sobota, 15 marca 2014

WNS Polski XII: Kiev Office, The Esthetics, Lewe Łokcie. Sunday Pagans, Sting Nie Zagra w Kazachstanie

WNS polski tym razem przeważnie trójmiejski, w podróż zabierze nas zatem gdyński "Ogórek".
Kolejny, dwunasty już "WNS Polski", a w nim porcja świeżej (także doskonale znanej) muzyki rockowej, ale i nie tylko, będącej przeważnie z Trójmiasta. Tym razem wspólnie z redaktorem Wójcikiem przyjrzymy się koncertowej płycie Kiev Office, kolejnym Lewym Łokciom oraz kilku bardzo interesującym debiutantom. Właśnie nadjechał nasz redakcyjny "Ogórek", prosimy skasować bilety, zamykamy drzwi i jedziemy!

Kiev Office – Live History Of Gdynia (2014)



Różne wersje okładek - wszystkie ręcznie wykonane przez członków Kiev Office
Tej alternatywnej formacji nikomu nie trzeba już przedstawiać. A już na pewno nikomu z Trójmiasta. Kievy gwarantują odlot w czeluści niesamowitych historii i różnorodności stylistycznej zamykanej w jednolitej formie, brzmiącej spójnie w całości, z charakterystycznym już brzmieniem gitary Gorana, basu Asi i perkusji Krzyśka. Zespół raczy słuchaczy czwartym albumem „Live History Of Gdynia”, który z kolei jest już drugą w dyskografii kompilacją. „Zamenhofa” zawierało różne archiwalne i nie tylko nagrania, natomiast „Żywa Historia Gdyni” jest zbiorem zapisów koncertowych. Ciekawostką jest fakt, że album został ograniczony do ilości 50-ciu egzemplarzy i nie jest dostępny w wersji elektronicznej. Ponadto okładka każdego z nich jest jedyna w swoim rodzaju, albowiem każda została zaprojektowana i wykonana ręcznie przez członków zespołu. Kontakt posiadacza z twórcą jest niemal bezpośredni. Bardzo oryginalny i świetny pomysł. Bardzo w stylu Kiev Office. Płyta zawiera osiem utworów, znanych oczywiście z poprzednich wydawnictw. Część z nich jest w wersji unplugged.  Jak stoi w jednym z postów na facebooku Kievów: „Znajdziesz tam kilka artefaktów!” Bez oceny [wójcik]



The Esthetics – The Esthetics EP (2014)

Nowość spod znaku gdyńskiej oficyny „Music Is The Weapon”. Iwo Sadecki Jakub Kozak, Marta Nowaczyńska, Filip Rojek, czyli The Esthetics – gdyńska grupa wykonująca muzykę z gatunku surf (rock i pop). Właśnie zadebiutowali EPką zatytułowaną po prostu „The Esthetics”. Zespół działa już jakiś czas na trójmiejskiej scenie, racząc słuchaczy młodym, energicznym i świeżym, mimo retro-rodowodu surfującym brzmieniem. Tak też jest na EPce. Płyta zawiera pięć piosenek, o żywym tępie, wpadającym w ucho rytmie i melodii. Nasuwają mi się mocno skojarzenia z The Beatles, mimo tego, że Beatle przecież nie „surfowali”. Ale czuć to w wokalach, feelingu, formach... to bardzo pozytywne skojarzenie, bowiem The Beatles właśnie tak się kojarzą – z piosenkami, wielogłosowymi wokalami i szałem. Gdynianie nie ukrywają swojego zamiłowania do Czwórki z Liverpoolu, co widać na ich Facebooku czy Instragramie. Swoją drogą, to też bardzo ciekawe – The Esthetics chyba jako jedyny zespół z Trójmiasta prowadzi profil na „Instasiu”. To znak czasu – młodość i świeżość właśnie wpływa na swojej surfingowej desce, na fali Bałtyku wprost na scenę. Będę uważnie obserwował ich poczynania, oryginalność i pomysłowość widać także na nietuzinkowej okładce ich płyty. Jedyny minus to brak polskich tekstów, ale mam nadzieję, że za jakiś czas się to zmieni. Ocena: 5/5 [wójcik]




Lewe Łokcie – Jak Bardzo Mogę EP (2013)

W grudniu roku trzeszczącego Lewe Łokcie wracają, tym razem z EPką. Miałem przyjemność recenzować ich LP „Niewiele Się Zmienia”. Tam było dużo college rocka, muzyki, która nie porwała mnie na dno nurtu swojej rzeki, ale była dobra i to się liczy. Na wydawnictwie krótko-grającym grupa poszła zdecydowanie bardziej w kierunku Indie. Piosenki (w moim odczuciu) są bardziej melodyjne, weselsze i przyjemniejsze dla ucha. Mam wielki szacunek do Lewych Łokci za to, że piszą polskie teksty, śpiewają po polsku i do tego robią to dobrze. Jest mądrze, całość ma wartość literacką. To ważne w dzisiejszym zalewie angielskich tekstów śpiewanych przez polskich artystów… „Jak Bardzo Mogę” mimo krótkiego czasu trwania wywiera przyjemne, pozytywne wrażenie i chce się więcej. Może tą droga zespół będzie zmierzał dalej? Indie jest świetne, ostatnio bardzo na czasie. Liczę na to, że pojawi się materiał o charakterze „Jak Bardzo Mogę” ale w wersji LP. Czekam z niecierpliwością. Ocena: 4/5 [wójcik]

Epkę można posłuchać na bandcampie zespołu.

Sunday Pagans - Sunday Pagans (2014)

Co wyjdzie z połączenia folku słowiańskiego, elektroniki, odrobiny rocka oraz takich muzycznych osobistości jak (żeby wymienić tylko trójkę z pięciu twórców) Borys Kossakowski, Michał "Goran" Miegoń i Anna Szuchiewicz? Kolejna niesamowita płyta na miarę takich perełek jak twórczość Percival (także Schuttenbacha) czy R.U.T.Y. Podejście jest jednak nieco inne, tu bowiem tradycyjne instrumenty zastąpiła elektronika, gitara basowa i perkusja. Płytę nagrano w Węsiorach czerpiąc energię z tajemniczych kamiennych kręgów i kopców zbudowanych tam na początku naszej ery przez Gotów. - czytamy w opisie na facebooku grupy i dodaje to jej dodatkowej niesamowitości, tajemnicy i niepokoju. Mistyczna formuła, lekkość i ogromny wachlarz stylistyczny (jazzowe elementy poprzez użycie saksofonu, soulu, world music i oczywiście folku przenikają się ze sobą i tworzą piękną całość). Jest to płyta niezwykła i absolutnie porywająca, nie ostrością, a właśnie tym kapitalnym klimatem, wykonaniem i nowoczesnym i świeżym podejściem do prastarych podań. Dla mnie majstersztyk i absolutny must have. Ocena: 10/10 [lupus]


Plakat jednego z koncertów grupy
Sting Nie Zagra w Kazachstanie - Sting won't play in Kazachstan (2014)

Jeszcze raz zapracowany Michał Miegoń, ale tym razem w projekcie z muzykami Brooks Was Here i The Spouds (Romanoski), Merkabah (Wawszkiewicz) czy Evvolve (Żukowska) . Na swoim profilu piszą, że Sting już wybrał i nie zagra w Kazachstanie i tak też nazwali swój wspólny projekt. Naturalnie niezwykły i bardzo intrygujący. Osiem kawałków, które znalazły się na płycie zostały skonstruowane na wszystkich charakterystycznych elementach zespołów z których się ta grupa składa, a jednocześnie dość mocno nawiązuje stylistyką do twórczości Stinga. Mamy więc hałaśliwy elektroniczny "The Hard Way Inside", lekki shoegaze'owo-noise'owy "The Prince" jakby zabrany z jakiejś szalonej sesji Milesa Davisa, "Defy Lemon Pt. I" rozpasany polifonicznie i kakafonicznie, niemal folkową "Entering Sadyba", a następnie ocierającą się o jazz "We Are The Friends", funkowy "Tribute to Alanis" znów jakby wyjęty z Milesa, The Mahavishnu Orchestra czy Hancocka, jest jeszcze wietrzny "Blast Boys" i dużo spokojniejsza, jazzowa wersja "Defy Lemon". Ta płyta nie jest łatwa w odsłuchu, ale jej wielowarstwowość i nieprzewidywalność sprawia, że każdy dźwięk nie tylko niepokoi, ale także zachwyca, zadziwia i poorusza do głębi. To także bardziej eksperyment i jam session dla osób wrażliwych i takich, którzy mają specyficzny sposób odbiór muzyki i wiedzą, że mają jakieś zaburzenia. Jednocześnie jest to też rzecz niezwykła i jak najbardziej godna uwagi. Ocena: 8/10 [lupus]


Całej płyty można posłuchać tutaj.

2 komentarze: