piątek, 5 lutego 2016

Piotr Rogucki - J.P Śliwa (2015)


Napisała: Milena "Lady Stoner" Barysz

"J.P. Śliwa" to trzeci solowy album Piotra Roguckiego, frontmana zespołu Coma, artysty wywołującego skrajne emocje u odbiorców. Ostatnio, coraz częściej mam wrażenie, że Roguca albo się kocha, albo się go nienawidzi. Oczywiście mowa o tych, którzy znają twórczość artysty.


J.P. Śliwa, podobnie jak "Loki – Wizja Dźwięku" (pierwszy solowy album Piotra), przedstawia historię konkretnego człowieka. Wizja Dźwięku była historią o kontrowersyjnym rock’n’rollowcu, ekscentryku, kobieciarzu. Historia zaczynała się od momentu porzucenia kariery rockowca i kończyła na momencie przejścia Lokiego do innego świata - innego wymiaru. "J.P. Śliwa" opowiada o Janie Pawle Śliwie, który jest życiowym nieudacznikiem, przekonanym o tym, że ma dokonać rzeczy wielkich. Dwa na trzy solowe projekty Roguckiego są opowieścią z konkretną fabułą, rozwijająca się poprzez kolejno odsłuchiwane utwory. O czym to świadczy? Według mojego osobistego odbioru – o wyjątkowości artysty.





Zanim przejdę do omawiania "J.P. Śliwy", chciałam jeszcze zwrócić uwagę na koncerty. W tym przypadku, mogę się wypowiedzieć na temat performance'u dotyczącego "Wizji Dźwięku", ponieważ na trasę JP jeszcze czekam. Wspominałam wcześniej, że Wizja Dźwięku, jak i J.P. Śliwa są spójną kompozycją z fabuła i bohaterami. To prawda. Jednak na koncercie można tego doświadczyć namacalnie.  Rogucki nie jest z tych, którzy wychodzą na scenę, odśpiewają swój repertuar i schodzą. Nie jest też z tych, który do swoich koncertów potrzebują przesadnej otoczki zbudowanej z efektów specjalnych. Rogucki buduje tę otoczkę samym sobą. Słowami, wstawkami które między utworami dopowiadają całą historię. Do tego dochodzi swoistość Rogucowej oprawy muzycznej.


Premiera "J.P. Śliwa" miała miejsce 16 października 2015 roku. Data premiery jest równie ciekawa co całe wydawnictwo. Dla tych, którzy nie są zagłębieni w kalendarium Kościoła Katolickiego w Polsce, wyjaśniam, ze 16 października jest dniem Papieskim, ustanowionym na cześć wyboru papieża Jana Pawła II – JPII. Imiona naszego bohatera – J.P. Śliwy również zostały mu nadane na cześć papieża Polaka, który według wielu dokonał rzeczy wielkich. J.P. Śliwa CHCIAŁ takich rzeczy dokonać. Składa się z dramatu autorstwa Piotra Roguckiego, opowiadającego o naszym bohaterze, z grafik obrazujących to i części muzycznej, albumu składającego się z dziesięciu kompozycji, czyli czegoś co interesuje mnie najbardziej. W tym wyjątkowym projekcie uczestniczą również: Klaudia Wieczorek, Izolda Sorenson (Cosovel), Ola Rzepka z zespołu Drekoty, Adam Marszałkowski – perkusista Comy.

Piotr Rogucki podczas koncertu promującego "Loki - Wizja Dźwięku" (fot. Lady Stoner)

Album zaczyna się zaproszeniem do podróży po korytarzach dźwięku jakie możemy tam spotkać. Nie są to dźwięki nawet zbliżone do Wizji Dźwięku. Są to dźwięki podkreślające charakter słów. To zupełnie nowa podróż. Jest to według mnie na tyle złożone, skomplikowanie pokręcone i odważnie pomieszane, że nie jestem w stanie tego jednoznacznie określić. Może synth połączony z indie o rockowym podłożu z elementami disco? Nie umieszczę tego w żadnej z szufladek. Tym bardziej świadczy to o wyjątkowości tego tworu. Muzyka i teksty Piotra Roguckiego są na tyle specyficzne, że faktycznie trzeba mieć do nich specjalnie otwarty umysł. Umysł mający odwagę i chęć przyjąć coś, co inni mogą bez namysłu obrzucić srogim hejtem. Jego twory już od dawna nazywałam poezją śpiewaną i niejednokrotnie obrywałam za to od „znawców”, przy ty jednak przystaję do dnia dzisiejszego. 

Nie ukrywam fascynacji wrażliwością tego człowieka. Szczerze przyznam, że nie raz miałam ostre dyskusje na temat tego artysty, podczas których o mały włos paznokcie nie poszłyby w ruch. Skończyło się bez ofiar na szczęście. Po prostu uważam, że aby oceniać jego twórczość, trzeba po pierwsze przesłuchać wszystkie albumy, po drugie wybrać się na kilka koncertów – solowych, bądź z Comą. Wtedy masz okazję poznać jego zachowanie sceniczne, jego stosunek do koncertów, publiczności i wczuć się razem z  nim w muzykę. Jego muzykę. Piszę to oczywiście nawiązując do J.P. Śliwy. Wydawnictwo uważam za wyjątkowe, ale każdemu polecam dopełnić je na koncercie. Samo w sobie jest złożone z trzech części. Tak naprawdę jest ich cztery. Tą czwartą poznamy na trasie promującej album. Jestem święcie przekonana, że to co zastaniemy na koncercie, zostanie w naszej pamięci na bardzo długo. I to, i sam J.P. Śliwa. Ocena: 9,5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz