wtorek, 24 lipca 2018

Maiden United - Empire of the Clouds EP (2018)


Brytyjsko-holenderski akustyczny projekt specjalizujący się w coverach Iron Maiden po wydaniu trzech płyt studyjnych postanowił przypomnieć o sobie wydawnictwem wyjątkowym, po biorącym na warsztat epicką suitę "Empire of the Clouds" z dwupłytowego "The Book of Souls" brytyjskiej legendy heavy metalu. Czy można niesamowity utwór przemienić w coś jeszcze cudowniejszego?

Zanim przysłuchamy się najnowszej przeróbce Maiden United należy napisać kilka słów o grupie, bo przypuszczam, że niektórzy mogą nie wiedzieć z kim i z czym właściwie mają do czynienia. Formacja Maiden United powstała w 2006 roku na potrzeby uczczenia duńskiego konwentu fanów Iron Maiden, który odbywał się w Dynamo, Eidhoven. Joey Bruers z kilkoma zaproszonymi muzykami postanowił zaprezentować utwory brytyjskiej legendy w nietypowych, akustycznych aranżacjach, zachwycając swoim pomysłem obecnego na miejscu Steve'a Harrisa, basistę Iron Maiden. Projekt zagrał następnie kilka koncertów z kolejnymi aranżacjami, przy których pomógł Bruersowi, Ruud Jolie z Within Temptation. Tak też powstał materiał zatytułowany "Mind the Acoustic Pieces" będący reinterpretacją klasycznego już albumu "Piece Of Mind". Swoją premierę krążek miał 9 grudnia 2010 roku, a ponadto zaśpiewał na nim Damian Wilson znany z Threshold i Headspace oraz gościnnie Anneke von Giersbergen. Po trasie koncertowej promującej album zespół zabrał się za nagrywanie kolejnej płyty, tym razem skupiającej się na utworach z różnych wczesnych płyt. Nagrany ponownie z Damianem Wilsonem "Across the Seventh Sea" ukazał się we wrześniu 2012 roku, a następnie w 2015 pojawił się "Rememberance" sięgający również po nieco nowszy repertuar z okresu Blaze'a Bayleya, który zresztą gościnnie zaśpiewał na płycie. Ponadto na trzecim albumie usłyszeć można było Paula Di'Anno, Marcelę Bavio znaną choćby ze Stream Of Passion, oczywiście Damiana Wilsona oraz... holenderskiego rapera i wokalistę pop Wudstika, znanego też z gościnnych występów z grupą Ayreon. Ten ostatni zresztą w całości zrealizował z Maiden United niezwykłą wersję "Empire of the Clouds", która ukazała się 7 czerwca tego roku.

Suitę wykonano podczas występu w The Royal Theatre w Amsterdamie, podczas koncertu który odbył się 27 stycznia, a znakomity odbiór skłonił grupę do tego, by nagrać także wersję studyjną. Wydawnictwo ostatecznie zawiera podzielony na cztery części utwór oraz trzy części nagrane podczas koncertu w Carre, także w Amsterdamie. Co ciekawe, obie wersje nieznacznie się między sobą różnią. Żeglarzami w przestworzach, opowiadających historię brytyjskiego sterowca, Srebrnego Ducha R101 zostali wokalista Wudstik, gitarzysta Ruud Jolie, basista Joey Bruers, pianista Huub van Loon, wiolonczelista Perttu Kivilaakso (znany z Apocaliptyki), grający na klawiszach Hammonda Thijs Schrijnemakers, perkusista Mike Coolen oraz narrator Edward Reekers. Tu zaś nasze oczy powinny skierować się na przepiękną grafikę płyty ukazującą płonący sterowiec na tle mapy z epoki. Sterowiec, znany jako Srebrny Duch R101 rozbił się podczas swojej dziewiczej podróży w północnej części Francji 5 października 1930 roku, zamykając okres dominacji sterowców w przestworzach*, marzeń i wielkiego kunsztu technicznego związanego z tymi maszynami, a wreszcie pogoni za zbudowaniem "imperium pośród chmur". Jak przedstawia się ta wersja historii sterowca w muzyce według Maiden United?

Przepięknie i niezwykle epicko, chyba nawet jeszcze bardziej niż oryginał, a przynajmniej pod względem muzycznym i kapitalnie dodaną narracją historyczną prezentującą wydarzenia związane ze sterowcem, a przedstawione w suicie. Nieco inna kwestia to wokal Wudstika, który nie brzmi ani jak Bruce Dickinson, ani jak dotychczasowy i najczęściej śpiewający w wersjach Maiden United Damian Wilson. Dysponuje bardzo ciekawą barwą głosu, ale w wysokich rejestrach jego głos moim zdaniem nieco ginie, nie sili się on też by przeciągać i przemęczać swój głos, właściwie nie jest to konieczne, choć są fragmenty gdzie chciało by się usłyszeć więcej i bardziej, a nie ukrywam, że Wilson wypadłby tutaj niesamowicie. Nie jest jednak tak, że wypada on nie atrakcyjnie, bo poradził sobie znakomicie, zwłaszcza jeśli na co dzień raczej nie śpiewa metalowego repertuaru, nawet przerobionego na akustyczno-orkiestrowe aranże. Z drugiej strony przy każdym odsłuchu jego głos coraz bardziej zaczyna pasować, a wręcz można docenić świetny balans między delikatną a tą bardziej szorstką partią z trzeciej części suity. Skupmy się jednak na całości.

Zaczynamy od instrumentalnej części pierwszej będącej podobnie jak ma to miejsce w oryginale rozbudowaną uwerturą. Różni się jednak onanie tylko rozpisaniem na akustyczne instrumentarium, ale także stylizowaną na stare nagranie radiowe narracją historyczną czytaną przez Edwarda Reekersa (który co jakiś czas włącza się także w kolejnych częściach). Gitara i niesamowite skrzypce wygrywające główną melodię suity brzmią po prostu fantastycznie i niezwykle przejmująco,po chwili jednak ustępują pianinie, delikatnemu rozwinięciu z wejściem odrobinę mocniejszej gitary i perkusji. Wraz z kolejną narracją płynnie przechodzimy do części drugiej. Pianino i skrzypce oraz znakomicie prezentujący się, nieco bardziej chropawy od Dickinsona, głos Wudstika, a następnie stopniowe rozwijanie się muzycznego tła naprawdę potrafi zrobić dobre wrażenie - mało tego, ma się uczucie, że się Srebrnym Duchem leci, coś pięknego. Kolejną historyczną narracją przechodzimy do części trzeciej prezentującej tragedię sterowca. Z początku jest bardzo delikatnie, oczywiście osadzone na klawiszach, gitarze i znakomitym, emocjonalnym wokalu Wudstika, co rusz przyspieszając piękną wersją szybkiego riffu granej na pianinie, na chwilę się wyciszając i uderzając na finał z chórami sprawiającymi wrażenie jakby duchy ofiar chciały dołączyć do pieśni. Wreszcie część czwarta składająca hołd ofiarom i kończąca historię. Przejmujące dźwięki pianina, a następnie powtórzenia głównego motywu przewodniego. Znakomicie wypada tu także przejmujący wokal Wudstika, nieznacznie naśladujący manierę Wilsona. Dodatkowo do wersji studyjnej dołączono wersję koncertową zarejestrowaną podczas koncertu w Amsterdamie, w której Wudstik wypada jeszcze bardziej przekonująco i niezwykle naturalnie.

Ocena: Pełnia
Oryginalna wersja nawet teraz wydaje mi się za długa i zbyt pompatyczna, ale to, co z kompozycją zrobiło Maiden United jest naprawdę niesamowite. Utwór zachował podniosły charakter, ale jednocześnie zyskał niezwykłą lekkość, płynność i jeszcze bardziej epicki, a zarazem przejmujący charakter. Przy poprzedniej płycie tej formacji miałem nieco mieszane uczucia i miałem wrażenie, że złapali zadyszkę, ale tą kompozycją udowadniają swoją wysoką formę i pomysłowość. To jeden z tych coverów do których chce się wracać, a Maiden United to zdecydowanie jeden z najciekawszych i nietuzinkowych zespołów grających cudze numery, w tym wypadku legendarnego Iron Maiden, które z całą pewnością da czadu na dwóch, krakowskich koncertach. Warto znać, warto się... zakochać.

* Formalnie okres ten zakończył się wraz z kolejną katastrofą związaną z niemieckim sterowcem "Hinderburg", który rozbił się w 1937 roku.

Suitę można w całości posłuchać na Spotify Maiden United pod tym adresem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz