piątek, 20 kwietnia 2018

LUminiscencje: Iron Maiden - Seventh Son of a Seventh Son (1988)


Napisał: Jarek Kosznik

Równo 30 lat temu, 11 kwietnia 1988 roku, miała miejsce premiera słynnej, koncepcyjnej płyty legend heavy metalu, brytyjskiego zespołu Iron Maiden pod tytułem „Seventh son of a Seventh son”. Panowie weszli do studia krótko po wyczerpującej trasie koncertowej, podczas której odwiedzili między innymi mój rodzinny Gdańsk, promującej poprzedni niezwykle udany album „Somewhere in Time”...

Siódmy album, który w historii zespołu miał być prawdziwym kamieniem milowym i szczytowym osiągnięciem. Nagrywany w Monachium, w studiu Musicland Studios, jest intrygującą, spójną całością zarówno w warstwie tekstowej jak i muzycznej. Wszystkie teksty dotyczące tytułowego „siódmego syna” mającego dar jasnowidzenia i uzdrawiania, łączą się ze sobą, a wszystkiemu towarzyszy mroczny , pełen mistycyzmu i tajemniczości klimat. Muzycy Iron Maiden inspirowali się w tym przypadku powieścią Orsona Scotta Carda pt.: „Siódmy syn”. Jest to powieść z gatunku fantasy gdzie akcja rozgrywa się w XIX wieku w Ameryce Północnej, a tytułowym bohaterem jest Alvin Miller, który jest posiadaczem magicznych mocy, pragnącym zmienić otaczający go świat za pomocą powyższych nadprzyrodzonych zdolności. Tajemniczość i pewne obawy wzbudza okładka płyty, gdzie widzimy Eddie’go bez części ciała i narządów wewnętrznych, trzymającego w ręku swoje serce(?) na tle lodowatej, mitycznej krainy mogących przywoływać na myśl Biegun Północny. Jak wygląda warstwa muzyczna albumu?

Otwierający album „Moonchild” rozpoczyna się jedną z najsłynniejszych sentencji w historii grupy – „Seven deadly sins, seven ways to win, seven holy paths to hell and your trip begins. Seven downward slopes, seven bloody hopes, seven are your burning fires, seven your desires” * - Bruce śpiewa w tym momencie delikatnie na tle akustycznych gitar. Potem wchodzą rzadko używane we wcześniejszej twórczości zespołu syntezatory, obsługiwane przez basistę Steve’a Harrisa. Tempo utworu jest dość szybkie, niektóre riffy brzmią nieco złowrogo, a zarazem melodyjnie i żwawo. Ciekawostką jest fakt, że inspiracją do powstania „Moonchild” było dość luźne nawiązanie do noweli brytyjskiego pisarza Aleister’a Crowley’a o tym samym tytule co opisywany utwór Ironów. Bardzo konkretne i mocne rozpoczęcie płyty. Kolejny „Infinite Dreams”, swego czasu mój ulubiony utwór Iron Maiden, zawiera prawie wszystkie klasyczne elementy stylu zespołu tj. piękne melodie i harmonie gitarowe, ciekawe bardzo pasujące do kontekstu utworu solówki, bardzo zróżnicowany wokal Dickinson’a i mocno wyczuwalną grę basisty Steve’a Harrisa. Już nawet nie pamiętam jak wiele razy w życiu słyszałem to dzieło! Po nim wchodzi „Can I Play With Madness”, który miał być pierwotnie balladą, jednakże jako końcowy efekt usłyszeliśmy bardzo przebojowy, lekkostrawny kawałek, który doczekał się zresztą dość kiczowatego teledysku. Moim zdaniem ten utwór trochę nie pasuje do tajemniczej aury „Seventh son of a seventh son”. „The Evil that Man do” uchodzi za jeden z największych hitów i „hymnów stadionowych” zespołu. Szybkie, galopujące riffy, przeplatane emocjonalnymi wstawkami melodycznymi Smith’a i Murray’a, prowadzące do genialnego, bardzo wpadającego w ucho refrenu, rozbudzi każdego nawet z głębokiego porannego letargu. Wisienką na torcie jest bardzo apetyczna i dobrze wykrojona solówka Adriana Smith’a.

Moim zdecydowanym faworytem na płycie, a zarazem jednym z największych majstersztyków Ironów jest tytułowy „Seventh son of a Seventh son”. Bardzo niepokojące, demoniczne intro na tle tajemniczych głosów wprowadza słuchacza niemalże w stan transu. Później wkraczają rytmy przywołujące nieco na myśl starszą suitę grupy pod tytułem „The Rime of An Ancient Mariner”. Krzepki, nieco hard-rockowy szyk w refrenie przechodzi w dramatyczne melodie i harmonie gdzie następuje króciuteńkie zwolnienie po czym słyszymy szybkie dźwięki basu i perkusji Nicko Mcbrain’a. Z czasem wchodzą inne instrumenty, a utwór dalej pędzi niczym pociąg TGV. Ostatnie trzy minuty utworu to prawdopodobnie mój ulubiony fragment w historii Iron Maiden czyli w pełni instrumentalna „bitwa” na solówki, zawierająca rozwiązania melodyczne wykraczające ponad skale używane na co dzień przez gitarzystów Iron Maiden, gdzie wszystko kończy się wybitnymi i przejmującymi harmoniami. Co za majstersztyk! Kolejny, trochę niedoceniany „The Prophecy” wita ucho słuchacza pięknymi akordami na czystym kanale gitary. W środku utworu mamy przeplatankę wszystkiego co najlepsze w muzyce Iron Maiden, z miejscami barokowym sznytem. Wszystko spina niespodziewane, akustyczne zakończenie, trochę w stylu hiszpańskiej muzyki flamenco. Odnosząc się do słów Steve’a Harrisa następny w kolejności, bardzo pozytywnie brzmiący „The Clairvoyant” powstał jako pierwszy numer w procesie twórczym opisywanej płyty. Bezpośrednią inspiracją była Doris Stokes, brytyjska wróżbiarka i medium. Szybkie tempo utworu, bardzo żywiołowy wokal Bruce’a Dickinsona, radosna solówka Dave’a Murray’a sprawiają, że utworu słucha się bardzo przyjemnie i jest on pewną odskocznią od ciężkiego , dusznego charakteru płyty. Kończący płytę „Only The Good Die Young” jest kolejnym niezwykle udanym kawałkiem, który wyróżnia się na tle poprzedników nieszablonowymi, tajemniczymi solówkami, z dość egzotycznymi poszczególnymi dźwiękami. Nie sposób zauważyć pulsujących harmonii i riffów pełnych klimatu muzyki lat 80-tych. Mocarne prawdziwej zakończenie podróży.

„Seventh son of a Seventh son” jest dziełem niemalże doskonałym , a zarazem moją ulubioną płytą w dyskografii Iron Maiden. Stanowi on inspiracje dla wielu zespołów nie tylko heavy metalowych ale także spod znaku metalu czy rocka progresywnego. Gitarzyści zespołu osiągnęli tutaj szczyt swoich możliwości idealnie wyważając proporcje pomiędzy poszczególnymi zagrywkami gitarowymi, nie będąc przy tym wtórnym. Niestety z drugiej strony jest to ostatnia tak wybitna płyta Iron Maiden i zarazem kończąca złotą dekadę zespołu, ponieważ później zaczęły się tarcia i odejścia z zespołu, a ostatnie dokonania Brytyjczyków według mnie wołają o pomstę do nieba. Jednakże ten opisywany album jest arcydziełem, wieczną inspiracją, wytworem ponadczasowym, do którego będę wracał zawsze i wszędzie. Pomimo, że minęło już 14 lat od momentu zakupienia przez mnie tej płyty, wciąż pamiętam jakby to było dziś.


* "Siedem grzechów głównych, siedem dróg do zwycięstwa, siedem świętych ścieżek do piekła i zaczyna się Twoja podróż. Siedem upadków w dół, siedem nadziei okupionych krwią, siedem płonących ogni, siedem Twoich pragnień " [tłum. naczelny]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz