piątek, 4 października 2019

Lucy Kruger & The Lost Boys - Sleeping Tapes For Some Girls (2019)


Południowo afrykańska piosenkarka Lucy Kruger przeprowadziła się do Berlina w Niemczech i właśnie postanowiła zadebiutować swoim pierwszym pełnym albumem - idealnym zresztą na jesienne wieczory...

Zaczynamy od "The Ocean at Night" wyłaniającego się szumem z ciszy i po chwili oplatający rzewnym, delikatnym akordem gitary i przesyconym smutkiem głosem Lucy Kruger. Smutek przebija się też przez muzyczne tło, które przypomina nie tylko fale, ale i delikatny jesienny wiatr, który poderwał do lotu opadający z drzewa liść. Podobne wrażenie towarzyszy w świetnym utworze "Mary" mający w sobie coś z kołysanki - ale nie takiej do snu, a tej ostatniej, pożegnalnej, jaką śpiewa się gdy ktoś odchodzi już na zawsze. Po prostu piękne. A skoro mowa o ostatnich pożegnaniach, to następny utwór nosi tytuł "Digging A Hole", choć może też chodzić o dziurę, w której po prostu się można schować i przeczekać, a niekoniecznie od razu umierać. Lucy Kruger znów urzeka tutaj delikatnym, rzewnym tłem i niespiesznym tempem, a swoim emocjonalnym, jakby łkającym, trochę przypominającym szept głosem opowiada historię, którą wszyscy znamy. Mistycznie i trochę teatralnie robi się w znakomitym "Half of a Woman". Ambientowe, niemal wyciszone do zera tło, wokal Lucy i plemienne uderzenia bębnów potrafią zrobić piorunujące wrażenie. Czasami bowiem nie potrzeba wiele żeby zrobić kapitalny klimat. Gitary wracają wraz z kolejną rzewną, przepełnioną smutkiem i goryczą melodią w "Cotton Clouds", które rozlewają się dookoła leniwie, w trochę bluesowym charakterze, ale znów zdecydowanie łapiąc za serce emocjami i gęstą, niepokojącą atmosferą.

Delikatniej, na niemal całkowitym wyciszeniu ponownie jest w "Beloved Root". Rzewna melodia gitary i uderzenia perkusji dopełniają bowiem kapitalnej atmosfery, choć nawet gdyby utwór oprzeć o sam wokal Lucy Kruger byłoby równie genialnie. Piękny i smutny jest także "The Colour of Dirt", który również oparty jest na plemienności i nieco teatralnym klimacie, ale rozwija się w czasie gęstym brzmieniem bębnów nadających mu rytmu, kapitalnie wyważonego finałem opartym praktycznie tylko na głosie Lucy. Tu następuje płynne przejście do sennego "Electric Applause" z kolejną lekką melodią gitary i porcją niesamowitego wokalu Kruger. A skoro mowa o kołysankach, to przedostatni numer na płycie istotnie jest kołysanką. "Nicola's Lullaby" jest rzewna, lekka, ale zdecydowanie najbardziej ze wszystkich kołysząca, choć nadal przepełniona smutkiem i emocjami. Na koniec "Holding Up The Ceiling" w której wraca pełniejsze instrumentarium, a przede wszystkim gitara znów budująca świetny, niepokojący, chłodny i mroczny klimat rozświetlany jedynie migotaniem płomienia świecy. Po prostu piękne.

Ocena: Pełnia
Artystka nie potrzebuje wiele, by oczarować swoim muzycznym światem, bo wystarcza jej głos, senne tempo, delikatne gitary, ambientowe tła i perkusjonalia. W wietrznej, niepokojącej i przepełnionej smutkiem oraz goryczą muzyce skłania ku refleksji, szuka oporu wobec problemów i sensu w konfliktach targających jej umysł, a co za tym idzie wyciszenia, które kapitalnie udziela się wszystkim, przy tym urzekając prostotą, melancholią i swoim mrocznym klimatem. Nie jestem może targetem Lucy Kruger, bo zdecydowanie nie jestem kobietą, ale jest w jej muzyce i tych piosenkach coś, co naprawdę mnie porusza i urzeka. Coś, co naprawdę warto sprawdzić samemu.




Płytę przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Eclipse PR.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz