środa, 16 marca 2011

Recenzja pozytywna

Ponad skalę:
Neony – Niewolnicy Weekendu (2011) 11/10

Czy można ocenić płytę ponad skalę? Myślę, że można. W każdym razie zaryzykuję i dam tej płycie całą jedenastkę, mimo, że skala opiewa tylko na dziesięć. Ale zaraz, zaraz… niby z jakiej racji? Otóż: Siedziałem sobie z kumplem Grześkiem przy piwku, obok odbywała się próba przed koncertem grupy State Urge, a on mnie pyta: „Znasz taki zespół Neony?”. A ja odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie. A Grzesiek na to: „Aha. Pewnie nie spodobałyby się Ci…”. Postanowiłem sprawdzić sobie twórczość tej grupy. Debiutancka płyta wydana na początku tego roku, wbrew sugestii Grzesia bardzo mi się spodobała. Przyjrzyjmy się:
            Muzyka, którą oferują na tej płycie Neony to wesoły rock zmieszany z punk rockiem, art rockiem, popem i zimną falą oraz niebanalnym tekstem. Jeśli przyrównać do jakiś znanych zespołów, przychodzi mi na myśl Republika oraz Obywatel G.C, wczesny T.Love, może nawet trochę Coma z pierwszej płyty. Trzy pierwsze, a zwłaszcza grupy Ciechowskiego szczególnie.
            Brzmienie płyty jest bardzo klarowne, sterylne, z wyważoną perkusją, wibrującym basem wyłożonym na wierzch i gitary budują naprawdę ładne i ciekawe melodie, częściej jednak będąc tłem dla basu, który zdecydowanie prowadzi w większość kompozycjach.
Utwory są bardzo żywiołowe i energetyczne. W ogóle to mam wrażenie, że w czasie nagrywania materiału świetnie się chłopaki bawili, a niektóre kawałki brzmią jakby były nagrywane na setę (choćby utwór tytułowy)
            Wokal to też ciekawa sprawa – momentami brzmi bardzo szorstko i punkowo, z innej przypomina Muńka Staszczyka, a w innych Grzegorza Ciechowskiego. W króciutkim „13” przypomina mi nawet Macieja Maleńczuka (reszta utworu to szum winyla będący wprowadzeniem do ostatniego kawałka). W ogóle w utworach słychać pełną gamę inspiracji (również artystami zagranicznymi) ale zwłaszcza jednak polskimi: Ciechowskim i Staszczykiem szczególnie.
            Teksty nie są przesadzone, nie są też głupiutkimi, grafomańskimi pioseneczkami o niczym, są przemyślane i zawierają często niezwykle trafne sformułowania, momentami są bardzo dowcipne (choćby tytułowy kawałek). W dodatku wszystkie utwory są po polsku (rzecz coraz rzadziej spotykana w polskiej muzyce), napisane w sposób bardzo interesujący, intertekstualny i spójny. I co najważniejsze nie ma potworków i zgrzytów.
            Co jeszcze jest na tej płycie? Kapitalne wstawki z „Polskich Kronik Filmowych” czy przemówień partyjnych świetnie się wpasowują w stylistykę obraną przez grupę („ Made In Poland” czy „Who Iz TV?”). Odniesienia czy nawet przetworzenia do znanych utworów: „Made In Poland” brzmi jakby był to cover „Smells like teen spirit” Nirvany, zwłaszcza na początku. Pod względem żywiołowości muzyki zawartej na płycie przywodzi na myśl Muse, choć kompozycje nie są tak rozbuchane. „Prawie jak miłość” brzmi z kolei jak T.Love zmieszany z U2 z okresu „Zooropa” czy „Pop”. Dla mnie bomba.
            Do utworów najbardziej zasługujących na uwagę i należących do moich absolutnych faworytów należą: kawałek tytułowy „Niewolnicy Weekendu” (zdecydowanie zasłużyli na browar i to nie na jeden…), pomysłowy „Made In Poland”, niezwykle dowcipna (i prawdziwa) „Wasza klasa” (do wspólnego odśpiewania), przywodzące na myśl T.Love „Pani Zuo”, Republikowe „Pasożycie” i świetny również Republikowy „Who Iz TV?” (również do wspólnego odśpiewania idealny).
            Moje gusta muzyczne i gusta muzyczne Grześka trochę się różnią, ale ciężko w sumie powiedzieć czy się coś podoba czy nie, jeśli się nie posłuchało. Przynamniej w większości przypadków. Zaopatrzyłem się po prostu w płytkę i wsiąkłem bez reszty, uśmiechnąłem się i od razu jakoś tak cieplej na duszy się mi zrobiło. To bardzo świeża i przyjemna, (taka wiosenna, radosna) płyta. Dawno nie słyszałem tak dobrej polskiej płyty. Może nie jest to granie odkrywcze, ale w porównaniu do sporej ilości polskiej muzyki wybijające się ponad przeciętność i poprawiające humor, nawet najbardziej skołatany nerwami. Z takiej właśnie racji jedenastka. A najlepiej samemu się przekonać na własne uszy. Ja lecę puścić płytkę jeszcze raz, nie mogę się od niej po prostu oderwać… naprawdę nie mogę… stałem się niewolnikiem Neonów.

* Obywatel G.C – przypadek? Nie ma przypadków. Jednego już z nami niestety nie ma (wielka, wciąż nieodżałowana szkoda), drugi wciąż żyje, chodzi na koncerty i pije winko albo piwko. Ale proponuję nie brać z niego przykładu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz