niedziela, 29 lipca 2018

Muzyczna Biblioteka: Joel McIver - Slayer Krwawe Rządy















Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o Slayerze. A przynajmniej jeśli mówimy o osobach słuchających metalu. Wiele osób ubóstwia tę grupę, ale jest sporo osób, które z niej śmieszkują. Nie należę do jednych, ani drugich. Szanuję Slayera, niektóre płyty znam na pamięć, inne przesłuchałem raz albo dwa i zapomniałem o nich. Podobnie jak autor biografii formacji nie zamierzam umniejszać zasług ani wkładu w szeroko pojętą metalową ekstremę, ale przyznam się bez bicia, że nie jestem fanem Slayera. Po co zatem sięgać po książkę o tej grupie? Choćby dla znakomitego warsztatu autora tejże pozycji...

"Krwawe Rządy" zdążyły się już zdezaktualizować, bo książka wydana w 2013 roku kończy się w chwili wydania przez grupę "World Painted Blood". Nie znajdziemy tutaj więc historii najnowszej, informacji o ostatnim albumie "Repentless" sprzed trzech lat, ani o śmierci Hannemana (jedynie wzmiankowana w przypisie) czy reakcjach o tym jak jeden z najcięższych i najgłośniejszych zespołów świata ogłosił zakończenie kariery. Mimo to, jest to pozycja warta uwagi, nie tylko dla fanów Slayera, ale także dla wielbicieli muzyki metalowej jako takiej. McIver korzystając głównie z własnych materiałów, wywiadów i notatek odnośnie Slayera napisał o zespole nie z perspektywy kronikarza, czy fana, ale właściwie z punktu widzenia badacza starającego się odpowiedzieć na czym polegał i polega fenomen grupy niezmordowanie dowodzonej przez Arayę i Kinga. 

Jest to pozycja rzetelna i napisana dość prostym (ale nie prostackim) językiem, w których nie ma miejsca na zbędne komentarze czy wycieczki personalne, stawianie tez bez pokrycia. McIver swoją opinię wyraża rzadko i jedynie w kontekście stosunkowo obszernie opisywanych płyt grupy, dając więcej miejsca na wypowiedzi nie tylko muzyków Slayera, ale także osób związanych z ich środowiskiem. Co ciekawe, nie stawia też jedynie na opowieść o Slayerze, bo osadza ją obszernie na polu całego środowiska metalowego, zarówno w kontekście rodzenia się thrashu, jak i przemian lat 90tych i kryzysu tej muzyki na przełomie wieków. Sporo miejsca poświęca się tutaj także innym zespołom z kręgu, takim jak Metallica, Anthrax czy Megadeth, a nawet scenie nu-metalowej, ale zawsze w odniesieniu do Slayera czy to przez wypowiedzi muzyków czy opisywania tła historyczno-gatunkowego w danym czasie. Przedstawia McIver wzloty i upadki zespołu, pokazuje także przez pryzmat samego zespołu, świadomość tego, co było dobre, a co złe i podkreśla ów wkład Slayera, zwłaszcza we wczesnym okresie działalności na rozwój muzyki heavy metalowej. Nie ma tutaj suchych faktów, a właśnie dzięki szerokiemu kontekstowi i licznych wypowiedziach (naturalnie bez cenzury) członków Slayera, zarówno byłych jak i obecnych, lektura "Krwawych Rządów" jest szybka, przyjemna i pasjonująca, w wielu miejscach wręcz zachęcająca do ponownego sięgnięcia po płyty grupy i zweryfikowania po latach jak to jest, choć muszę przyznać, że w kilku miejscach sie uśmiechnąłem i zdrowo uśmiałem - ustępy mówiące o tym jakim to Kerry King jest wybitnym gitarzystą dla mnie były po prostu okropne, choć naturalnie taką opinią pośród niektórych na pewno się może cieszyć.

"Krwawe Rządy" to książka solidna, w której nie ma lania wody, szablonu i jednolitego ciągu opowieści o Slayerze. Posuwając się do przodu, zawsze jest miejsce na refleksje o czasie wcześniejszym oraz kondycji muzyki metalowej. To daje znacznie ciekawsze spojrzenie na historię Slayera, aniżeli gdyby ograniczyć się tylko do historii zespołu. Slayer to na pewno grupa ważna, o znaczącym wkładzie w muzykę metalową, którą można kochać, lub nienawidzić, można się z niej śmiać, ale nie można odmówić siły, samozaparcia i sporej dawki, zdrowej agresji. Taka jest też książka McIvera - napisana zgrabnie, do szybkiego przeczytania nawet jeśli nie jest się fanem grupy, ale nie stawiająca ważnych pytań, ani szczególnie potrzebna, gdyby miało jej zabraknąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz