Kapelmistrz Kamil "Ronin" Rogiński i jego niezwykły, niespotykany instrument... |
-
Powiadasz Waćpan, że co śpiewali? – zasępił się pan Lubomirski. – „Niech
przyjdzie deszcz, niech nadejdzie mróz! Panów żytko szczeźnie wszystko, świeże
siano zgnije panom!” Tak? Niewdzięczne psy… - tak mogłoby się zacząć kolejne opowiadanie Jacka
Komudy. Tymczasem, w gdyńskim Uchu zagościł jeden z najbardziej
kontrowersyjnych w ostatnim czasie zespołów. R.U.T.A, bo o nim mowa dzieli
nasze społeczeństwo, na tych, którzy ich uwielbiają i na tych, którzy szczerze
nienawidzą.
Ja należę do tej pierwszej grupy.
W każdym razie uważam, że R.U.T.A to jeden z najoryginalniejszych polskich
zespołów ostatnich kilku lat. Pojawili się niespodziewanie dwa lata temu,
oczarowali niezwykłą płytą „Gore!”, a już w roku następnym wydali jeszcze
lepsze i ciekawsze „Na Uschod! Wolność albo śmierć”. Spójrzcie na ich
instrumentarium: saz, kosmonolith, fidel płocka i wiele innych instrumentów,
których na co dzień się nie widzi, a tym bardziej nie słyszy. Do tego tu i ówdzie
przemykający język białoruski, albo rosyjski. I to połączenie punkowe, gitarowe
granie, pełne agresji i buntu łączone właśnie ze staropolskimi przyśpiewkami, odrobiną
niezauważalnej staropolszczyzny. I do tego jeszcze między wierszami, prawda o
aktualnym społeczeństwie. Również i ten koncert był wydarzeniem i według mnie
bardzo energetycznym, a wcale nie oburzającym, czy kontrowersyjnym, jak to było
ogłaszane wszem i wobec kiedy zagrali w Gdańskiej Stoczni.
Wpierw jednak wystąpiła Paprika
Korps. Ten bardzo znany reprezentant polskiej sceny reggae nie był mi znany, z
prostej przyczyny, gdyż nie słucham reggae. Wcale. Jednak ich muzyka to nie
jest zwykłe reggae, a coś znacznie bardziej skomplikowanego. Owszem, skoczne
granie czy (dla mnie) mocno niezrozumiałe wokale to istotne elementy składowe i
u nich, ale nie było żadnych niepotrzebnych jęków i postękiwań. Bronili się
samą muzyką, która łączyła w sobie nawet post-rockowe pejzaże, kosmiczne zapędy
i mocniejsze rockowe zapędy. Pośród nich dyskotekowe, taneczne fragmenty,
gdzieś jakieś świergoty. Można reggae nie lubić, ale to, co usłyszałem naprawdę
się wkręcało i nie bolało. Nie wiem, jak wypadają studyjnie, i pewnie się nie
przemogę, żeby posłuchać, ale na żywo wypadali naprawdę świetnie. Najbardziej
podobał mi się ich koncept o słoniach: od razu zobaczyłem takie różowe, albo
niebieskie rozjuszone słonie, które niczym w przysłowiowym składzie porcelany
tratowały wszystko. Odnosząc je do drugiego zespołu, na który czekałem
najbardziej, można by sądzić, że ich słonie były słoniami bojowymi Kozaków,
które rozjuszone tratowały niegodziwych panów. Wiemy, że Kozacy nie używali
słoni, bo naturalnie nie mogli, ale takie skojarzenia się same nasuwały.
Na R.U.T.Ę czekać długo nie trzeba było. Zaprezentowali potężną mieszankę najlepszych fragmentów z obu płyt, zarówno z „Gore”, jak i z „Na Uschod”. Nie zabrakło zatem „Ius Primae Noctis”, „Sadomy”, „Batrackiej Doli”, „Drobnej Drabnicy”, „Oj, niech przyjdzie deszcz” czy „Mamy Anarchiji” z drugiej płyty, jak również „Hej, Ty wielebny Bracie”, „Gore!” i innych kawałków z debiutu. Część z nich zagrali również z Paprika Korps, co dało bardzo intrygujący efekt. Klawisze oraz gitary nieco modyfikowały pierwotne brzmienie utworów, ale co najważniejsze pokazywały w jaką stronę mogą pójść na wspólnej płycie. Przynajmniej z grubsza. Nie zdradzili za wiele, ale pokazali, że w swoich gatunkach są niesamowici i wielcy. Bezkompromisowi, że robią muzykę niezwykłą i przede wszystkim nie dla każdego.
Niewątpliwie, to był kolejny bardzo udany i niezwykły wieczór w Uchu. Ponownie dopisało brzmienie i oświetlenie. Nieco gorzej było z publicznością, której nie było zbyt wiele, ale dało się zauważyć całe rodziny (jeden tatuś przetańczył cały koncert ze swoją córką, która mogła mieć najwyżej sześć/siedem lat). Kilka osób próbowało nawet rozkręcić łagodne wersje poga i również tańczyć w rytm muzyki, w tym także niezastąpiony Cieśla. Szkoda, że takiego grania nie promuje się w polskich mediach, zwłaszcza mam na myśli R.U.T.Ę, bo to nie tylko kawał dobrej muzyki, ale także innego spojrzenia na patriotyzm niźli znanego z telewizyjnych debat i pełnych nienawiści wiadomości.
Zdjęcia własne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz