Swobodni jeźdźcy:
- od southern rocka do stoner metalu (część III - ostatnia)
4.2 Black River
Grupa powstała w 2008 roku jako nowe wcielenie rozwiązanego Neolithic. W tym samym roku został wydany debiutancki album zatytułowany po prostu „Black River”. Płyta uzyskała m. in. nominację do Fryderyków oraz nagrody rozgłośni radiowej Antyradio
W skład weszli muzycy nie byle jacy, bo: Dariusz „Daray” Brzozowski na perkusji (m. in. Vesania, Neolithic, Vader, Hunter, Dimmu Borgir), Artur Kempa na gitarze, Tomasz Wróblewski na basie (Vesania, Neolithic, Behemoth), Piotr Witulich na gitarze (Neolithic) oraz Maciej Taff na wokalu (Rootwater, Geisha Goner, Testor, Neolithic).
Już w roku 2009 supergrupa zaprezentowała kolejne wydawnictwo „Black’n’roll”. Aktualnie zespół zawiesił działalność na czas nieokreślony z powodu poważnej choroby Macieja Taffa, co nie przeszkodziło w grudniu 2010 roku wydać trzecią płytę pod tytułem „Trash”. Na tej płycie znalazły się odrzuty z sesji nagraniowych obu płyt i kilka utworów koncertowych. Odrzuty odrzutami, ale wiele zespołów chciałoby mieć takie odrzuty, które brzmią jak pełnoprawne utwory i takimi właśnie są, po prostu nie znalazły się na poprzednich płytach grupy.
Styl grupy ciężko w sumie opisać, bo jak opisać płyty, na których znajdują się same doskonałe utwory i to takie, które trafiają do celu jak doskonale wymierzony pocisk i to w dodatku wykonaniu takich muzyków? Spróbujmy… na pierwszy rzut ucha to po prostu rock’n’roll, albo taki mocniejszy southern rock po polsku. Idąc dalej można takie granie określić jako rasowy stoner metal, z tą różnicą, że tak naprawdę grupa wypracowała swój własny niepowtarzalny styl, który na drugiej płycie określili jako black’n’roll. I jest coś w tym. Na basie mamy przecież kolesia z Behemotha, a na perkusji jest człowiek, który bębni nawet z Dimmu Borgir… a muzyka to właściwie taki black-death metalowy… southern rock właśnie. Mamy utwory stosunkowo krótkie (do pięciu minut) zbudowane na potężnych riffach, łomoczącej i pędzącej perkusji, nisko osadzonym basie i wyśmienitym wzorcowym wręcz wokalu Macieja Taffa, którego uważam, za najlepszego polskiego wokalistę.
Jest niezwykle wszechstronny i utalentowany – to taki nasz polski Derrick Green
Tematyka utworów to osobna sprawa, mamy bowiem utwory m.in. o piciu na umór („Young’n’drunk” z drugiej płyty), o podróżowaniu bezdrożami południa („Desert Rider” czy „American Way” z płyty „Trash”), czy nawet tematy socjalne („Street Games” czy „Fanatic” z pierwszej), o trudnych kobietach („Punky Blond” z pierwszej czy „Isabel” z drugiej) a nawet żarty muzyczne pokroju „Jumping Queeny Flash” będący coverem przeboju Rolling Stonesów „Jumping Jack Flash” z hymnem Wielkiej Brytanii „God Save the Queen”.
W ogóle atmosfera tych nagrań jest bardzo luźna, żywiołowa i pełna niespożytej energii. Nawet w akustycznych utworach („Silence” z pierwszej czy „Free Man” z płyty „Trash”) słychać kipiące emocje. I do tego jeszcze dochodzą niesamowite umiejętności muzyków, które razem są mieszanką iście wybuchową i niezwykle świeżą.
Bardzo amerykańska muzyka prosto od polskich gigantów. Tak należy ich określić, a płyty, wszystkie trzy to dosłownie walec, który przejeżdżając przez głowę zostawia tylko miazgę.
Powyższe przykłady znakomicie pokazują, że rock z amerykańskiego południa ma się doskonale i inspiruje na całym świecie. Mało tego, cały czas się rozwija i wchłania coraz to kolejne odmiany rocka i heavy metalu. Zespołów grających w ten sposób, inspirujących się klasykami i tworzącymi własne odczytania tej stylistyki można by mnożyć pewnie bez końca i znalazłoby się na pewno jeszcze wiele niesamowitych grup obracających się w tych stylistykach. Nie pozostaje nic innego, jak założyć skórzaną kurtkę i usiadłszy za kierownicą naszego jednoślada lub muscle cara udać się w podróż po bezdrożach, w podróż po nieznanych pustyniach prosto w palące słońca Teksasu…
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz