Pierwotnie tekst ukazał się w całości na WAFP!
Zdążyli! Rok Miłosza już się kończy, ale udało się – Kiev Office udostępnili długo zapowiadany mini album poświęcony wybitnemu polskiemu nobliście. W notce dołączonej do wydawnictwa można przeczytać, że muzycy zafundowali sobie podróż w czasie do lat 80., a także, że nieboszczyk Czesław obraca się w grobie jak dziecięcy wiatraczek na wietrze. Tego drugiego akurat nie jestem taki pewien...
Zimnofalowy i niezwykle uzależniający Na cześć księdza Baki to
istny teatr absurdu przywołujący groteskowe sztuki Mrożka. Muchy
wykonują dziwne ruchy przed naszymi oczami, gdy od pierwszych dźwięków
zatapiamy się w ścianie kontrolowanego hałasu. Nad strumieniem
jest duetem Michała Miegonia z Asią Kucharską, łagodniejszy i wietrznie
unoszący się w przestrzeni, bardziej skłaniający do zadumy niż do zabawy
jak poprzedzający go kawałek. Po relaksie nad strumieniem przyszedł
czas na Naukę. Od pojedynczych dźwięków basu do ekstatycznej
ściany niczym z Duran Duran albo Depeche Mode. Wykrzykiwane słowa ginące
w natłoku muzycznych zdarzeń… Własne tajemnice, ostatnie na
EP-ce, są z kolei najbardziej przebojowe. Brzmią trochę jak wyjęte z
twórczości Lombardu, Brygady Kryzys albo Lady Pank, a nawet wczesnego
U2. Rewelacja.
Szesnaście minut zerkania w różne muzyczne kąty lat 80. i poezja
Czesława Miłosza podana w sposób świeży i niesztampowy, energetyczny i
skłaniający do przemyśleń. To nie tylko hołd złożony wspaniałemu poecie,
ale także ukłon w stronę słuchaczy. Z jednej strony otrzymujemy
kontynuację stylistyczną Antona Globby, a z drugiej zbiór piosenek, które również mocno nie odbiegają od niedawno wydanego Hexagonu Marli Cinger.
Czesław Miłosz nie przewraca się w grobie, ale uśmiecha pod nosem, grozi
palcem, a następnie tak jak Kiev Office poecie, przybija pionę nam
wszystkim. Wszak kochamy Miłosza, a Miłosz kocha nas. Miłosz kocha Kiev
Office.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz