Okładka drugiej części gry "Knights of the Old Republic" |
Druga część słynnej gry "Knights of the Old Republic" pojawiła się 6
grudnia 2004 roku na platformie Xbox, a następnie 8 lutego 2005 roku w
wersji na komputery stacjonarne. Tym samym minęło dziesięć lat od jej
powstania. Tym razem jednak postanowiłem zaprosić do tego specjalnego,
dwunastego już Wydziału Filmowego, MakaBa z bloga Silva Rerum, który
możecie śledzić na Gameplay. Razem zajmiemy się muzyką przygotowaną na
potrzeby gry (oficjalnie nigdy nie wydaną), obecnie należącej do "Legend", czyli dawnego kanonu
Rozszerzonego Uniwersum Gwiezdnych Wojen. Podejmiemy się również
refleksji odnośnie gry, opiszemy wrażenia i spróbujemy przybliżyć ją,
tym którzy jeszcze w nią nie grali. W części drugiej rozmawiamy o muzyce napisanej przez Marka Griskey'a. Jednocześnie ostrzegamy przed potencjalnymi spoilerami odnośnie fabuły i rozgrywki.
Muzyka
Lupus - Jak słusznie zauważyłeś, atmosferę w KotORze również tworzy muzyka. Tą stroną w przeciwieństwie do pierwszej odsłony zajął się Mark Griskey zamiast Jeremy'ego Soule'a. Wieloletni współpracownik LucasArts znany także jako kompozytor muzyki w ramach projektu multimedialnego "Star Wars The Force Unleashed", do którego wrócę innym razem. Nie odniosłeś wrażenia, że z zadania powierzonego w ramach "The Sith Lords" wywiązał się znacznie gorzej niż Soule?
MaKaB - Jeśli chodzi o muzykę, to nie zgodzę się, że Griskey stworzył gorszą ścieżkę dźwiękową niż Soule. Powiedziałbym, że raczej porównywalną, a momentami nawet lepszą. Dlaczego? Zasadniczo ścieżkę dźwiękową do "The Sith Lords" można podzielić na trzy grupy: utwory nastrojowo-tajemnicze wprowadzające w intrygę, kawałki bitewne oraz pozostałe. W większości z nich przewijają się podobne motywy, ale nieco odmiennie aranżowane.
W moim odczuciu "utwory tajemnicze" zdają egzamin jako tło dla
akcji w grze, komponując się z ogólnym wydźwiękiem produkcji. Niestety słuchane
samodzielnie nie porywają ze względu na powtarzalność, a i niektóre kompozycyjnie
są zbyt minimalistyczne (ubogie?), aby się nimi nacieszyć. Pod tym względem
Soule wygrywa ogólną jakością i różnorodnością. Griskey natomiast zwyżkuje,
jeśli chodzi o tematy batalistyczne. Podniosłe, zwięzłe, z przytupem, przy
takim "Czerka Site" (po sieci krąży także jako "Telos Battle") można od razu sobie wyobrazić triumfalny
przemarsz wojska. Te kawałki bronią się
również poza płytą. Są też pozostałe utwory pokroju muzyki w kantynie ("Iziz
Cantina").
Lupus - Griskey nie miał łatwego zadania. Musiał tak naprawdę wejść w buty Soule'a, który pod względem muzycznym stworzył cały klimat pierwszego KotORa. I pod tym względem zdecydowanie poległ. Jak zasygnalizowałeś, jego kompozycje to raczej obrazki, krótkie fragmenty, którym brakuje rozwinięcia - zaczynają się i zaraz kończą. Do tego dochodzi spora powtarzalność motywów. Soule znacznie bardziej rozbudowywał swoje utwory, mocniej nawet przeplatał je znanymi z filmów motywami williamsowskimi, które miały nam uzmysłowić, że to wciąż są Gwiezdne Wojny.
Tymczasem słuchając muzyki napisanej przez Griskeya odnosiłem wrażenie, że
mógłby to być soundtrack do dowolnej gry niekoniecznie, a nawet wcale,
niepowiązanej z SW. Co ciekawe zupełnie inaczej podejdzie do muzyki do
"The Force Unleashed" gdzie będzie miał pełną kontrolę nad swoją
wizją. Tu musiał zmierzyć się z Williamsem i Soulem i niestety się to nie
udało. Na szczęście jak już powiedziałeś są też jasne strony - jak "Czerka
Site", który jest jednym z najciekawszych numerów przygotowanych przez
Marka. Marszowy, bardzo filmowy, a jednak też w pewnym momencie urywa się bez
konkretnego zwieńczenia. Szkoda. Wspomniałeś też o muzyce z kantyny. Oprócz
motywu przewodniego to chyba jedyne wyraźne nawiązanie do Williamsa. Kolejna
interpretacja jizzowego plumkania wypada tu równie świeżo i intrygująco co ta
od Firgingana Band czy Maxa Rebo.
MaKaB - Cień Soule'a mógł i zapewne wpłynął na prace
przy ścieżce dźwiękowej do dwójki. Wydaje mi się, że jednak Griskey zachował
ogólny klimat muzyczny "Gwiezdnych Wojen". Czy naprawdę chcemy w
każdej grze powtórki z Williamsa? Owszem Griskey momentami oddala się od "muzycznego
kanonu", ale nie tak daleko, znalazłoby się przynajmniej kilka klasycznych
utworów. Natomiast w pełni się zgadzam co do tego, że kawałki mogłyby być
dłuższe.
Od wielu lat słucham tematów batalistycznych w muzyce i jestem zdania, że porządny utwór bitewny bardziej powinien się cechować prostotą z przysłowiowym przytupem niż nadmierną finezją i pewnie dlatego na muzykę Griskeya patrzę nieco przychylniej. Niestety, jak już zauważyliśmy, kompozytor nie do końca poradził sobie z pozostałymi utworami.
Lupus - Nie, nie chcemy powtórki z Williamsa [śmiech],
ale szczerze się obawiam, że jego muzyka do siódmego epizodu będzie niestety
bardzo zachowawcza. Bardzo ciekawą odskocznią od Williamsa jest muzyka do
"Republic Commando" Harlina, ale do tego również wrócę innym razem, w
innym tekście. Wskazany przez Ciebie "Czerka Site" zdecydowanie
jednak pokazuje, że Griskey miał kilka niezłych pomysłów, które z powodzeniem
wprowadził. Moim faworytem jest też "Dxun Jungle Landing".
MaKaB - Ciekawy wybór. Skoro przeszliśmy do ulubionych utworów, to muszę wspomnieć o "Rebuilt Jedi Enclave". Osobista perełka. Piękny, melancholijny utwór, który autentycznie mnie poruszył podczas grania. Jak nazwa wskazuje, utwór pojawia się w momencie przybycia do odnowionej enklawy Jedi na Dantooine. Odwiedzenie tego miejsca po wszystkich wydarzeniach z jedynki jest naprawdę świetnym pomysłem ze strony Obsidianiu i skłania do przemyśleń.
Drugie użycie tego utworu w trakcie gry przebiło jednak wszystko.
"Rebuilt Jedi Enclave" pojawia się podczas zakończenia gry (w moim
przypadku po jasnej stronie mocy). Pamiętam, że był chyba rok 2007, przyszłość
serii była nieznana. Świadom, że historia może nie mieć już kontynuacji,
starałem się "chłonąć" fabułę. Aż tu nagle zakończenie i ten utwór.
Koniec pewnego rozdziału, pomyślałem. Nie jestem pewny, czy utwór jest naprawdę
tak dobry, ale już zawsze będzie mi się kojarzyć z najbardziej pamiętnymi
momentami z dwójki. Nie ograniczajmy się jednak do tego utworu, jakie kawałki
zapadły Tobie w pamięć?
Lupus - Na pewno wspomniany "Dxun Jungle
Landing". To jeden z najbardziej rozbudowanych utworów Griskeya i przy tym
bardzo klimatyczny. Najpierw buduje atmosferę, poczucie tajemnicy i nagle
wybucha w kolejnym równie udanym "Dxun Battle". Ta około trzy
minutowa kompozycja jest bardzo efektowna i zawiera kilka ciekawych rozwiązań
jak bogata partia perkusjonalii, czy mrocznych pociągnięć smyczków. Świetnie
sprawdza się podczas sekwencji walki i znakomicie się go słucha poza płytą.
Ponadto również wspomniany wcześniej numer z kantyny. Z krótszych i zaledwie
zarysowanych ciekawie wypada dziewięć bardzo podobnych, a jednak różnych wersji
"Battle Suspense".
MaKaB - Z tych tajemniczych dość ciekawy wydał się mi
kawałek "Peragus Mining Facility", który stopniowo dozuje napięcie.
Zasadniczo warto także posłuchać wszystkich utworów bitewnych, trzymają one
dobry poziom. Miło słucha się wspomnianego wcześniej jizzowego "Iziz
Cantina".
Podsumowanie
Lupus - Kiedy gram raczej nie zwracam uwagi na muzykę, nie mniej jednak Griskey nie stworzył porywającego soundtracku. Znacznie bardziej czułem ducha SW u Soule'a. Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia ze złą muzyką, bo przecież pasuje do gry i do ogólnego stylu serii, ale mam poczucie sporego niedosytu. Gdy słucha się go poza grą to przelatuje, ale na refleksję czy przypomnienie sobie co ciekawszych fragmentów jest mało. Zupełnie inaczej niż w przypadku OSTa Soule'a wydaje się być pozbawiony życia, wyrwany z kontekstu jest po prostu nijaki. Poza grą nie robi większego wrażenia. Kotor II po dziesięciu latach wypada też znacznie gorzej niż jego pierwsza odsłona, pomijam oczywiście kwestie techniczne, ale wciąż pozostaje ważnym elementem Rozszerzonego Uniwersum, czyli obecnych Legend.
Ocena bez modów: 7,5/10,
Ocena z modyfikacjami przywracającymi niewykorzystaną zawartość: 8/10
Ocena muzyki w grze: 6/10
Ocena muzyki poza grą: 5/10
MaKaB - Z pewnością ścieżka dźwiękowa w "The Sith
Lords" nie należy do wybitnych, ale spełnia swoje zadanie jako ilustracja
do wydarzeń w grze. Griskey wykonał przyzwoitą robotę i niestety nic ponadto.
Co do samej gry, to oceniam ją znacznie pozytywniej. Dwójka jest po prostu inna
charakterem, nieco bardziej rozbudowana, co składa się na jej unikalność. W
efekcie "The Sith Lords" stanowi miłą odskocznię po klasycznej
jedynce, a obie części razem składają się na wciągającą historię dziejącą się
dawno, dawno temu w odległej galaktyce.
Ocena gry bez modów: 8,5/10
Ocena z modyfikacjami przywracającymi niewykorzystaną zawartość: 9/10
Ocena muzyki w grze: 7,5/10
Ocena muzyki poza grą: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz