sobota, 8 września 2018

Marla & David Celia - Daydreamers (2018)


Wspólny album Marlene Winkler i Davida Celii to jeden z tych w którym można zakochać się patrząc tylko i wyłącznie na okładkę przedstawiającą dwóch młodych ludzi, którzy zatrzymali się gdzieś na leśnej drodze pośród sosen i buków, by chwilę się zrelaksować i pograć na gitarze, zanim znów wyruszą w podróż wysłużonym Mercedesem W123...

Marla i David grają ze sobą od kilku lat i razem podróżują po świecie ze swoimi piosenkami. Poznali się na festiwalu w Niemczech i zaowocowała debiutem Marli w 2016 roku płytą "Madawaska Valley", którą David wyprodukował. David określa siebie jako muzycznego renegata, trubadura i grajka do wynajęcia. Mówi się o nim, że jest potrójnym zagrożeniem - czarodziejem gitary, dynamicznym sidemanem i wyrafinowanym w smaku producentem. Marla jest pół Niemką, pół Hiszpanką, a jej pierwszą miłością była wiolonczela. Doświadczenie wokalne zdobywała głównie w musicalach, teatrze i operach. Ich wspólny album to zapis wspólnej muzycznej podróży, wzajemnej fascynacji oraz ekspresji zebranych między innymi w podróży przez Rosję Koleją Transsyberyjską. Sprawdźmy zatem co znalazło się na płycie, która czaruje już prostym i urzekającym zdjęciem z okładki.

Zaczynamy naszą podróż z duetem od utworu "Carry It On" pięknie rozegranego na akustycznych gitarach i perkusji. Do tego dochodzą czyste, piękne głosy obojga artystów. Folkowa tęsknota miesza się tutaj z bluesem, nieznacznie z indie-rockową alternatywą. Płynny przeskok do cudnego, absolutnie niewymuszonego "Lover of Mine" o lekkim i uroczym klimacie gdzie znów blues miesza się z folkiem, a nawet z dawną muzyką country. Świetnie wypada nieco żywszy i szybszy "Luddite Blues" w którym pięknie uchwycono starodawność takiego grania i świeże, nowoczesne podejście do tematu. Po nim pada pytanie "Where Are You" o cudnym charakterze wyjętym niczym z twórczości Jobima. Następnie czas na marzenia w "Daydreamers", czyli na na numer tytułowy. Tu także duet nigdzie się nie spieszy - jest delikatnie, harmonijnie i pięknie, znów łączy się klasyczne podejście do tematu z nowoczesnym alternatywnym graniem, ale nawet na moment nie ucieka w przesłodzenie czy epatowanie efektami, elektronicznymi dodatkami czy sztucznym podbijaniem naturalnego brzmienia. Następny kawałek to "Heart Like A Dove" w którym wracamy do odrobinę szybszych bluesowych tonów, gdzie ponownie czaruje się nas wspólnymi wokalami i lekką, nieco deszczową melodią.


W "Follow Me" nie zmienia się tempo, ale nawet na moment nie przychodzi myśl o znudzeniu. Rzewny utwór ponownie zachwyca lekkością, naturalnym rozplanowaniem wokali i muzycznego tła w stylu od którego coraz częściej się już odchodzi. Hiszpańskie rytmy w brzmieniu gitar i nieco szybszej, lekko marszowej perkusji działają zaś niezwykle ożywczo w "Brave New Land", by następnie znów ustąpić melancholijnemu, trochę kołysankowemu graniu w "Warming Words" mającym w sobie coś ze starych utworów Billy Holiday czy Elle Fitzgerald. Po prostu piękne. W przedostatnim "I am her men", ponownie w bluesowym zabarwieniu, znów robi się nieco żywiej, ale i tu nigdzie się nie spieszą, bo całość jest jak ciepłe promienie słońca, głaskanie po włosach ukochanej osoby i delikatne pocałunki. Kończący album "All in Rhyme" zaś wraca do folku, który może kojarzyć się nawet z muzyką Yanna Tiersena z genialnego filmu "Amelia".

Ocena: Pełnia
"Daydreamers" to płyta o pięknym, uroczym i czarującym charakterze, pełna naturalnego i szczerego brzmienia. Marla i David proponują tutaj podróż sentymentalną, pełną smutku, ale też uśmiechów, ciepła i lekkości. To jedenaście utworów, które mimo nie dużego czasu - niespełna trzydzieści cztery minuty - wcale nie przelatują koło uszu, delikatnie szepczą do nich, zdają się głaskać policzki palcami, a całość unosi się w powietrzu, orzeźwia i uspokaja niczym wiosenny deszczyk, albo wczesnojesienny powiew wiatru, który właśnie poderwał do lotu czerwieniący się liść, w sam raz na poranek albo wieczór i dla wszystkich marzycieli, którzy potrafią docenić piękno w jego najbardziej surowej i naturalnej formie.



Płytę przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Eclipse PR.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz