wtorek, 17 czerwca 2014

R X Revisited: Turn Up The Radio! - opowiesć o grupie Autograph

Zespół Autograph w latach 80
Są zespoły, które nigdy nie znalazły szerokiego rozgłosu, choć na stałe wpisały się w historię muzyki rockowej i metalowej. Takie, którym niczego nie brakowało - poza szczęściem. Na kilka lat przed wielkim sukcesem (i równie wielkim upadkiem) takich grup jak Guns N' Roses czy Skid Row istniał zespół dziś już trochę zapomniany, czerpiący swoją inspirację choćby z dokonań Van Halena - a nazywał się Autograph. Oto opowieść o tej fantastycznej grupie...

Autograph powstał w drugiej połowie 1983 roku w Los Angeles, jako projekt solowy wokalisty, tekściarza i gitarzysty Steve'a Plunketta, który opuściwszy grupę Silver Condor (zrealizował z nim jeden album) postanowił założyć własny zespół, który szybko przekształcił się coś więcej niż projekt, w regularny zespół, który miał ostro namieszać i zagrać nawet z Ronniem Jamesem Dio, czy Whitesnake. Dołączyli do niego muzycy, z którymi już współpracował i dobrze ich znał: gitarzysta Steve Lynch, basista Randy Rand, klawiszowiec Steve Isham oraz perkusista Keni Richards. Kevin DuBrowe, nie żyjący już wokalista grupy Quiet Riot miał ponoć powiedzieć o nich, że rozkurwiali system - mieli lepszy odbiór u publiki niż Quiet Riot i Van Halen razem wzięci.
Nazwę grupy wymyślił Plunkett zainspirowany utworem "Photograph" grupy Def Lepard, który usłyszał w radiu. Podpisali kontrakt z RCA Records podczas koncertu na Madison Square Garden w Nowym Jorku pod koniec 1984 roku. Mniej więcej w tym samym czasie grali też jako support Van Halena.

1. Proszę podpisać tutaj...

Debiutancki album "Sign In Please" został wydany w październiku 1984 roku. Według Steve'a Lyncha sesja nagraniowa trwał zaledwie trzydzieści dni: Byliśmy sezonowymi grajkami, którzy pracowali szybko i zawsze byli dobrze przygotowani. - miał powiedzieć gitarzysta grupy. Wybrany na singiel utwór "Turn Up The Radio!" został nagrany jako ostatni, a szturmem wskoczył na trzydzieste miejsce listy przebojów, zdobył dla zespołu złotą płytę, a następnie pozwolił albumowi pokryć się platyną, a Lynch zgarnął za ten kawałek tytuł "Najlepszego solowego gitarzysty roku" od magazynu "Guitar Player". Utwór "Turn Up The Radio!" znalazł się serialu "Miami Vice" (w odcinku "Little Prince"), a znacznie później również w kilku grach komputerowych: w "Grand Theft Auto: Vice City" z 2009 (w radiu V-Rock z gry) oraz w niesłusznie niedocenionym "Alpha Protocol" z 2010 podczas pojedynku z obsesyjnie oszalałym na punkcie lat 80 rosyjskim narkotykowym bossem Brayko. Stacja telewizyjna VH1 umieściła ten kawałek na liście "100 najlepszych rockowych hitów", obecnie znajduje się on na zaszczytnej 93 pozycji. Kilka innych utworów z tego albumu również miało swoje filmowe przygody: "My Girlfriend's Boyfriend Isn't Me", "Deep End" oraz  "Take No Prisoners" (z płyty następnej) znalazły się na ścieżce dźwiękowej filmu "My Secret Admirer" z 1985 roku. 

Idąc za ciosem zrealizowali swój drugi album "That's The Stuff", który ukazał się jesienią 1985 roku. W ramach promocji albumu Autograph występował z Motley Crue. Krążek nie zdobył tak przychylnych recenzji jak debiut, ale mimo to zbliżył się do statusu złotej płyty. Utwór tytułowy i wybrany na singiel ""Blondes In Black Cars" znalazły się na 92 pozycji listy przebojów Billboard. Z trzecim albumem nie było już tak łatwo."Loud And Clear" pojawił się dopiero wiosną 1987 roku i zdobył najmniej przychylne recenzje, głównie z powodu małego zainteresowania promocją albumu przez wytwórnię. W teledysku do kawałka tytułowego wystąpił Ozzy Osbourne oraz Vince Neil (wokalista Motley Crue). Również i z tej płyty dwa utwory trafiły do filmu: "Dance all Night" i "She Never Looked that Good For Me" wraz z gościnnym występem całego zespołu w "Like Father, Like Son" z tego samego roku. 

W 1988 roku Autograph rozwiązuje umowę z RCA Records, a zespół opuszcza Isham. Brak klawiszowca i trudności w znalezieniu godnego następcy skłoniło zespół do skierowania swojego grania na cięższe tory. Rozpoczęły się nawet prace nad czwartym albumem, ale ugrzęzły one w martwym punkcie - żadna wytwórnia nie była zainteresowana współpracą, oprócz jednej, z której ostatecznie zrezygnowano w 1989 roku. W tym samym czasie grupę opuszcza perkusista Richards, którego na krótko zastąpił Eddie Cross. Członkowie Autographu rozczarowani sytuacją rozstali się pod koniec 1989 roku.

2. Łabędzi śpiew

Od czasu do czasu grupa pojawiała się w programach telewizyjnych i drobnych koncertach, niestety rosnąca popularność nurtu grunge i Nirvany pogrzebała nadzieje na wielki powrót zespołu. Również MTV i VH1, które dotychczas wspierało zespół odmówiło dalszej współpracy tłumacząc się niemodnym stylem grania i przebrzmiałym już hard rockiem i heavy metalem. Obecnie na VH1 Classics od czasu do czasu puszcza się któryś z teledysków Autographu. 

Steve Plunkett na początku 1991 roku wydał solowy album "My Attidude", a w 1997 podjął się reaktywacji zespołu, najpierw wydając kompilacyjny album "Missing Pieces" złożony zarówno z kawałków nagranych w latach 1988 - 1989, jak i wczesnych i niedostępnych wersji demo utworów z płyt poprzednich. Zachęcony dobrymi recenzjami i przychylnością starych i nowych fanów postanawia reaktywować zespół w nowym składzie: dołączyli do niego gitarzysta T.J Helmerich, basista Lance Morisson oraz perkusista Matt Laug. Premiera czwartego (czy też raczej piątego) albumu miała swoje miejsce na wiosnę 2003 roku. Mimo przychylnych reakcji i kilkunastu koncertach Plunkett ponownie rozwiązał zespół i Autograph przestał istnieć. Plunkett wciąż pracuje nad projektami muzycznymi w ramach własnej wytwórni Plunksongs.

Steve Lynch został nauczycielem gry na gitarze, rozwijając swoją unikalną technikę gry polegającą na wykorzystaniu ośmiu palców na strunach. Napisał kilka poradników, założył w 2004 roku zespół Network23 i nagrał debiutancki album, a następnie ponownie wrócił do szkolnictwa, podobno w 2007 roku miał się pojawić jego kolejny album, ale nadal nie ujrzał on światła dziennego. 
Randy Rand obecnie pracuje w swojej własnej międzynarodowej firmie przewozowej zajmującej sie eksportem i importem wyrobów skórzanych, również na zlecenie Harleya-Davidsona. Ma córkę Sterling Knight która  jest znaną modelką we Włoszech. Keni Richards przez jakiś czas grał w zespole Dirty White Boy, ale z powodu problemów zdrowotnych zrezygnował z kariery muzyka. Steve Isham kontynuował swoją przygodę z muzyką z kilkoma innymi zespołami, w tym jako perkusista Vince Neila, z którym się od lat przyjaźnił, na kilku jego solowych koncertach. Zmarł 9 grudnia 2008 roku, w wieku 56 lat, po przegranej walce z rakiem wątroby.

3. Słów kilka o płytach z lat 1997 - 2005

Zarówno debiutancki, jak i dwa kolejne albumy z lat 80 zrealizowane w oryginalnym składzie to płyty którym absolutnie niczego nie brakuje - ani dopracowanego brzmienia, ani melodyjności, ani przebojowości  z odrobiną kiczu (jak na glam przystało), a zwłaszcza umiejętności muzyków. Dwie pierwsze płyty trzymają wyraźny, mocny poziom i trzymają w napięciu od pierwszych dźwięków, wywołują uśmiech i po latach po prostu nadal cieszą. Trzecia, odrobinę tylko słabsza, zresztą też. Słychać jednak na niej, że to już końcówka tego zespołu, nie żeby się nagle wypalili, ale wyraźnie odstaje od reszty materiału, trochę tak jakby faktycznie zniechęcenie muzyków do siebie i wytwórni, a także zapewne silniejsza konkurencja (1987 rok to debiut Guns N' Roses) miało wpływ na jakość ostatniej płyty. A jednak do dziś dorównują one poziomem kongenialnemu "Appetite For Destruction" i swobodnie można je stawiać obok niego. 

Wydany po latach "Missing Pieces" nie robi już takiego wrażenia. Surowsze, w większości pozbawione klawiszy brzmienie, nie jest już tak wysmakowane i pełne. Nie ma też w tych utworach takiego zaangażowania i polotu jak na poprzednich płytach, choć paradoksalnie niczego im nie brakuje. Nadal wszak mamy wysoki poziom wykonawczy i instrumentalny - co zawiodło? Czas. Gdyby mimo przeciwności Autograph wydał czwarty album w tamtych czasach byłby kolejny majstersztyk, naturalnie słabszy od poprzedników, ale nadal bardzo słuchalny. A tak otrzymaliśmy dopisek, jak "Coda" Led Zeppelin - album złożony ze zlepków, odrzutów i w pewnym sensie kawałków nierównych, jakby niedorobionych, a przynajmniej takich, którym ewidentnie brakuje czegoś więcej. W porównaniu z wyśmienitym debiutem, ten dopisek "ów niewydany czwarty album" mocno się zestarzał, choć wcale nie musiało się tak stać.

Album "Buzz" zrealizowany w nowym składzie, brzmi nowocześnie i równie świeżo jak pierwsze dokonania grupy, a jednak jest zupełnie inny. Słychać, że są to inni muzycy, sam Plunkett nie śpiewa też tak jak kiedyś - miejscami chyba za bardzo przypomina barwą Mustaine'a, a przecież kiedyś śpiewał zupełnie inaczej, wyżej i ciekawiej. Utwory nadal jednak utrzymane są w charakterystycznym stylu grupy, czasami jednak za bardzo zbliżają się do oryginalnych numerów, nawet ocierając się o autoplagiat. Nie jest to album w żadnym wypadku słaby, bo słucha się go naprawdę bardzo przyjemnie, nawet przyjemniej niż dopisek z 1997 roku. Nie jest to jednak to, to samo co kiedyś, mimo, że dorównuje on jakością pierwszym płytom, nie jest to materiał zrobiony na siłę jak często dzieje się z albumami zespołów, które wracają po latach. Przy całym szacunku dla takich zespołów jak Guns N' Roses czy Van Halen po wielu latach od swojej ostatniej płyty wydali album naprawdę świetny i sprawny i potwierdzający słowa DuBrowe'a - nawet w nowym składzie rozkurwiają system

W 2013 roku, Autograph reaktywował się po raz drugi, w niemal oryginalnym składzie. W trzeciej odsłonie tej grupy, znalazł się Steve Lynch, Randy Rand, Keni Richards oraz Simon Daniels, który zastąpił Steve Plunketta. Ten bowiem odmówił wzięcia udziału w reaktywacji zespołu.  W 2014 roku, Keni Richards opuszcza zespół, na rzecz Marca Wielenda. Obecnie, Autograph z zaledwie dwoma oryginalnymi członkami intensywnie koncertuje, oraz podobno przygotowuje się do nagrania płyty studyjnej, prawdopodobnie mającej pojawić się jeszcze w tym roku.

4. Podsumowanie


Autograph to jeden z tych zapomnianych perełkowych wręcz zespołów lat 80, któremu niczego nie brakowało poza szczęściem - ostatni okres działalności był dla nich przecież fatalny w skutkach, a późniejsza reaktywacja choć uwieczniona sporym sukcesem, nie zdołała się niestety utrzymać. To jeden z tych zespołów, który nagrał świetne płyty, był świetny, ale musiał przepaść  bo tak zdecydowały siły wyższe. Nie przepadł jednak dla historii muzyki i dla tych, którzy sięgają po ich płyty, którzy słyszą ich kawałki w filmach lub w grach komputerowych (a wiele z nich również idealnie by się nadawało by zostać tak wyróżnionym). Nagrania tego zespołu naprawdę warto poznać i zatopić się w ich wspaniałych dźwiękach, które nic się nie zestarzały, nadal brzmią świeżo i energetycznie, nadal zachwycają. Plunkett już powiedział swoje ostatnie słowa jako lider zespołu Autograph, ale jak się okazuje legenda jest wciąż żywa i pokładam nadzieję, że nowy album się obecnym członkom grupy uda. Ja zaś zapuszczam sobie po raz nie wiem już który ten najbardziej znany kawałek i nim zachęcam do poznania tej grupy, do złożenia swojego podpisu na liście obecności: Turn Up The Radio!!!!






4 komentarze:

  1. W ogóle sie nie mogłam skupic na tekscie, tak mnie rozśmieszłay zdjęcia. Głupawki jakiejś dostałam. ;p;p;p ja tu jeszcze wrócę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarz z sierpnia 2012 - dlatego jest, bo pierwotnie tekst ten pojawił się właśnie wtedy, dziś pojawia się jego odświeżona wersja, a zespół Autograph zasługuje na to, by się mu przyjrzeć i przysłuchać.

    OdpowiedzUsuń
  3. no i teraz już sie przysłuchałam i przeczytałam dokładnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Stąd wzmianka o Autograph - Turn Up The Radio :D Ten klimat w Vice City:)

    OdpowiedzUsuń