Białostocki Wicked Side grał koncert z gdyńskim Hateseed 1 października 2011 roku w gdyńskim Rockzie, niestety nie mogłem w koncercie uczestniczyć. Trochę zaczynam żałować, bo właśnie wydana płyta interesująca nie jest. Nie dlatego, że zawiera słabe granie. Pozytywny odbiór mocno, moim zdaniem, osłabia jego produkcja…
Zespół powstał w maju 2009 roku. W marcu 2010 wydał demówkę, a w grudniu 2011 roku zrealizował swoją pierwszą, zawierającą pięć utworów epkę „Welcome to the Wicked Side”.
Zespół może poszczycić się takimi sukcesami jak występy przed legendami polskiego heavy metalu jak Turbo, Ceti czy przed grupą Chainsaw, a także występem przed Blazem Bayley (ex – Iron Maiden). Jako swoje inspiracje zespół wymienia Iron Maiden, wspomnianego Blaze’a Bayleya, Metallicę, Judas Priest oraz Iced Earth.*
Pierwszy kawałek „Something Wicked” otwiera ostry riff po czym wchodzi perkusja i pozostałe gitary, które niestety giną. Właściwie słychać gitarę prowadzącą, perkusję i szorstki, interesujący wokal. Drugi jest zbudowany na identycznym schemacie – wyraźnym riffie, prowadzącym, trochę niewyraźnym tle i solówce po środku całości. Tytuł kawałka może skojarzyć się z wczesnym Blind Guardianem – „Leader of the Blind”.
Podobne skojarzenie przychodzi z utworem „The Mirror”. Ten jednakże zaczyna się od wietrznej, gitary i przypominającym trochę wokal Hetfielda z okresu „… And Justice For All”. Po chwili przyśpieszamy do tego samego schematu jak w poprzednich dwóch.
Kolejny stanowi przedłużenie „The Mirror”, o czym świadczy nie tylko tytuł „The Other Side Of the Mirror”, ale także początek. Utwór szybko przyśpiesza i znów ma się poczucie powtarzalności riffów.
Ostatni „Wicked Side” jest najbardziej melodyjnym i najmocniej pędzącym utworem na płytce. W sam raz do odśpiewywania wraz z publicznością. Konstrukcja jednak znów niemal identyczna jak w poprzednich.
Materiał jest zbyt mocno uładzony i „wyczyszczony”, po prostu suchy (przesłuchałem go nawet na kilku sprzętach – niestety nigdzie nie brzmiał odpowiednio dobrze).
Brakuje agresywności i zadziorności, która na pewno pojawia się na koncertach.
Solówki brzmią jakby były wyjęte z „Requiem” Huntera – nie tyle technika ich gry, ale też identyczny sposób nagrania (dziś nie da się ukryć, trochę śmieszny).
Trochę denerwuje jednostajne budowanie riffów i sekcji rytmicznej – przy pierwszym odsłuchu miałem wrażenie, że słucham przez dwadzieścia trzy minuty tego samego kawałka.
Może jest to zabieg celowy, ale brakuje mi w tym materiale większej pomysłowości.
To samo tyczy się wokalu, który świetnie wpisuje się w konwencję (szorstki, bez popisów w rodzaju „jak wysoko wyciągnę zanim wysiądzie mi gardło”, bez kopiowania barw innych wokalistów), ale również brakuje urozmaicenia i obszerniejszej modulacji głosu.
Płytkę przed całkowitą klapą ratuje intrygująca, naprawdę świetna grafika na okładce, którą przygotował Rafael Banzuela. Chętnie usłyszę tę grupę na żywo i wypatruję materiału, który mam nadzieję, będzie krokiem na przód – zarówno pod względem kompozycyjnym, jak i jakościowym.
Ocena: 3,5/5
* W 1998 roku Iced Earth zrealizował album „Something Wicked This Way Comes”, na nim znalazła się podzielona na trzy utwory suita „Something Wicked”. Kilka lat później wydano dwuczęściowe rozwinięcie konceptu – „Flaming Armagedon: Something Wicked Pt. I” (2007) oraz „The Crucible Of Man: Something Wicked Pt. II”(2008). Również w 2007 roku Iced Earth zrealizował epkę “Overture of the Wicked” zawierającą nagraną na nowo suitę z 1998 roku oraz nowy utwór z kolejnej płyty, czyli pierwszej części dylogii. Również na najnowszym albumie „Dystopia” (2011) pojawiają się dwa utwory ściśle powiązane z tzw. „Something Wicked Saga”.
http://myspace.com/wickedsideband>
http://myspace.com/wickedsideband>
Witaj! trafiłam na Twoja stronę czystym przypadkiem, ale był to przypadek szczęśliwy. :) przyczynili się do niego Beth Hart i Joe Bonamassa. ;)i od tamtego czasu zaczełam zaglądać. wprawdzie dopiero kilka razy, ale podoba mi sie tu, więc myslę, ze wpiszesz sie na stałe do mojego "kalendarza odwiedzin". :) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie ma przypadków ;) Cieszę się, że się podoba i zapraszam bardzo serdecznie! Pozdrawiam Lupus
OdpowiedzUsuń