czwartek, 15 stycznia 2015

Tydzień Urodzinowy: Massive Attack - Mezzanine (1998)




Napisał: Łukasz "Babirs" Babski

Jest taka scena w filmie „Snatch” Guy’a Ritchie’go, w której widzimy Brada Pitta w ciemną jak smoła noc na tle płonącego campera. Scenę tę przepełnia głęboka, pulsująca i hipnotyzująca linia basu. Film ten nie należy do tych puszczanych po obiedzie w niedzielę, więc siłą rzeczy pierwszy raz widziałem go mając jakieś 15 lat w ciemnym pokoju z dźwiękiem przenoszonym przez posiadaną przez rodziców wieżę. Nie zapomnę wrażenia jakie zrobiła na mnie ta scena, a już na pewno nie zapomnę tego transu i hipnozy w jaką wpadłem poddając się fali dźwięków stworzonych przez trio z Bristolu. Mrok przeżerał się przeze mnie i poczułem na własnej skórze Massive Attack.

Wspomniany kadr z filmu "Snatch", u nas wyświetlany jako "Przekręt".




Zaczęło się niewinnie od pierwszych zdobytych empetrójek, szukaniu informacji o zespole, czytaniu wywiadów i nieśmiałym zapuszczaniu się w te bliżej nieokreślone zakamarki mrocznej elektroniki. Takie brzmienie było dla mnie jednocześnie czymś nowym i czymś co znałem. Moje zainteresowanie muzyką i gust mocno wiązał (i poniekąd wciąż jest mocno związany) z tym co wyniosłem z domu. Nieobce były mi brzmienia Depeche Mode, którzy sięgają gęsto po elektroniczne brzmienia (niech będzie, że grają na syntezatorach) ani dokonania Pink Floyd czy Led Zeppelin. Środowisko jednak wywarło na mnie jakiś wpływ i będąc w największej pomyłce naszego MEN’u jaką jest gimnazjum zasłuchiwałem się w rodzimej i zagranicznej scenie hip-hop i rap (przyznam, że do tej pory lubię posłuchać klasyków i nie tylko). Mając takie, a nie inne podłoże muzyczne Massive Attack w formie jaką reprezentuje było dla mnie naturalnym łącznikiem między tym co wyniosłem z domu, a tym co zassałem w szkole. Jest w tej muzyce dużo elektroniki (którą uważam za ważny element rozwoju muzyki), rockowe podłoże i hip-hopowe zabarwienie dokładnie zatopione i wymieszane w smolistym klimacie. Znalazłem wreszcie coś co mnie określa jako fana muzyki i rozszerza moje horyzonty. Od tamtej pory nieustannie szukam i nie boję się próbować nowych brzmień. Massive Attack zyskało nowego dożywotniego fana, wywróciło mój muzyczny świat do góry nogami i wycisnęło ze mnie kasę na oryginalne „Mezzanine”. 

Bardzo ciężko opisuje się tego typu krążki, ale przyznam że mam ciarki za każdym razem jak zaczynam odtwarzać tę wściekle pomarańczową płytę. Tak mi już zostało po „Snatch”, do którego wykorzystano otwierającą album kompozycję „Angel”. Słuchając jej po ciemku, z zamkniętymi oczami, za każdym razem widzę płonący nocą camper. Linia basowa przeszywa mnie całego, a delikatny głos Horace Andy’ego wwierca się w serce melodycznym: „You are my angel…”. Wejście perkusji i gitar w kulminacyjnym momencie to istny majstersztyk. Dalej jest już tylko lepiej. Wyrazista linia basu, gitary i maksymalnie zagęszczona elektronika towarzyszy słuchaczowi przez cały czas trwania albumu (63 min). Wyrecytowane i niesamowicie klimatyczne „Risingson”, w którym to trzon MA, czyli Robert Del Naja i Grant Marshall dają popis jako autorzy tekstów, akustycznie zabarwione „Teardrop”, przepięknie wyśpiewane przez Elizabeth Fraser czy chociaż tytułowe "Mezzanine" to tylko przykłady znakomitych i klimatycznych kompozycji, na które składa się ta płyta. Prawda jest taka, że tego albumu trzeba doświadczyć osobiście. Recenzje nie oddadzą tego towarzyszącego odsłuchiwaniu płyty przeżycia i nastroju. 

Panowie bardzo dobrze zrobili muzyce na koniec XX wieku. Podali danie przygotowane z dbałością o detale i zaspokajające potrzeby nawet najbardziej wymagającego fana muzyki eksperymentalnej. Wyznaczyli tym samym trendy i ukierunkowali wielu młodych i zdolnych artystów. "Mezzanine" to jeden z tych albumów, które się kocha albo nienawidzi, ale na pewno nie da się przejść obok niego obojętnie.  Konsumowany po ciemku jeszcze bardziej hipnotyzuje, szkoda tylko że dni zaczęły się z powrotem wydłużać…



2 komentarze:

  1. Ten album należy do grupy moich ulubionych, a musze powiedzieć, że ja mam niewiele ulubionych płyt, raczej doceniam poszczególne utwory. Jest faktycznie swietny.
    "Teardrop" jest tez wykorzystany w serialu "House, MD" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nawet nie wykorzystywany, ile specjalnie przez Massive Attack przerobiony na potrzeby serialu, ale o tym wiedzą chyba wszyscy ;)

      Usuń