne inklinacje są wychwytywalne, poza tym, o tym, że Virtue miał zapędy do power metalowego grania można poczytać w innych miejscach, więc z przysłowiowej dupy tego nie wziąłem. :)
Usuń