sobota, 27 kwietnia 2019

R7/181: Molto Delay, Michael Warren (26.04.2019, Muzeum Miasta Gdyni, Gdynia)


W ostatni piątek kwietnia odbył się przedostatni z pięciu koncertów związanych z promocją patronackiej "Gdyni 1988-2018" wydanej przez Muzeum Miasta Gdyni. W maju koncertu nie będzie więc pojawią się dwa zaległe wywiady z marcowego i dwa kolejne przeprowadzone z grupami, które wystąpiły 26 kwietnia, oczywiście w Muzeum Miasta Gdyni. Jakie dźwięki zostały zaprezentowane przez Molto Delay i Michaela Warrena?


Michael Warren z zespołem

Wiosenna, właściwie niemal letnia, ciepła pogoda nie przeszkodziła w odbyciu się koncertu i w przestrzeni muzeum pojawiła się całkiem spora liczba osób zainteresowanych kolejnymi grupami, które nagrały utwory z oryginalnej "Gdyni" na potrzeby nowej, patronackiej składanki, która swoją premierę miała w styczniu bieżącego roku. Tym razem, choć nie zabrakło gitarowych dźwięków, na próżno było oczekiwać ciężkich brzmień, bo tym razem zagrały dwie grupy poruszające się po szeroko pojętej elektronice. Pierwsza z nich, czyli Michael Warren postawiła na przestrzeń w duchu Tangerine Dream, ale z wyraźną domieszką alternatywy i popu. Druga zaś ukrywająca się pod nazwą Molto Delay skupiając się bardziej na eksperymencie i czymś w rodzaju quasi-performance'u dźwiękowego, aniżeli spójnej struktury o piosenkowym charakterze. Ale po kolei.

Michael Warren z gitarą
Michael Warren to wbrew angielskiemu pseudonimowi młody, dwudziestosiedmioletni Polak i Gdynianin, multiinstrumentalista, producent i inżynier dźwięku oraz absolwent Wydziału Inżynierii dźwięku i produkcji muzycznej Uniwersytetu Wolverhampton w Wielkiej Brytanii. Koncert był de facto jego debiutem w takiej koncertowej formule, a zarazem pierwszym w składzie z jakim pojawił się w Muzeum Miasta Gdyni. Razem z nim bowiem wystąpił perkusista Konrad Stolarczyk oraz siostry Nowaczyńskie - wokalistka Weronika oraz gitarzystka Weronika, znane z trójmiejskiej grupy SOON. Oprócz utworu "Lubię to" grupy Sake, który przygotowali na potrzeby składanki, zespół zagrał kilka innych utworów rozpiętych między elektroniką i szumami, lekkimi onirycznymi pasażami gitary oraz perkusjonaliami (czy też raczej perkusją elektroniczną) oraz wokalami, głównie tymi żeńskimi, choć sam Michał również na chwilę zmieniając miejsce znad konsolety na stanowisko gitarzysty, skorzystał z mikrofonu i śpiewał. Senna, choć nie usypiająca melodyka utworów trochę przypominała dawne Tranq (z momentu, kiedy ta grupa istniała jeszcze jako Tranquilizer) czy The Dumplings, a troszkę estetykę Tangerine Dream wymieszane z melancholijnym popem i teatralno-filmowym charakterem. Numer z płyty podobał mi się bardzo, po koncercie podziwiam jeszcze bardziej - za umiejętne budowanie atmosfery, chłód, ale też niezwykłe oniryczne wręcz ciepło bijące z dźwięków tyleż niepokojących, co bardzo kojących. Przy najbliższej okazji, każdy kto ich nie słyszał na żywo, powinien to nadrobić, bo ich muzyka choć nie jest szczególnie technicznie rozbudowana i wydaje się prosta, niesie za sobą ogromny ładunek emocjonalny i piękno, które zwłaszcza u tak młodych twórców, musi poruszać - a tak właśnie jest.

Drugi z zespołów występujących w miniony piątek w przestrzeni muzeum był duet Molto Delay, czyli Michał Jeziorski stojący, a właściwie siedzący, za konsoletą (znany czytelnikom naszego bloga z projektu Miastofonia - do poczytania tutaj) oraz Maciej Werk przed mikrofonem który śpiewał lub wykrzykiwał do niego słowa. Grupę wsparł też gościnnie mózg całego projektu, czyli Michał Miegoń, który dodał do elektronicznych dźwięków kilka gitarowych dodatków. Oprócz swojej wersji "Ład ład bumcyk zet" The Pau, Molto Delay zaprezentowało wiązankę eksperymentalną, bo tak należałoby to nazwać, złożoną z szumów i wokaliz, odcisków sonicznych, biofonów, geofonów, antrofonów oraz schizofonów podobnych w sowich założeniach do tych znanych z Miastofonii, ale o zdecydowanie brudniejszym i mniej relaksacyjnym układzie. Z jednej strony było bardziej dyskotekowo, mechanicznie, robotycznie i Krafterkowo, a z drugiej chaotycznie i niechlujnie, co wpisywało się w założenie pewnego performance'u dźwiękowego, aniżeli piosenkowego produktu, do którego Molto Delay zdecydowanie nie aspiruje, co z jednej strony jest słuszne i na swój sposób oryginalne, bo wybijające się najmocniej z całego projektu, a z drugiej troszkę przerażające, bo zupełnie nie nastawione na przystępność czy melodyjność. Podobnie też jak cover, który duet zrealizował na potrzeby płyty, tak i cały koncert przypominał trochę manekina, który w rytm elektroniki postanowił wykonać akrobatyczny popis zapominając o tym, że szumy i zgrzyty też muszą nieść za sobą jakiś przekaz, a nie zlewać się w hałaśliwą i bliżej pozbawioną sensu masę. 

Molto Delay z Michałem Miegoniem (stoi po lewej)

Powiem szczerze, że był to najsłabszy z dotychczasowych koncertów promujących album "Gdynia 1988-2018", ale nie powinno to raczej nikogo dziwić, że tak uważam. Nie jestem raczej zwolennikiem tego typu muzyki elektronicznej, ale też jestem daleki od stwierdzeń, że przez takie, a nie inne i w dodatku oczywiste i konieczne, zestawienie grup, był to zły koncert. Tak jak poprzednie bowiem był to koncert bardzo udany, ale najbardziej nierówny i najbardziej specyficzny, może nawet na równi ze zbyt długim występem skąd inąd ciekawej Bandy A. O ile jednak grupa Michaela Warrena kapitalnie buduje atmosferę, bawi się teatralnością i filmowymi obrazami oraz emocjami, o tyle Molto Delay stawia na nieco przytłaczający, powolny spektakl przypominający protest w dowolnej sprawie. Michael Warren to grupa, która potrafi zaskoczyć, oczarować i olśnić niczym najpiękniejszy brylant, a Molto Delay stanowi zaprzeczenie muzyki, jej antytezę, kontrast i brutalny atak na kształtne formy, dekonstruując je i sprowadzając niemal do pierwotnych, żeby nie powiedzieć prymitywnych instynktów, co w jednym i drugim przypadku jest rzeczą interesującą, choć nie zawsze trafiającą do słuchacza, a już na pewno nie do mnie. Warto jednak zapoznać się z obiema grupami osobiście, gdy tylko nadarzy się ku temu następna okazja i po prostu wyrobić sobie własną opinię, bo jestem niemal pewien, że odkryjecie w każdym z nich coś, czego ja nie zdołałem odkryć.

Zdjęcia własne. Kopiowanie bez zgody zabronione. Więcej zdjęć na naszym facebooku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz