Napisała: Milena "Lady Stoner" Barysz
Najbardziej zakłamany wieczór w historii warszawskich
koncertów. Na piwnicznej scenie klubokawiarni Chłodna 25 spotkali się
Liars&Sinners z Lord & the Liar. Jeżeli łganie ma wyglądać tylko w taki
sposób, jak zaprezentowali nam Panowie w sobotę, to ja poproszę więcej takich
kłamstw.
Jako pierwszy wystąpił Liars&Sinners. Jest to
jednoosobowy projekt, który powstał w 2012 roku w ciemnym kącie jednego z
warszawskich mieszkań. Prywatnie, jako Konrad - na scenie, jako
Liars&Sinners – chłopak z gitarą i harmonijką. Zanim wybrzmiały pierwsze dźwięki nie zastanawiałam się nad
tym, czego mogę się po nim spodziewać. Przed koncertem, celowo nie zapoznawałam
się z twórczością Konrada, występy na żywo oddają znacznie więcej niż nagrania.
Podczas występów live można poczuć, zobaczyć, usłyszeć czy (w tym przypadku
solista) jest przepełniony muzyką, czy jest prawdziwy w tym, co robi, czy jest
w stanie mnie do siebie przekonać? Twórczość Liars&Sinners kojarzy mi się z
muzyką podróżniczą, po wysłuchaniu pierwszych dwóch utworów, pojawiła się we
mnie chęć spakowania plecaka i wyruszenia przed siebie. To, co on robi jest
niezwykle inspirujące i przekonujące. Konrad jest naprawdę dobrym, wysoko
rokującym artystą ze świetnym gitarowym kunsztem. A tego wokalu mogłabym słuchać
godzinami. Było czego posłuchać i było na kogo popatrzeć. Owacje na stojąco.
Dziesięć minut przerwy i zaczyna się druga część kłamstw, przed licznie zgromadzoną publicznością: Lord & the
Liar. Na ten koncert czekałam od września 2014 roku. Wtedy po raz
pierwszy miałam okazję obcować z nimi podczas występu na żywo. Pamiętam, że
kiedy szłam na ten wrześniowy koncert, trochę bałam się jak to zabrzmi. To, co
znalazłam na popularnym you tubie było genialne, ciekawie zaaranżowane i przepełnione różnymi
dźwiękami. Po koncercie byłam bardzo zaskoczona – pozytywnie oczywiście, byłam
w szoku i pod ogromnym wrażeniem. Dlatego teraz wiedziałam, że idę na występ uzdolnionego
multiinstrumentalisty, szczerego tekściarza, charyzmatycznego wokalisty. Wiedziałam,
że to będzie fantastyczna podróż. Nie sądziłam jednak, że tak bardzo dla mnie
inspirująca.
Lord & the Liar, czyli Paweł Swiernalis z zespołem.
Dlaczego Paweł z zespołem? Ponieważ on jest kompozytorem i twórcą wszystkich
tym muzycznych kłamstw. Chłopaki wspomagają go muzycznie. Co zresztą doskonale
widać na koncercie. Z całym szacunkiem i wdzięcznością za ich wkład w ten
projekt, cała uwaga skupiona jest na liderze zespołu, na twórcy „Pana i
Kłamcy”. Zespół schodzi na drugi plan. Charyzma i szczerość na scenie, wykonanie utworu w sposób
indywidualny i z przekazaniem nawet najmniejszych emocji nie pozwala oderwać od
Pawła oczu ani uszu. To, że podczas koncertu grał na gitarze, klawiszach,
akordeonie, trąbce i puszczał melodyjkę z pozytywki dla mnie nie było jakoś
niezwykle szokujące – ja znałam zaangażowanie Pawła, ale nie przeczę, że na
pozostałych mogło robić spore wrażenie.
Koncert był mieszaniną utworów polsko i anglojęzycznych.
Szczególną uwagę chciałam zwrócić na trzy z nich: "Trent Road", "Dzikie Palmy" i
"Dwie do Północy". "Trent Road" do tej poru uważałam, za jedną z lepszych
kompozycji z twórczości Lord & the Liar. Nie sądziłam, że wiąże się z tak
ciężkimi życiowymi przeżyciami, że jest wynikiem smutnych historii i być może
wielu osobistych krzywd. Wstęp, jako Paweł zrobił do tego utworu poruszył mną
bardzo. Zainspirował jednocześnie do dokładniejszego poznania Pana i Kłamcy.
Jeśli chcecie wiedzieć, o co chodzi z "Trent Road" – wybierzcie się na koncert
albo zapytacie Pawła. Kolejna to "Dzikie Palmy" – utwór o ciągłym poszukiwaniu,
powstał na podstawie powieści Williama Faulknera pod tym samym tyułem którą swoją drogą mam szaloną ochotę
przeczytać. I nareszcie, ostatnio wybrzmiewająca z moich głośników
bardzo często – kołysanka, czyli utwór "Dwie do Północy". Nie jestem w stanie nic o tym napisać.
Proszę, posłuchajcie sami. Kawałek ten jednocześnie kończył muzyczną podróż z
Panem i Kłamcą tego dnia.
Koncert uważam za bardzo udany. Publiczność ku mojemu
zaskoczeniu przybyła bardzo licznie. Ku mojemu zaskoczeniu, ponieważ w
Warszawie różnie to bywa z frekwencją koncertową. Raczej gorzej niż lepiej. Tym
razem było bardzo dobrze. Samo miejsce – klubokawiarnia Chłodna 25 jest dość
przyzwoitym lokum na kameralne koncerty. Miejsca może nie jest za dużo, w
sobotę z licznym tłumkiem i małym pomieszczeniem było tam trochę duszno i
gorąco, ale wszystko brzmiało bardzo dobrze. Jestem bardzo zadowolona. Jak już wcześniej wspomniałam, był dla mnie ogromną
inspiracją i ważną lekcją, nie tylko muzyki.
Szanowni kłamcy: Liars&Sinners, Lord & the Liar,
kłaniam[y] się w pas po stokroć ! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz