czwartek, 27 listopada 2014

Crobot - Something Supernatural (2014)



Napisała: Milena "Lady Stoner" Barysz 

Jak dobrze znów usłyszeć brudny, piaszczysty, amerykański stoner. "Something Supernatral" to najnowsza albumowa propozycja od rock’n’roll’owców z Pensylwanii. W Europie został wypuszczony przez Nuclear Blast – Ci co znają tę wytwórnię, wiedzą, że będzie mocno, konkretnie i naturalnie bez zbędnych pieszczot...

Pierwsze co może zaciekawić i zbliżyć odbiorcę do "Something Supernatural" to okładka. Czarne, teksturowane na szaro tło i fikuśny napis Crobot – na górze. Czcionka ewidentnie pachnie stonerem – i to już wywołuje pierwszy uśmiech na mojej twarzy. Umieszczona poniżej grafika, przedstawiająca kombinację trójkątów i rogali księżycowych, z barwnym rysunkowym wypełnieniem tych kształtów, mówi jedno – będzie brud, doom i pokrętne, psycho gitary. Mam nieodparte wrażenie, że w tym przypadku jeżeli chodzi o interpretację okładki i odniesienie się, do fatycznego stanu dźwięku na albumie – nie można się pomylić. Kolejnym faktem, zwracającym uwagę na to wydawnictwo jest wytwórnia.

Album składa się z dwunastu pozycji. Już od pierwszych dźwięków doskonale słychać z czym mamy do czynienia. Jak już wspomniałam na początku, jest to typowy, amerykański, stoner. Raczej może aranż jest wykonany w tym stylu. Płyta stosunkowo przez cały czas zachowująca to samo, żywiołowe tempo, jest okraszona ciekawymi smaczkami. Bardzo fajnym zastosowaniem – w zasadzie w całej płycie jest rock’n’roll’owe brzmienie. Dodaje to pewnego rodzaju polotu tej ciężkiej i jesiennej aranżacji. Lekki brud – to Ci dopiero! No ale cóż, tak sobie Panowie wymyślili, tak też mają. Kolejnym międzygatunkowym zapożyczeniem jest wokal. Heavy metal wypisz, wymaluj. Wiem, że przez wielu jest on tak samo chwalony jak i krytykowany. Według mnie to plus dla formacji Crobot. Wysoko-skalowy śpiew w połączeniu z tym rodzajem muzyki brzmi naprawdę fajnie. A i jednocześnie da się zapamiętać na dłużej. Tak swoją drogą, pan z mikrofonem ma czym się pochwalić. Osiąga naprawdę ciekawe góry. Jestem przekonana też że to nie jest ingerencja studyjnych podkręceń. Uważam, ze na szczególną uwagę odbiorcy zasługują trzy utwory. Będą to: "Legend Of The Spaceborne Killer", "Chupacabra" i "Wizzard". Są rytmiczne, szybko wpadające w ucho, dobrze skomponowane, przepełnione wokalnymi popisami. Traktują także o czymś supernadzwyczajnym, w zasadzie jak i cały krążek.


W Stanach "Something Supernatural" zdobywa owacje na stojąco. Recenzenci i krytycy są jednego zdania, o wspaniałości tego wydawnictwa. W Europie jak i Polsce jest nieco inaczej. Tutaj już doszukują się porównań i wpływów innych formacji. Nie będę tutaj wymieniała o co chodzi, ponieważ nie w tym rzecz. Nie sztuką jest znaleźć coś podobnego do czegoś, sztuką znaleźć jest coś nowego. Zresztą, porównywać każdy może. Ja nigdy tego nie popierałam i popierała nie będę. Jakie są moje wrażenia po tym albumie? Jestem zadowolona. Może nie umieszczę go na półce z „najlepszymi wydawnictwami ever”, ale sądzę, że jeszcze do niego wrócę. Jak na stoner nie przygnębia, nie męczy jest rozrywkowo zabawowy a jednak brzmienie brudu, piasku i bluesa pozostaje. Jestem na tak. Ocena: 7,5/10 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz