Materiał stary, ale muzyka ciągle
świeża. Zgodnie z nazwą grupy, jest to też materiał pełen wściekłości, pierwotnej furii. Łatwo też się domyślić, że jest to zespół rodzimy, i to taki, który wymyka się wszelkim klasyfikacjom gatunkowym. Tym razem
jednak z Ełku…
Początki grupy sięgają 2000 roku.
Prace nad materiałem przerwała w 2001 roku tragiczna śmierć jednego z muzyków.
Zespół zawiesił działalność na 3 miesiące, a następnie reaktywował się w nowym
składzie, który zmieniał się później wielokrotnie. W 2004 roku zrealizowali
demo „Prafuria” w białostockim* studiu Hertz, który został dwa lata później
zrealizowany na nowo w wersji angielskiej. W czerwcu 2007 roku zajęli pierwsze
miejsce na gołdapskim festiwalu Transmisja, a w 2009 roku dostali się do
półfinału festiwalu Łódźstock. Rok później zespół podejmuje się realizacji teledysku
do utworu „Fury” nad którym prace zostały zawieszone w 2006 roku. Obecnie
zespół szuka wytwórni i podobno szykuje nowy materiał.
Jak na materiał demo, cztery zawarte na płycie
utwory są zaskakująco dobrze zrealizowane. To nie żadna domowa produkcja, tylko
solidnie nagrana porcja potężnych gitar, dudniących bębnów i growlowanego wokalu.
Cztery kawałki są dość krótkie, utrzymane w średnich tempach, bardzo melodyjne i przede wszystkim miażdżące
mózgownicę. Jeśli ktoś tęskni za Sepulturą z początku lat 90, albo za
pierwotnym metalem Soulflya lub za nieodżałowaną Panterą znajdzie tutaj
wszystko to, co najlepsze z dokonań tych legendarnych grup.
Mocne wejście pod postacią
kawałka „Plastic” do plastikowych bynajmniej nie należy, aż chce się wstać i
machać łepetyną w rytm ciężkich riffów, pędzącej perkusji i potężnego groove’u.
„Saboteurs” jest jeszcze bardziej agresywny i nieco wolniejszy. Kawałek dosłownie
potrafi wgnieść w fotel swoją brutalnością i niespodziewaną świeżością. Do
szybszych, bardzo przywodzących na myśl twórczość wczesnej Sepultury czy
Soulflya – ten groove wżera się w mózg i świdruje na wylot, wracamy w bardzo
dobrym „War”. Ostatnim kawałkiem jest „Never” – kolejna dawka wolniejszych, agresywniejszych
rytmów.
Materiał jest krótki, ale bardzo
treściwy. W dodatku bardzo świeży, co w przypadku podobnej muzyki nie zawsze w
ostatnim czasie jest takie oczywiste. Dziwię się, że tak mało o tej grupie
słychać, bo jest to zespół bardzo ciekawy, chyba nawet ciekawszy od takiego
Frontside’a, a na pewno dorównujący siłą nie tylko wspomnianemu, ale również
takim rodzimym grupom jak Made Of Hate, Lostbone czy Hedfirst. Liczę na to, że
na pełny album nie trzeba będzie czekać długo, od demka minęło już niemal pięć
lat, oraz że album będzie miażdżył i nie zostanie nie zauważony, ponieważ
sądzę, że byłaby to wielka szkoda.
Ocena: 5/5
* I znów Białystok... dziwna sprawa: przypadek? Nie ma przypadków!
Materiał można ściągnąć ze strony zespołu. Najnowsze informacje na oficjalnym Facebooku .