sobota, 15 maja 2021

XpressivE - The Head II (2021)


To samo, ale inaczej...


A przynajmniej dla tych, którzy katowicką formację znaj dłużej niż ja. Choć nie miałem z ich muzyką jak dotąd żądnej styczności, to nazwę zdarzało mi się już słyszeć kilkukrotnie. Grupa ta istnieje jak się okazuje od 1995 roku, kiedy powstała pod nazwą ImpressivE i pod tym szyldem wydała trzy albumy instrumentalno-wokalne pod wspólnym tytułem "Live". W 2002 roku zmienili nazwę na XpressivE i zadebiutowali studyjnym pełnometrażowym "Encounter" w roku 2005, po czym w 2008 zawiesili działalność na cztery lata i reaktywowała się, najpierw wydając epkę "PreLudium", a następnie polskojęzyczną, drugą pełnometrażową płytę "The Head" w 2014 roku. Najnowsza, w zasadzie trzecia pełnometrażowa płyta grupy wyszła nakładem nowej polskiej wytwórni Prog Metal Rock Promotion i nie do końca jest materiałem nowym, bo materiał powstał w 2018, a dopiero teraz pojawił się w formie fizycznej. To zrealizowany na nowo materiał z poprzedniej płyty, który został nagrany z angielskimi wokalami i w nieznacznie zmienionej formule w stosunku do oryginalnej płyty. Płyta została dedykowana niedawno zmarłemu gitarzyście grupy Adamowi Woszowi oraz wieloletniemu fotografowi zespołu Marcinowi Kopcowi. Co ciekawe, po raz pierwszy w repertuarze tej grupy można z kolei usłyszeć Romana Kańtocha, znanego z formacji Kruk, która w tym roku wydała znakomity album zrealizowany z udziałem Wojciecha Cugowskiego przy mikrofonie.

Zaczynamy od "In the Dark" wynurzającego się z ciszy lirycznym, choć niepokojącym klawiszem oraz wokalem Kańtocha, który znakomicie wprowadza do szybkiego, hard rockowego w duchu rozwinięcia bardzo solidnie podbitego klawiszami i progresywnym tempem. Znakomicie wypada rozpędzony "Animal", który znalazł się na drugiej pozycji o dość ciemnym, pokręconym brzmieniu klawiszy i ponownie znakomitym wokalem Kańtocha. Wyróżnia się tutaj także ostre riffowanie i sprawne łączenie ciężaru z melodią. W podobnym tonie utrzymana jest "The Queen", które otwierają klawisze, a potem utwór rozkręca się do szybszych obrotów, choć tym razem w porównaniu z dwoma poprzednimi jest nieco wolniej. Klimatem utwór przypominać może trochę Quidam czy zeszłoroczną solową płytę Macieja Mellera i brzmi to bardzo sympatycznie. Mocniej nastawiony na gitary, choć nadal z ciekawym klawiszowym tłem jest "Reborn", który znalazł się na pozycji czwartej. Równie udany jest melodyjny, przypominający trochę w duchu Riverside utwór zatytułowany "The Dusk". Energetyczny riff, łączący się z klawiszowym tłem prowadzi w dość ostrym, marszowym "Endless Road".


Klawiszem również rozpoczyna się "How Many Times", który niespiesznie rozwija się w kolejny, dość szybki, utrzymany w marszowym tempie numer, który być może z racji wokali Romana Kańtocha, całkiem nieźle pasowałby do Kruka. Fajnie wypadają w nim te spokojniejsze, liryczne momenty, które nadają mu nieco balladowego charakteru. Po nim wpada bardzo udany "The Head" (tutaj opatrzony dwójeczką, tak samo jak w tytule płyty), ponownie opartym na klawiszowym tle i dość ostrej, melodyjnej gitarze, z którymi to znakomicie współgra wokal Kańtocha. Balladowo, za sprawą - a jakże - dominujących klawiszy Piotra Nowaka, zaczyna się "Stand Up and Fight", choć jest trochę zmyła, bo w tym utworze nie brakuje również ostrzejszego rozwinięcia i ciekawego rozłożenia akcentów. Znakomity i jedynym z moich zdecydowanych faworytów na tej płycie jest przedostatni "Don't Look Back", który stylistyką kojarzyć się może odrobinę z... Budką Suflera, choć również Kruk jak sądzę, nie powstydziłby się tego numeru. Mocne, intrygujące gitarowe riffy łączą się tutaj z bogatym klawiszem, znakomitym tempem, ostrością i liryzmem. Finał przychodzi w "Fear" w którym panowie powtarzają patenty z otwierającego "In The Dark", ale grają je ostrzej, ciężej i jeszcze mocniej je rozbudowują. Bryluje tutaj także Roman Kańtoch, który znakomicie pasuje do granej przez XpressivE muzyki.

W porównaniu do pierwszej odsłony tej płyty, jest nie tylko nieco krócej, ale także znacznie ciekawiej. Wywołujące salwy śmiechu (przynajmniej u mnie) nieco koślawe polskie teksty zastąpiły solidniejsze angielskie liryki, które zaśpiewane przez Romana Kańtocha, zyskały na mocy i świetnie wpisały się w bardzo solidną muzykę formacji balansującej między art rockiem, a hard rockiem, łącząc przebojowość z liryzmem i ciężarem. Szkoda tylko, że zespół nie pozwala sobie na więcej szaleństwa kompozycyjnego, gdyż średnia długość numerów to cztery minuty, a najdłuższe nieznacznie przekraczają czas pięciu minut. To z całą pewnością dobra płyta, z naprawdę mnóstwem udanych pomysłów, której jako całość słucha się znakomicie i fajnie się ją zapętla, jednakże daleko mi do pełnego zachwytu i nie stanie się ona moją ulubioną. Nie chcę powiedzieć, że XpressivE nie robi wrażenia, bo to jest jak najbardziej pozytywne, a tak solidnego grania w Polsce nigdy nie za wiele, ale jednocześnie jest to twórczość dość hermetyczna, która z całą pewnością spodoba się fanom tej grupy i dość sztywnego brzmienia, bo choć płyty słucha się naprawdę przyjemnie, to można odnieść wrażenie, że całość jest trochę zbyt monotonna. Trochę szkoda.

Ocena: Pierwsza Kwadra

Płytę przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Prog Metal Rock Promotion. 

Płyta (choć nie ma naszego loga na okładce, bo została wydrukowana i wytłoczona na chwilę przed ogłoszeniem współpracy) jest objęta naszym patronatem medialnym.

Płytę można zakupić pod tym adresem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz