niedziela, 8 kwietnia 2012

PraFuria - Demo (2006)



Materiał stary, ale muzyka ciągle świeża. Zgodnie z nazwą grupy, jest to też materiał pełen wściekłości, pierwotnej furii. Łatwo też się domyślić, że jest to zespół rodzimy, i to taki, który wymyka się wszelkim klasyfikacjom gatunkowym. Tym razem jednak z Ełku…


Początki grupy sięgają 2000 roku. Prace nad materiałem przerwała w 2001 roku tragiczna śmierć jednego z muzyków. Zespół zawiesił działalność na 3 miesiące, a następnie reaktywował się w nowym składzie, który zmieniał się później wielokrotnie. W 2004 roku zrealizowali demo „Prafuria” w białostockim* studiu Hertz, który został dwa lata później zrealizowany na nowo w wersji angielskiej. W czerwcu 2007 roku zajęli pierwsze miejsce na gołdapskim festiwalu Transmisja, a w 2009 roku dostali się do półfinału festiwalu Łódźstock. Rok później zespół podejmuje się realizacji teledysku do utworu „Fury” nad którym prace zostały zawieszone w 2006 roku. Obecnie zespół szuka wytwórni i podobno szykuje nowy materiał.

Jak na materiał demo, cztery zawarte na płycie utwory są zaskakująco dobrze zrealizowane. To nie żadna domowa produkcja, tylko solidnie nagrana porcja potężnych gitar, dudniących bębnów i growlowanego wokalu. Cztery kawałki są dość krótkie, utrzymane w średnich tempach,  bardzo melodyjne i przede wszystkim miażdżące mózgownicę. Jeśli ktoś tęskni za Sepulturą z początku lat 90, albo za pierwotnym metalem Soulflya lub za nieodżałowaną Panterą znajdzie tutaj wszystko to, co najlepsze z dokonań tych legendarnych grup.
Mocne wejście pod postacią kawałka „Plastic” do plastikowych bynajmniej nie należy, aż chce się wstać i machać łepetyną w rytm ciężkich riffów, pędzącej perkusji i potężnego groove’u. „Saboteurs” jest jeszcze bardziej agresywny i nieco wolniejszy. Kawałek dosłownie potrafi wgnieść w fotel swoją brutalnością i niespodziewaną świeżością. Do szybszych, bardzo przywodzących na myśl twórczość wczesnej Sepultury czy Soulflya – ten groove wżera się w mózg i świdruje na wylot, wracamy w bardzo dobrym „War”. Ostatnim kawałkiem jest „Never” – kolejna dawka wolniejszych, agresywniejszych rytmów.

Materiał jest krótki, ale bardzo treściwy. W dodatku bardzo świeży, co w przypadku podobnej muzyki nie zawsze w ostatnim czasie jest takie oczywiste. Dziwię się, że tak mało o tej grupie słychać, bo jest to zespół bardzo ciekawy, chyba nawet ciekawszy od takiego Frontside’a, a na pewno dorównujący siłą nie tylko wspomnianemu, ale również takim rodzimym grupom jak Made Of Hate, Lostbone czy Hedfirst. Liczę na to, że na pełny album nie trzeba będzie czekać długo, od demka minęło już niemal pięć lat, oraz że album będzie miażdżył i nie zostanie nie zauważony, ponieważ sądzę, że byłaby to wielka szkoda.

Ocena: 5/5

* I znów Białystok... dziwna sprawa: przypadek? Nie ma przypadków!

Materiał można ściągnąć ze strony zespołu. Najnowsze informacje na oficjalnym Facebooku  .

2 komentarze: