czwartek, 18 grudnia 2014

Kiev Office - Statek Matka (2014)



Napisał: Marcin Wójcik

O Kiev Office napisano już niemal wszystko i niemal wszędzie. Wypłynęli na szerokie wody już kilka lat temu, a teraz zabierają nas na pokład swojej jednostki „Statek Matka”. Cała naprzód!


„Parostatkiem w piękny rejs” – śpiewa w swojej nieśmiertelnej piosence, równie nieśmiertelny Krzysztof Krawczyk. "Statek Matka" jest tak naprawdę trzecią płytą gdyńskiego trio, nie biorąc pod uwagę takich ciekawostek jak składanka "Zamenhofa", epki "Miłosz Cię Kocha" czy limitowany nakład bootlegów „Live History of Gdynia” z ręcznie wykonanymi okładkami. Premiera albumu odbyła się dwudziestego czwartego października roku szczerego w gdyńskim klubie Desdemona.

Jak wspomniałem na początku  - o Kiev Office napisano już niemal wszystko i niemal wszędzie i choć bynajmniej nie są starymi wyjadaczami tak zwanego offu, tak niewątpliwie ich poziom doświadczenia jest na tyle wysoki, iż można rzec, że stopniowo stają się legendą. Przez osiem lat działalności zespół wypracował sobie dobrą pozycję na scenie nie tylko trójmiejskiej, lecz także tej ogólnopolskiej. Na antenie niejednej stacji radiowej oraz za pośrednictwem innych mediów reprezentują Gdynię i całe Trójmiasto, stając się reprezentantami tutejszej mikrokultury i sceny muzycznej. Lecz media były później. Najpierw były piosenki, które decydują przecież o charakterze zespołu oraz jego postrzeganiu przez odbiorców. A nie znam żadnej innej formacji, w który tak oryginalny, niebanalny i entuzjastyczny sposób śpiewa o miejscu swojego pochodzenia i zamieszkania, nawet jeśli piosenka w ogólnym zarysie traktuje o czymś zupełnie innym. Myślę, że „Kievy” zwabiły niejednego turystę do zwiedzania gdyńskich zakamarków, o których nie piszą w przewodnikach, ale śpiewa o nich Goran. Gdynio! Może za jakiś czas warto pomyśleć o jakiejś nagrodzie dla tych młodych ludzi? Każde miasto chciałoby mieć taką reklamę, która do tego jest swoistym perpetuum mobile. Kiev Office to nie tylko „wieści z terenu”. To także duchowość i metafizyka, definiowana według ich sposobu, często w sposób abstrakcyjny, ale zawsze z dozą humoru czy ironii. Cała ta mieszanka odcisnęła na mnie silne piętno i śmiało mogę powiedzieć, że dzięki tym piosenkom inaczej patrzy się na rzeczywistość. Dlatego uznaję trio ze jedną z tych najważniejszych dla mnie kapel.

statek matka «duży statek zaopatrujący na pełnym morzu jednostkę mniejszą w paliwo, żywność itp.»
- Słownik Języka Polskiego, PWN

"Statek Matka" został wydany nakładem labelu Nasiono Records, co w wypadku Kiev Office również jest „oczywistą oczywistością”, jak powiedział klasyk. Album obłożono elegancką okładką, opatrzoną grafiką przedstawiającą statek „płynący” w kierunku widza, rozświetlając drogę wielkim reflektorem. Autorem tego ciekawego rysunku jest perkusista zespołu – Krzysztof Wroński.
Krążek zawiera dziewięć utworów, nagranych w studio „na setkę”. Muzycy na swojej najnowszej płycie chcieli oddać surową energię, którą częstują publiczność na koncertach. Bez wygładzania, bez kompresorów, bez producenckich sztuczek. Na żywo, z próby w garażu. 



Czyżby niezamierzona inspiracja okładką pierwszej płyty grupy Thirty Days Out z 1971 roku?
Drobnicowce rozwijają zwykle dużą prędkość, przekraczającą nawet 20 węzłów. Mogą też zabierać do 12 pasażerów. Z reguły są wyposażone w urządzenia i osprzęt przeładunkowy (dźwigi lub bomy ładunkowe), umożliwiający im załadowanie i wyładowanie ładunku bez użycia urządzeń portowych.

Jedynką na płycie jest "Biała sierść". To prosta energetyczna piosenka. Charakteryzuje się wąsko rozbudowaną formą, za to nadrabia chwytliwymi riffami i klimatem. Muzycy za pomocą najprostszych, garażowych metod budują napięcie i grozę, jakie towarzyszą badaczom Arktyki podczas bliskiego spotkania z królem zimowej krainy, czyli niedźwiedziem polarnym.

Bez wątpienia, prawdziwą wisienką na szczycie tortu i za razem intrygującą niespodzianką jest "Opat". Jest to temat instrumentalny, w którym rolę narratora pełni gitara Gorana. Istotny jest tutaj hipnotyczny chorus oraz melodyjki, nasuwające skojarzenia z Krainą Grzybów albo Salad Fingers czy innymi tego typu dziwactwami. Niebagatelną rolę odgrywają tutaj również bębny – brzmiące jakby za drzwiami albo cienką ścianą. Sprawiają wrażenie przytłumionych, dudniących wyraźnie zaznaczonym, choć za razem mulastym werblem. "Opat" swym charakterem zdecydowanie odbiega od reszty treści albumu. Enigmatyczny jest zarówno sam tytuł jak i brzmienie, które jest niczym kawałek starego nagrania z kasety, która jest jedynym śladem działalności kapeli twojego taty z czasów stanu wojennego. To utwór, który przy każdym odsłuchiwaniu "Statku" wywołuje swymi pierwszymi nutami spontaniczne „o!” u słuchacza, choć nie zawsze musi to robić na głos.

"Bulwar molo" to również kawałek warty odnotowania. Ma taki taki parkourowy charakter, naprawdę skłania do „skakania przez molo”. Tutaj szczególnym atutem jest melodyjny wokal oraz wpadające w ucho rymy. Szybko zapada w pamięć, ciągle chce się to śpiewać. Dobre także pod prysznic. Ponadto bardzo spodobała mi się fraza „zawijać się w rollo”. Łatwo wchodzi do potocznego języka i śmiało można używać tego w różnych kontekstach. Nie wiem, czy Goran lubi kebab, ale myślę, że można to potraktować jako puszczenie oczka do wszystkich amatorów tego dania.


Spragnieni riffów? Tytułowy "Statek Matka" to rytmika nasuwająca skojarzenia z Led Zeppelin i ich "Immigrant Song", a cała piosenka jest niczym plik .rar, w którym spakowano przynajmniej dwa dobre motywy, niemal hard-rockowe. Ciekawy jest również tekst – chyba pierwszy w historii zespołu, autobiograficzny i wspólny dla całej trójki muzyków. Działalność w zespole nie należy do łatwych, choć jest naprawdę przyjemna (a coś o tym wiem). Oczywiście, Kievy nie byłyby sobą gdyby nie pojawiły się wątki gdyńsko-pomorskie. Dwaj autentyczni, legendarni mieszkańcy Gdyni doczekali się własnych, muzycznych elegii – "Indianin" i "Szary Mistyk", to ludzie, których możesz spotkać nie tylko na gdyńskiej ulicy.

Przestrzeń przeznaczona na ładunek jest podzielona grodziami na ładownie. Większość drobnicowców ma międzypokłady, dzielące ładownie na przedziały pionowe, co pozwala na lepsze wykorzystanie pojemności i nośności.


Kiev Office to zespół, który wciąż poszukuje. Jednocześnie wie, jakie kursy obierać, by trafiać do właściwych portów i czerpać z nich, co najlepsze. Wciąż śmiało kroczą właściwą sobie ścieżką, a przed nimi jeszcze wiele sukcesów, czego serdecznie całej trójce życzę.  "Statek matka" to pewnego rodzaju podróż do korzeni, tudzież wnętrza. Bynajmniej nie oznacza to, że grupa poczyniła krok wstecz. To odważni muzycy, którzy śmiało prą do przodu i wychodzi im to na dobre. Najnowszy album, jak każdy poprzedni, pełen jest wielu wyśmienitych smaczków, których nie wolno przeoczyć. Niestety, jego drobną wadą jest to, że w przeciwieństwie chociażby do "Zamenhofa" dość szybko się osłuchuje. Warto robić sobie większe przerwy między jednym, a drugim odtworzeniem. Bo te utwory nie zasługują na to, żeby szły w odstawkę.  Ocena: 9/10 


"Statek Matka" dostępny do odsłuchu na bandcampie i spotify zespołu.

1 komentarz:

  1. Gdzieś juz wczesniej czytałam recenzję tej płyty, też była dobra. Tak trzymać! :)

    OdpowiedzUsuń