czwartek, 25 października 2018

R11/171: Monuments, Vola, Kadinja, Atlas (23.10.2018, Pogłos, Warszawa)


Napisał: Jarek Kosznik

23 października bieżącego roku w warszawskim klubie Pogłos odbył się kolejny na długo wyczekiwanej trasie koncert zespołu Monuments, promujący najnowszy album „Phronesis” Powyższy klub muzyczny należący do grupy miejsc alternatywnych, pomimo niezbyt zachęcających widoków i wrażenia niemalże zawalającego się starego, poniszczonego budynku z zewnątrz, zaskoczył interesującym klimatem wewnątrz. Pogoda tego dnia delikatnie mówiąc nie zachęcała nawet do wyjścia po bułki do najbliższego sklepu, nie mówiąc o blisko 400 km podróży przez Polskę. Mimo tych nieciekawych warunków atmosferycznych , zgromadziło się blisko 250-300 osób, szczelnie wypełniając salę główną. Brytyjczycy na każdym kroku potwierdzają, że uwielbiają polskich fanów. Jak wypadli muzycy po dość długiej przerwie w koncertowaniu, a z drugiej strony jaka była reakcja zgromadzonej publiczności?

Ponad trzygodzinny koncert zaczął się od sporej dawki supportów w ilości trzech zespołów. Pierwszy z nich, prawie anonimowy Atlas z Finlandii, dał krótki, trwający niecałe pół godziny set będący połączeniem stylu Bring Me The Horizon z deathcore’em a’la Chelsea Grin. Powyższe połączenie nie przypadło mi w ogóle do gustu, bardziej zwróciłem uwagę na imponującą liczbę tatuaży członków grupy. Drugim suportem był francuski Kadinja, który sprawił, że po raz pierwszy tego wieczoru było widać energię i zaangażowanie tłumu. Naprawdę genialny występ, także pod względem dokładnego odwzorowania wszystkich zagrywek i technik gry. Ostatni z suportów, czyli duńska Vola, wprowadził trochę spokoju na sali, momentami wprowadzając wręcz balladowy szyk. Nie jestem szczególnym fanem tego zespołu i moim zdaniem nie pasował on za bardzo do głównych gwiazd wieczoru, ale występ oceniam absolutnie na plus. 

Po tych trzech, naprawdę krótkich występach przyszedł czas na główne danie wieczoru, czyli występ brytyjskich żywych legend współczesnego metalu progresywnego, zespołu Monuments. Panowie jechali do Warszawy przez ponad 15 (!) godzin co oznaczało, że a mały włos nie odwołano płatnych z góry spotkań przed koncertowych VIP ticket. Poza zmęczeniem członków zespołu dodatkowo okazało się, że wokalista Chris Baretto jest przeziębiony i ma gorączkę. Mimo prawdziwej plagi kłopotów około godziny 2200, po pewnym obsunięciu z powodu technicznych, koncert rozpoczął się od brutalnego, szybkiego A.W.O.L, czym wprowadził w natychmiastowy stan ekstazy wszystkich zgromadzonych. Monuments zagrali tego wieczoru 10 utworów (A.W.O.L, I The Creator, Leviathan, Stygian Blue, Mirror Image, Atlas, Doxa, Empty Vessels Make The Most Noise, Regenerate, Origin of Escape), pokazując pełny przekrój wszystkich płyt grupy, mocno zagrzewając publiczność do śpiewu. Chłopaki tradycyjnie pokazali ogromny poziom umiejętności, kunszt i klasę zarówno na scenie jak i poza niż, świetnie traktując fanów. Mi osobiście było bardzo że miło ze John Browne i Chris Baretto pamiętali mnie pomimo, że minęło od ostatniego koncertu sporo czasu, bo ponad dwa lata. Pomimo bardzo napiętego kalendarza wydarzenia każdy z członków zespołu wyszedł do fanów. Bardzo fajną niespodzianką był gościnny występ Polki Michaliny Malisz, grającej na lirze korbowej podczas utworu „I The Creator” – Michalina mające już duże doświadczenie z legendarnym zespołem folkowym Eluveite zdecydowanie dała radę, równie dobrze jak na coverach Monuments opublikowanych w sieci w przeszłości. Ponadto publiczność zgromadzona w Pogłosie stanęła na wysokości zadania.

Było to dla mnie interesujące wydarzenie, kolejne ciekawe doświadczenie i wspaniałe przeżycie. Mam nadzieje, że panowie z Monuments jeszcze wielokrotnie odwiedzą nasz kraj - kto wie może już podczas drugiej części obecnej trasy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz