wtorek, 8 listopada 2011

Nasiono Records Sampler vol. 2


Jak to szło? Nie mógł Mahomet do góry, przyszła góra do Mahometa? 21 października odbył się w gdyńskim klubie Desdemona koncert promujący drugą część składanki promującej zespoły ze stajni Nasiono Records – kolektywu trójmiejskich artystów działających wspólnie bez umów i kontraktów. Nie mogłem się tam pojawić z powodu natłoku innych zajęć, jakże miłym zaskoczeniem okazało się w kilka dni później otworzenie skrzynki pocztowej i znalezienie w niej koperty od Nasiono Records z płytką. Samplerem Drugim właśnie.

Nie lubię składanek, jest z nimi poważny problem. Różne okresy, różne style (jeśli dany zespół lubił je zmieniać), często różni artyści i związku z tym również różne style.
W wypadku Samplera mamy do czynienia z tą drugą sytuacją. Jest to przekrój stylistyczny tego, co tworzy się w Trójmieście pod patronatem i produkcyjnym okiem Nasiona.
Znajdziemy więc na płycie zarówno energetyczne rockowe brzmienia, melancholijne i smutne kawałki, jak również dźwięki eksperymentalne – również takie na granicy słuchalności.
Na płycie znalazło się osiemnaście utworów – jedne króciuchne, jedne w przystępnej długości, a jeszcze inne koszmarnie rozwleczone. Na osiemnaście utworów przypadło mi do gustu osiem, a właściwie siedem, bo „Dwupłatowce” Kiev Office, nie dość, że znane ze studyjnej płyty, to jeszcze okropnie potraktowane masteringiem, który momentami za bardzo trzeszczy i szura za głośno nastawionym przesterem.

Faworyty:

Otwiera fantastyczny i chwytliwy kawałek „Dogs Of Heart” grupy Mordy, który płynnie przechodzi w świeży i lekko płynący w przestrzeni utwór „Mosty i lasy” Marli Cinger (solowego projektu Asi Kucharskiej znanej z Kiev Office). W tym zestawieniu po dziwnym i nudnym Prawatt miłym zaskoczeniem jest tętniący życiem i nieposkromioną energią pachnący muzyką klezmerską i ludową „Duduś moja Duduś” Irka Wojtczaka. Chce się więcej! Kapitalnie wypada krótki, trwający niecałe dwie minuty „Break It” zespołu Popsysze – zadziorny i szybki w którym słychać zarówno inspiracje The White Stripes jak i wczesnym punk rockiem. Punk rock w najlepszym wydaniu, zahaczający nawet o skojarzenia z Kazikiem Staszewskim przynosi rewelacyjny utwór „Psy” zespołu Born In The PRL – również ma się ochotę na więcej, jeśli człowiek się wcześniej z nimi nie zetknął.
Elektroniczny gotyk w stylu Bauhaus? A proszę bardzo – Datadisk z instrumentalnym utworem „Body Unidentified”. Kolejna dawka energetycznego punka lub rockowej psychodeli? Towary Zastępcze z przebojową, smutną i melancholijną „Ameryką”. I do tego kapitalny, niezwykle trafny tekst…

Odrzut:

Pozostałe utwory nie zachwyciły mnie, i nawet nie chodzi o stylistykę, ale bardziej na długość czy sposób nagrania. Taki Prawatt z miksem „Dance Through The End Of Night” jest zwyczajnie nudny, choć na szczęście krótki. Szelest Spadających Papierków jest ciekawy tylko z nazwy – otrzymujemy zgrzyty i przestery na granicy, wspomnianej, słuchalności – w dodatku sześć minut z sekundami… zgroza. Nudno, bo chyba za długo, wypada utwór Asi i Kotów – „Pavements” – łagodny klawisz i nudny, nieciekawy wokal w stylu piosenki francuskiej nie poraża, przynajmniej mnie. Podobne wrażenia jak przy Papierkach ma się przy jeszcze dłuższym „AM Sverg” od Sam Sverg.
Nieciekawie wypada też utwór „Dreaming” grupy Folder, który można też znaleźć na nowej epce „Get Real”. Nigdy nie lubiłem tego zespołu, wokal Joanny Kuźmy mnie denerwuje i tak nie zachwyca mnie też ich nowy utwór. Dalej też nie jest dobrze: dziwna miniaturka „Funes, His Memory” od Fight!Suzan, za długie i równie koszmarne pod względem szumów i zgiełku utwory Nasiono (Shoegaze) All Stars, Sunday Ambient Duo i Karol Schwarz All Stars.
Nie podobał mi się też nowy utwór jednosobowego projektu Mananasoko „No właśnie”, który jakieś dwa lata temu słyszałem na żywo i również wtedy nie podobał mi się zupełnie.

Dla kogo jest zatem ten Sampler? Raczej jest to płyta dla wytwórni, by pokazać możliwości trójmiejskich zespołów i projektów muzycznych, zachęcić do promocji i nawiązania współpracy. Dla zwykłych słuchaczy raczej będzie to płyta męcząca z kilkoma genialnymi perełkami, do których się będzie wracać z czystą przyjemnością. Naturalnie dla każdego perełki będą czym innym – może akurat kogoś ucieszą długaśne i przesterowane do granic możliwości potworki? Jest to też miły prezent dla tych, którzy są związani z Nasionem, trójmiejską sceną muzyczną i którzy wspierają w mniejszym lub większym stopniu tę scenę.
W tym również dla mnie. Tym razem bez oceny. Miłego słuchania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz