Po śląsku pisać nie umiem, bo śląskiego nie znam, dlatego też ten tekst będzie po polsku. Oberschlesien, czyli polski Rammstein, czy też raczej śląski, niedawno wydał swoją drugą płytę. Bardzo dobrą zresztą i jeszcze ciekawszą od "I". Sprawdźmy, co się u nich zmieniło...
Dobrze jest już w otwierającym płytę numerze "Ajza", w którym obok dźwięków przypominających przesuwanie się taśmy magnetofonowej w odtwarzaczu szybko pojawia się szybka perkusja, energiczny gitarowy riff oraz nieco gotyckie klawiszowe tło. Mimo to utwór utrzymany jest w dość wolnym, kroczącym tempie przywodzącym na myśl pracę maszyn kopalnianych. To uczucie znakomicie towarzyszy słuchaczowi przez cały album. Po nim się utwór odrobinę balladowy "Samotny" w którym w ciekawy sposób połączono ciężkie (miejscami djentowe) riffy, industrialne dość wolne tempo z klawiszami, które mogłoby okraszać utwór popowy lub z jakiegoś progresywnego zespołu. Perełką, niemal wyrwaną z Rammsteina i w pewnym stopniu będącym parafrazą "Feuer Frei!" jest "Fojerman". Szybkie tempo, wpadający w ucho riff i ciekawie rozplanowane zwolnienia łączone z przyspieszeniami, skocznym klawiszem oraz dźwiękami syren wozów strażackich na początku utworu sprawiają, że niemal ma się wrażenie uczestniczenia w dramatycznej akcji ratunkowej pośród dzielnych strażaków.
Równie refleksyjny, choć poruszający inny temat społeczny, jest kawałek zatytułowany "Niychciane dzieci". Ten rozwija się spokojnie od akustycznej gitary okraszonej elektronicznymi samplami w tle, a następnie od nieco szybszego, pochodowego i bardzo wpadającego w ucho rozwinięcia. Całość przywodzić może na myśl twórczość Masona, zwłaszcza z ostatnich lat, ale nie ma tu miejsca na nieumiejętne kopiowanie. Bardzo udany jest też utwór poruszający tematykę historyczno-marynistyczną, a opowiadający o "ORP Orzeł". W tym utworze bliżej jest do rodzimej Horytnicy niż do szwedzkiego Sabatonu, ale z obowiązkowym dodatkiem bogatej elektroniki i klawiszy. Wciągający to kawałek, w którym nie brakuje przebojowego refrenu, melodyjności i interesujących rozwiązań ponownie łączących zwolnienia z ciężkimi riffami. Udany jest też mocny i bardzo szybki "Krzyż". Interesujący jest też tekst mówiący po prostu o zagubionym w swojej wierze człowieku. O religii i wierze poniekąd mówi też kolejny utwór, "Boży gniew". Ten znów zaczyna się dość niepozornie i spokojnie, by po chwili zacząć się rozwijać w gotyckim, niemal progresywnym stylu - od pojedynczych mrocznych riffów aż po pełne szybsze, choć utrzymane w pochodowym tempie dźwięki.
Po nim pojawia się znakomity i wybrany na pierwszy singiel "To nie sen" do którego zrealizowany pachnący nieco "Wojną polsko-ruską" Masłowskiej teledysk. Szybkie, wręcz agresywne riffy, syrenowa elektronika i bardzo przebojowe, dynamiczne tempo. Nie sposób też nie nucić razem ze Stawińskim, wokalistą zespołu. To także jeden z ciekawszych numerów na płycie (choć żadnemu nice nie brakuje, to jedyną rzeczą którą można by zarzucić jest monotonność kompozycyjna i niepełne wykorzystywanie potencjału wszystkich muzyków i efektów). Następnym mocnym akcentem jest "Strach", który został oparty na popularnej rymowance dziecięcej oraz świetnym klawiszowo-gitarowym motywie przewodnim. To także kolejny potencjalny przebój, którego nie powinno zabraknąć na żadnym koncercie tej grupy. Również tutaj doszukać się można dalekich ech Rammsteina czy choćby takiego Device. Bodaj najdziwniejszym, ale też pokazującym nieco inne oblicze Oberschlesiena, bo w pełni nawiązujące do gotyku w stylu Bauhaus czy Type-O-Negative, jest znakomity kawałek "Król Olch" oparty o tekst Johanna Wolfganga Goethego. Do tego przygotowano równie udany, nieco teatralny, teledysk. Jeden z moich absolutnych faworytów. Nie pogardziłbym też płytą, która w całości poszłaby w taką stronę. Album zaś wieńczą dwa utwory: udany, także gotycki w klimacie "Ślonski Pieron" oparty na tekście i melodii "Górniczego walczyka" i singlowa wersja "To nie sen".
Nie mam wątpliwości, że to jedna z tych polskich grup obok których nie da się przejść obojętnie. Pozornie tylko jest to taki zespół, który naśladuje Rammsteina, jednak to, co ich wyróżnia to śpiewanie po śląsku i nieco większe przykuwanie uwagi do brzmienia, które nie jest tak toporne jak u Niemców, a zdecydowanie bardziej melodyjne i zróżnicowane. Oberschlesien nie stroni od nawiązań, ale udało im się wypracować swój własny, rozpoznawalny styl i to nie tylko z racji wspomnianego już śląskiego, ale także z racji mniejszego epatowania kontrowersją. Najnowszy album to kawał porządnego, chwytliwego i ciężkiego grania do którego będzie się wracało często i oby w takiej formie byli jak najdłużej. Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz