piątek, 6 stycznia 2017

Pray For Sound - Everything Is Beautiful (2016)


Historia muzyki, zwłaszcza klasycznej, notuje przypadki w których muzycy lub kompozytorzy byli całkowicie lub częściowo głusi. Do takich najbardziej znanych przypadków należy Ludwig van Beethoven, który niemal całkowicie straciwszy słuch skomponował swoją największą i najbardziej znaną IX Symfonię. Wspominam o tym nieprzypadkowo, bo u Bruce'a Malley'a, lidera zespołu, krótko po założeniu zespołu w 2011 roku zdiagnozowano cystę rosnącą w lewym uchu, która mocno nadwyrężała jego słuch. Mimo sugestii lekarzy, by porzucił muzykę, Malley się nie poddał. W zeszłym roku wydał drugą pełnometrażową płytę swojego projektu Pray For Sound...

Z głuchotą jest trochę jak z widzeniem - bez zmysłu słuchu nie postrzega się w pełni piękna otaczającego świata. Trudno sobie wyobrazić, że można by nie słyszeć nie tylko dźwięków biofonicznych, geofonicznych, antrofonicznych czy schizofonicznych. A co za tym idzie także muzyki. To niemal tak samo jak nie dostrzegać barw. A skoro "wszystko jest piękne" to warto zwrócić uwagę na okładkę na której znajduje się drzewo do którego lgną różowe meduzy, przez co wydaje się że drzewo lśni jakimś nienaturalnym blaskiem. Muzyka zawarta na płycie jest jednak jeszcze ciekawsza, także pod względem tytulatury.

Rozpoczyna delikatne "The Ringing in your ears" stanowiące wstęp do całej płyty - liryczny i wietrzny, ale także świetnie budujący atmosferę i płynnie przechodząc do ostrzejszego "Once One Begins, There Are Only Endings". Rozwija się on niespiesznie, jednak czuć w nim pewną dawkę niepokoju, który szczególnie udziela się mocniejszym rozwinięciu kontrapunktującym z wolną, liryczną narracją płyty. Po nim następuje świetny (i jeden z moich faworytów na albumie) "They Gave up Looking" który mieni się melodyjną gitarą i rozbudowaną synkopową perkusją. Tutaj jednak też czeka bardzo dobre skontrastowanie mocniejszym uderzeniem. Ma się niemal wrażenie, że meduzy z okładki tańczą wokół tego drzewa. Bardzo dobry jest także następny utwór zatytułowany "I Have Seen Hell and I'ts White" o jeszcze bardziej połamanej i niepokojącej strukturze. Znakomicie wypada "Only When It Is Dark Enough Can You See The Stars", który znów przełamuje dźwięki delikatnym, lirycznym i wyciszającym wstępem. Chwilę potem następuje szybsze, ale jednocześnie ciepłe rozwinięcie, które delikatnie buja, by na koniec zamienić się w niepokojącą kosmiczną ambientową przestrzeń. Po nim znów wracamy do spokojnych gitarowych dźwięków w "The Light in Your Eyes". Ponownie robi się spokojnie, lirycznie, może nawet nieco sennie, by na koniec się rozpędzić i płynnie przejść do świetnego, energetycznego "Anything Can Be", w którym również pojawi się liryczne zwolnienie.

Poprowadzi ona do "Everywhere, Everywhere" który rozświetli się melodyjną i lekką nadającą rytmu perkusją. Tu z kolei wraca kontrastowanie mocniejszym uderzeniem, a potem pobrzmiewa delikatnie U2. Z gitarowych rozpędzonych klimatów nie rezygnują panowie w "Congratulations, You're Alive" który znów skrzy się życiem, melodyjnymi i tymi nieco bardziej niepokojącymi rozwiązaniami. Ciepło i przyjemnie jest także w przedostatnim, optymistycznym " 'Till the Summer Comes Again". W nim na początku znów usypia się naszą czujność delikatną ambientową przestrzenią, jednak po chwili dołącza do niej melodia gitary i perkusja, która gdy już się rozwinie przywodzić może trochę na myśl Blackfield. Nie ma jednak mowy o żadnych plagiatach, a raczej o luźnych inspiracjach. Kończy 'Valley of Unrest". Tu znów na początek jest sennie, nieco ambientowo, a potem towarzyszy nam już tylko szum, który w przedziwny sposób zachęca, by płytę puścić ponownie.

Przyznając, że z klasycznie pojętego post-rocka wyrosłem i nie bardzo mnie już zachwyca tego typu granie muszę też stwierdzić, że jest to płyta bardzo dobra, spójna i przede wszystkim bardzo przyjemna w odsłuchu. Pomaga tutaj ciepłe brzmienie oraz dość częsta zmiana tempa, która pozwala się na muzyce Pray For Sound skupić i odkrywać poprzez kolejne warstwy emocje i ukryte między nimi i dźwiękami historie. To piękna płyta, choć nie wyważająca żadnych drzwi, z całą jednak pewnością taka, która powinna zachwycić wielbicieli post rocka znudzonych słuchaniem ciągle tych samych zespołów. Ocena: 7,5/10


Płytę przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Records.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz