poniedziałek, 14 lutego 2011

Back to the 80's


Back to the 80’s – zjawisko neothrash

W latach 80 powstał jeden z najważniejszych gatunków muzyki heavy metalowej, z którego w tym samym czasie rozwinął się speed, power, a nawet death i black metal.
To wówczas powstały takie legendarne zespoły jak Iron Maiden, Metallica, Slayer, Megadeth, Helloween czy Blind Guardian, jak również pomijane i nieco zapomniane Overkill czy Testament.
            W latach 90 trash metal ustąpił pola muzyce pop, a legendy próbując utrzymać się na rynku zaczęły wędrówki stylistyczne z ciekawymi lub nawet marnymi skutkami.
I tak Metallica zaczęła mieszać metal z bluesem i jazzem („Load” i Reload”) i muzyką poważną („S&M”), Megadeth zaczął grać dziwną mieszankę metalu z popem i elektroniką (apogeum tej skrajności osiągnął Mustaine na płycie „Risk”), Iron Maiden przeżywało kryzys związany z odejściem z zespołu Dickinsona i nieudaną próbą zastąpienia go Blazye’m (słabiutkie „The X Factor” i „Virtual XI”) Wówczas to Holendrzy wpadli na pomysł death metalu z odchyłami do tradycyjnego trashu[i], a Sepultura i Soulfly zaczęła eksperymentować ze stylistyką i powstał gatunek zwany groove metalem. Postanowiono też połączyć punk rocka z heavy metalem i powstał kolejny gatunek zwany metalcore, a zaraz za nim powstała cała masa innych core’ów.
            Zaś około roku 2000 w Stanach Zjednoczonych powstaje ruch zwany New Wave of American Heavy Metal, którego ojcami, można z całą pewnością określić wyśmienite grupyęnością określić wyśmienitącany przez samego Bruce' poniżej).
ycyjnego trashueavy Metal, którego ojcami można z całą pewnoś Lamb of God oraz DevilDriver. Z kolei od kilku lat można zaobserwować masowy powrót do stylistyki lat 80. Zarówno legendy takie jak Metallica (słabe „Death Magnetic”), Megadeth (rewelacyjna „Endgame”) czy Overkill, który wydał fantastyczną płytę „Ironbound” na początku zeszłego roku, jak i nowe młode zespoły zaczynają wracać do tradycyjnego heavy metalowego łojenia. Niektóre nowe zespoły od samego początku swojego istnienia stawiają na trash, a jeszcze inne ewoluują stylistycznie w tym kierunku. Do drugiej kategori można zaliczyć wspomniane Lamb of God, fantastyczne i z płyty na płyty coraz lepsze Bullet For My Valentine, czy Full Blown Chaos. Do pierwszej z kolei należy świetny Lazarus A.D, poboczny projekt Derricka Greena (wokalisty Sepultury) Musica Diablo, Incite Ritchiego Cavalery czy polecany przez samego Bruce’a Dickinsona Warpath.
            Oto opowieść o tym jak Metallica wpada do własnoręcznie wykopanej trumny, o tym jak nowe, bardzo interesujące zespoły wbijają w nią gwoździe i o tym jak naradzają się nowe legendy. Postaram się przybliżyć trzy bardzo obiecujące zespoły, które grają tradycyjnie pojęty trash metal i zwiastują nową erę tego gatunku – metalcore’owy Full Blown Chaos, soczysty Lazarus A.D i bardzo surowy Warpath.

            1.Full Blown Chaos

            Grupa powstała w Floral Park w Queens w Nowym Jorku. W 2001 roku własnym sumptem wydali epkę, a trzy lata później z nowym wokalistą drugą epkę „Prophet of Hostility”, której producentem był znany z Hatebreed Jamey Jasta i jego wytwórnia Stillborn Records.
19 października 2004 wydają debiutancki album „Wake the Demons”, który został przez krytyków określony jako „piosenki wewnętrznej pierwotnej siły, oparte na mocnych szarpanych riffach i dynamicznej sekcji rytmicznej”. Na kolejnej płycie „Within The Grasp Of Titans” z 2006 roku ta pierwotna wewnętrzna siła była kontynuowana. W tym samym roku pojawiają się na kliku koncertach w trakcie Ozzfest. 21 sierpnia 2007 roku wydają płytę „Heavy Lies the Crown”, a w tym roku wydali miażdżącą kolejną płytę, zatytułowaną po prostu „Full Blown Chaos”.
            Z jednej strony jest to typowy metalcore, oparty na rwanych riffach, łomoczącej perkusji, charcząco-growlowanych wykrzykiwanych wokalach i szybkich melodyjnych, z reguły dość krótkich utworach. Z drugiej jest to granie tak mocno przefiltrowane przez trash metal, co słychać zwłaszcza na najnowszej płycie, że nie sposób odmówić grupie obecności wśród tradycyjnego heavy metalu. Zdecydowana większość utworów ma tak ogromną ilość zmian temp, rytmów i riffów, że spokojnie można by z nich wykroić masę niesamowitych kawałków. Sami muzycy podkreślają, że ich „zadaniem jest utrzymać konwencję muzyki z ich podwórka z innymi kierunkami, które ich kręcą, zwłaszcza tych z pogranicza metalu i hardcore’u.”

            2. Warpath

            Ten brytyjski kwartet powstał w 2003 roku w Walii z inicjatywy gitarzysty i wokalisty Richarda Gossa oraz jego przyjaciół basisty Garetha Allena, gitarzysty Pete’a Hawthorne’a i perkusisty Jamesa Davenporta. W 2010 roku Hawthorne podjął decyzję o opuszczeniu grupy znajdującej się w trakcie trasy koncertowej, a jako powód odejścia podano „problemy osobiste”. Nowym gitarzystą grupy został Leigh Chambers. W 2008 roku wydali debiutancką, bardzo dobrą płytę „Damnation”.
            Tematyka utworów oscyluje wokół okrucieństwa, śmierci i nowego światowego porządku. Płytę polecał w swojej audycji na BBC RadioOne Bruce Dickinson, wieloletni lider i wokalista Iron Maiden, określając muzykę zespołu jako „rasowy trash metal z korzeniami w latach 80.” I nie są to słowa ani trochę przesadzone. Chłopaki naprawdę mocno siedzą w stylistyce tamtych lat, ale nie kopiują żadnych legend, wypracowali własny styl, który zawiera się naturalnie w szybkich tempach, ostrych riffach, melodyjnych solówkach i długich introdukcjach. Wszystko jest nagrane bardzo surowo i brudno, garażowo i trzeszcząco, co nadaje płycie specyficzny klimat. Wiele do życzenia pozostawiają wokale, ponieważ barwa i stylistyka jest dość nieciekawa, należy, więc puścić je mimo uszu i wsłuchać się w warstwę muzyczną, która jest naprawdę interesująca. Jest to zespół zasługujący na uwagę nie tylko dlatego, że jest polecany przez Dickinsona, ale również dlatego, że ma szanse na wybicie się do szerszego grona słuchaczy. Jedyne co będą musieli zmienić na kolejnych płytach, to dopracować wokale lub po prostu zmienić wokalistę, ale tak naprawdę to jest kwestia gustu, komuś taki śpiew może się podobać, jak dla mnie jest męczący.

             3. Lazarus A.D

            Powstał w 2005 roku w Kenosha w Wisconsin jako Lazarus. Przyrostek A.D został dodany aby uniknąć roszczeń prawnych. W 2006 roku występował jako support Anthraxu , a w 2007 roku zrealizowali swój debiutancki album „The Onslaught”. Wydany własnym sumptem materiał rozsyłali do różnych wytwórni, te jednak odrzucały go i odprawiali zespół z przysłowiowym kwitkiem. Jednakże pochlebna krytyka środowiska i krytyków zwróciła uwagę Metal Blade Records, która wyciągnęła zespół z podziemia i podpisała z nimi kontrakt. W 2009 roku zrealizowali ponownie materiał z debiutanckiej płyty, a zespół wystąpił w kwietniu z Amon Amarth i Goatwhore, a w maju i czerwcu wyruszył w trasę z Testamentem. Na początku lutego tego roku zaś został wydany drugi album grupy „Black River Flows”. Płytę promuje singiel „The Ultimate Sacrifice”. Grupa już zapowiada, że trzeci album będzie zawierał materiał zbliżony do stylistyki groove metalowej.
            Obie dotychczasowe płyty zespołu są naprawdę mocnym i bardzo świeżym odczytaniem stylistyki lat 80. Mamy tu rozbudowane pod względem struktury riffy, soczyste solówki i bardzo dobre teksty ze świetnym wokalem.
            Jeff Paulick, gitarzysta i wokalista zespołu powiedział o drugiej płycie tak: „W ciągu ostatniego roku musieliśmy zmierzyć się z osobistymi tragediami, które zawarliśmy w tekstach utworów. Poprawiliśmy też wokale, które są bardziej przemyślane, urozmaicone i dopracowane.”  Grupa nie kopiuje żadnego zespołu z tamtych lat, wykorzystując osiągnięcia współczesnej techniki grają w oryginalny sposób tradycyjny heavy metal, podany w sposób bardzo świeży i mięsisty. Lazarus A.D zasługuje na uwagę, ponieważ jest to naprawdę kawał dobrej muzyki, która na długo zostaje w pamięci. Zespół ten ma szansę stać się najważniejszym zespołem nowoczesnego heavy metalu, a zwłaszcza naradzającego się na naszych oczach i w naszych uszach neotrashu.

            Metallica się wypaliła już dobre kilka lat temu (wcale nie na „Kill’em all”, ale raczej po „Czarnym albumie”) i teraz nadszedł czas, aby dać szansę nowym młodszym zespołom, a zwłaszcza Lazarusowi A.D. Lider tej grupy powiedział też słowa, które posłużą za idealne podsumowanie artykułu, ale także stanowią zapowiedź, nie tylko narodzin nowego gatunku heavy metalu, ale także nowego rewelacyjnego zespołu, mającego szansę strącić z tronu zjadających swój ogon Bogów: „Jesteśmy siłą, z którą trzeba się liczyć, która nie podąża za jakimś trendem. Myślimy długofalowo...”


[i] O tym w artykule „Niderlandzki Death Metal”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz