poniedziałek, 27 października 2014

Kiev Office: W gotowości bojowej - wywiad


"Statek Matka" grupy Kiev Office wypłynął z gdyńskiego portu w dziewiczy rejs. Butelki z szampanem z dumą roztrzaskiwane były o jego burty, a żegnający go tłum ocierając łzy z policzków machał chusteczkami na pożegnanie. - tak mogliby pisać w trójmiejskich gazetach jeszcze pół wieku temu. Właściwie można powiedzieć, że i dzisiaj, co prawda metaforycznie, te słowa byłyby bardzo prawdziwe. Michał Miegoń, Krzysiek Wroński i Joanna Kucharska opowiadają naczelnemu o "Statku Matce", okładce do płyty oraz o przyszłości Kiev Office...

Lupus: Właśnie nagraliście i wydaliście swoją czwartą płytę studyjną. Co zmieniło się w waszym życiu i brzmieniu od czasu wydania wcześniejszych płyt?

Michał Miegoń: Wraz z wydaniem nowej płyty zmieniło się przede wszystkim nasze podejście do samego procesu nagrywania i późniejszego miksu. Wszystko zostało nagrane na setkę, nie było żadnych dogrywek innych instrumentów: tam gdzie gitara gra solówkę w podkładzie jest tylko bas i perkusja, nie ma żadnych sztuczek technicznych. Jest tylko czyste, organiczne brzmienie trzech osób i sądzę, że to największa zmiana w stosunku do wcześniejszych płyt, które były trochę takimi płytami produkcyjnymi i dużo elementów było w nich umieszczane później. Ta płyta jest zaproszeniem na naszą próbę lub koncert. Jeśli ktoś nie może przyjść na naszą próbę lub nasz koncert, może puścić nową płytę i będzie brzmiała dokładnie tak samo.

L: Dlaczego "Statek Matka"? Jakie to ma znaczenie dla was, czy ma to związek z portem gdyńskim lub gdańskim? Jaki jest wydźwięk tego tytułu?

Joanna Kucharska: Ma to znaczenie metaforyczne, mianowicie Kiev Office jest dla nas jako zespół tak zwanym "mothership" czyli Statkiem Matką. Zespołem najważniejszym, od którego właściwie wszystko się zaczęło, wszystkie późniejsze projekty były takimi jakby odnogami tego wszystkiego co zaczęliśmy właśnie z Kiev Office.

Krzysiek Wroński: Tytuł ten powstał w trakcie wywiadu z Kamilem Wicikiem w Radiu Gdańsk. To właśnie on rzucił hasłem, że "Kiev Office to taki nasz statek Matka" i wtedy zaświeciło nam w głowach, że to właśnie ten właściwy tytuł.

L: Rozumiem. Krzysiek, jesteś autorem okładki, która muszę powiedzieć jest absolutnie fantastyczna. Bardzo lubię gdy okładka płyty jest sama w sobie wizytówką wydawnictwa, a nie tylko jakimś mało znaczącym dodatkiem. Czy możesz powiedzieć, zdradzić, jaką techniką była robiona? Jak przekłada się na treść nowej płyty?

KW: Dziękuję. Była robiona ręcznie, sam ją moimi paluszkami rysowałem, kolorowałem. Słuchałem demówki naszej płyty i tworzyłem tę okładkę. Moje wrażenia i odczucia z odsłuchu przelewały się właśnie na nią.

MM: Można by powiedzieć, że okładka to przedstawienie płyty w sposób graficzny. Każdy promień światła, który wychodzi ze Statku Matki to piosenka na płycie.

L: Co możecie powiedzieć o poszczególnych utworach. Czy one mają związek tylko z tym co ma miejsce tu i teraz, czy może w jakimś stopniu odnoszą się do tego, co było wcześniej - zwłąszcza w przypadku "Antona Globby"?

MM: Nie, to jest płyta która tekstowo mocno stoi na ziemi i nie ma już na niej żadnych podróży kosmonautów czy jakiś statków kosmicznych, tylko o codzienności młodego albo nie młodego człowieka w Gdyni i w obrębie miasta. O przygodach, które mogą go spotkać, zarówno przygody mocno przyziemne jak i metafizyczne. W tym względzie jest to płyta bardziej o człowieku aniżeli o przeżyciach psychodelicznych, bo na "Antonie Globba" i na naszej pierwszej płycie "Jest Taka Opcja" poruszaliśmy te tematy z lekkim przymrużeniem oka, bardziej metaforycznie. Teraz wywalamy kawę na ławę, co można usłyszeć w tekstach, ale wszystkie historie dzieją się w Gdyni, bo jest to nasze miasto, w którym mieszkamy i jesteśmy z niego dumni. Dumni także z tego, że możemy o nim pisać piosenki.

L: Zauważyłem, że tym razem nie tworzyliście dłuższych utworów, takich jak na przykład "Hexengrund". Skupiliście się bardziej w krótkiej, wręcz radiowej formie trzech, czterech minut...

MM: To wyszło przypadkiem, bo płyta powstała w pięć albo sześć intensywnych prób. Została nagrana w osiem godzin, zmiksowana w około dwa tygodnie i chcieliśmy... jak to właściwie wyszło?

KW: To było takie oddanie chwili. Czuliśmy te numery i po prostu od nas płynęły.

JK: Nawet bym powiedziała, że taka krótka punkowa forma wyszła z nas w momencie gdy chcieliśmy jakoś mocniej nawiązać do naszych początków, do jakiś naszych punkowych wpływów, takich zespołów jak Pixies czy.... [śmiech]

MM: Dużo tego było... ale właśnie tak: bardzo zwarta, krótka piosenkowa forma, która spod naszych palców lała się strumieniami i to chcieliśmy zatrzymać i więcej z tymi utworami nie kombinowaliśmy. Zwrotka - refren - przejście... jest o wiele trudniej dzisiaj napisać taką piosenkę gitarową, gdy jest jest tyle gitarowych zespołów niż zagrać piosenkę eksperymentalną, poszukującą, bo wiele osób może próbować eksperymentów, ale niewielu naprawdę udaje się sztuka prostej piosenki z tekstem, który może być interpretowany przez słuchacza w jakiś fajny sposób. W dodatku napisanej w polskim języku, bo płyta jest w 90 % napisana po polsku. Wcześniej zdarzał nam się śpiewać po angielsku, ale chcieliśmy wrócić do ojczystego języka, bo jednak w tym języku jak mówił Andrzej Wajda na rozdaniu Oscarów "chcę powiedzieć to, co myślę, a myślę zawsze po polsku" i tak właśnie zrobiliśmy.

L: Skoro wyszła Wasza nowa płyta, to co teraz? Gdzie zamierzacie ją promować? Może planujecie jakąś większą trasę po kraju, albo może nawet za granicą?

MM: Właśnie ostatnio wpadł mi w ręce taki plakat, Asi i Krzyśkowi też jeszcze tego nie mówiłem, takiej trasy, której nie ma. Gdzie nie ma ustalonych konkretnych dat, tylko jeździ się tam, gdzie ludzie chcą nas zobaczyć i posłuchać. Mamy już zaproszenie z pewnego klubu na Helu, czyli w miejscu intrygującym, bo w najbardziej wysuniętym na północ klubie w Polsce, gramy jutro w Ustce czyli morskie klimaty jak najbardziej. Planujemy później natarcie na Warszawę czy inne stolice, ale jest to tak naprawdę trasa, której nie ma, bo kształtuje się ona bezpośrednio przez odbiór nowej płyty. Mamy plan ataku, ale zależny jest on tylko i wyłącznie od odbioru "Statku Matki". My jesteśmy w tym momencie w gotowości bojowej, jeśli gdzieś ma być walka o ten dobry dźwięk, ktoś potrzebuje naszej pomocy, my tam na pewno przyjedziemy.

L: Kiev Office w gotowości bojowej...

MM: Tak jest! I zawsze na łączach!

L: A jakie macie plany na przyszłość, związane z tą płytą lub z kolejną, która jeszcze się nie narodziła?

MM: W przyszłym roku osiem lat nam stuknie, więc będziemy świętować ośmiolecie i jest to rok dłużej niż Brad Pitt wytrzymał w Tybecie, bo tylko siedem. My istniejemy osiem lat i na pewno będziemy chcieli z tego powodu zorganizować jakiś duży koncert ze specjalnymi gośćmi, przekrój przez naszą twórczość. Nie możemy jeszcze zdradzać żadnych szczegółów, ale będzie to duże wydarzenie, które prawdopodobnie zostanie zarejestrowane na płycie cd i będzie to jesienią przyszłego roku. Oprócz tego jeśli tylko przyjdzie wena i zamkniemy się w naszej pustelni to myślę, że nowa płyta może przyjść szybciej niż ktokolwiek się spodziewa.

L: Już się cieszę na ten specjalny koncert. Czy chcecie coś dodać od siebie?

MM: Pozdrawiamy wszystkich obserwatorów i czytelników LupusUnleashed!

L: Dziękujemy bardzo serdecznie i dzięki wielkie za wywiad.

Kiev Office: Dzięki!

Wywiad przeprowadzono przed koncertem w gdyńskiej Desdemonie, 24 października 2014 roku. Płytę "Statek Matka" można posłuchać na bandcampie i na profilu Spotify zespołu.

2 komentarze: