czwartek, 3 maja 2012

Retrospekcja VI: Virtue


Logo zespołu

Nie po raz pierwszy będę się dziwił nad zjawiskiem zaistnienia i przetrwania jednych kapel, a szybkim zniknięciem innych. Tym razem proponuję wybrać się w niezbyt jednakowoż odległe lata 80 ubiegłego wieku, kiedy to rządził heavy metal. Również tutaj istniała masa świetnych grup, które nigdy nie zaznały smaku sławy czy większego zainteresowania. Często po wydaniu jednej płyty zespół przestawał istnieć, są też jednak takie zespoły, które nigdy nie zdołały wydać debiutanckiego krążka. Jednym z takim zespołów jest brytyjski Virtue…

Powstali w 1981 roku w Oxfordzie z inicjatywy braci Sheldon, gitarzysty Matta i wokalisty Tudora, którzy uzupełnili skład o basistę Darrena Prothero, drugiego gitarzystę Boz Beasta i perkusistę Simona Waltersa. Debiutanckie demo”Defenders” miało swoją premierę w 1984 roku, jednak nie zachował się do dnia dzisiejszego żaden jego egzemplarz. Podobnie miało być z epką „Fool’s Gold” z 1986 roku, która zarejestrowana, nigdy nie ujrzała światła dziennego. W rok później trzy utwory z niezrealizowanej epki, zostały wydane jako „Demo’ 87”. Niezwykle istotnym wydawnictwem w historii tego zespołu był jednak siedmiocalowy singiel „We Stand To Fight” z 1985 roku, którym zainteresowała się wytwórnia EMI, jednak z niewiadomych powodów szybko się wycofała, po nagrywaniu została jedynie wersja demo trzech utworów. Singiel jest uznawany za jedną z tych muzycznych cegiełek dzięki którym powstał i rozwinął się power metal. Nieznane są przyczyny dlaczego zespół nie wydał żadnego pełnometrażowego albumu, ani dlaczego się rozpadł i tak naprawdę nie jest to istotne, bo to, co po nich zostało to rzecz absolutnie fenomenalna i warta posłuchania. 


Siedmiocalowy singiel „We Stand To Fight” zawiera dwa utwory: „High Treason” i numer tytułowy. To, co zostało na tym wydawnictwie zawarte, mimo upływu lat brzmi potężnie i świeżo. Na szczególną uwagę zasługuje numer tytułowy właśnie, który poraża sekcją rytmiczną. Świetny, pędzący riff i galopada do jakich z powodzeniem ostatnio wracają grupy w rodzaju Steelwing czy Skull Fist. Silnie słychać w tym kawałku inspirację grupą Diamond Head. Podobne odczucia słychać w równie kapitalnym „High Treason”, który przypomina też trochę wczesne Iron Maiden. Jednak nie ma się wrażenia bezmyślnej kopii, naprawdę słychać, że chłopaki mieli pomysł na swoje granie, niepowtarzalny styl. To po prostu niesamowicie dobrze brzmiące kawałki, wpadające w ucho i nie chcące z uszu wyjść. Wsłuchajcie się w ten fantastyczny bas, w tę zwartą konstrukcję riffów i perkusyjnej kanonady.

Zespół z swoją "siedmiocalówką"
Na demie z 1987 roku znalazły się trzy utwory. Pierwsze co się rzuca w uszy, to znacznie gorsza produkcja, która nie jest już tak potężna i wbijająca się w pamięć jak ta z siedmiocalówki. Nie oznacza to jednak, że znalazły się na nim utwory gorsze. Bynajmniej. Otwiera demówkę utwór „Fool’s Gold”, który jednocześnie miał być numerem tytułowym nie powstałej epki. Wolne epickie wejście, oparte na gitarowym riffie, biciu dzwonów i perkusyjnym bridge’u, a następnie wyśmienity riff, od którego zaczyna się galopada. Gdyby utwór miał takie brzmienie jak singiel… ale i tak brzmi niesamowicie. Zaraz po nim „Hideway” – jak wyjęty z Iron Maiden z okresu Paula Di’Anno. Zresztą to bardzo dobry kawałek, w którym wyraźnie też słychać zapętlone power metalowe riffy i prekursorskie podejście. Wisienkę na torcie stanowi utwór „Seek And Destroy”, który oprócz tytułu nie ma z Metallicą absolutnie nic wspólnego. Znów trochę jak z Iron Maiden, a trochę jak z Diamond Head, a nawet jak z ówczesnego Manowar. Przy lepszym nagłośnieniu byłby to utwór fenomenalny i niezwykle epicki. 

Wyraźnie słychać, że w tym zespole drzemał ogromny potencjał. Pewnie nigdy nie osiągnąłby takiego statusu jak Iron Maiden czy legendy power metalu w rodzaju Helloween czy Blind Guardian, ale zasługują na uwagę – to naprawdę kawał świetnego grania, które po latach brzmi kapitalnie. Moim zdaniem wstyd nie znać, zaś wielbiciele klasycznego heavy metalu będą zachwyceni.


4 komentarze:

  1. Wszystko fajnie, ale ten wokal mi tu nie odpowiada. :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Biorąc pod uwagę, że zespół nie zdołał nagrać niczego więcej ani zaistnieć szerzej, bez względu na to czy wokal słaby czy nie, należy się im ogromny szacunek, słucham tych kawałków i się dziwię dlaczego potraktowano ich tak po macoszemu, żeby nie powiedzieć olewczo - zmarnowano talent chłopaków, a jak się pomyśli, że dziś bracia Sheldon marnują się jako informatycy tym bardziej krew zalewa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko super, tylko nie wiem gdzie ty tu słyszysz power metal?
    Klasyczny trash/speed.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drobne inklinacje są wychwytywalne, poza tym, o tym, że Virtue miał zapędy do power metalowego grania można poczytać w innych miejscach, więc z przysłowiowej dupy tego nie wziąłem. :)

      Usuń