Facet, który żadnego stylu się nie boi. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych zespołów w nurcie djent. Skandynawowie uprawiający coś będące połączeniem black metalu z jazzem. Wszystko to podczas jednego koncertu w warszawskiej Stodole, na który tym razem wybrałem się osobiście.
Kilka minut przed 20 swój koncert rozpoczął skandynawski Shining, jednakże nie ten szwedzki, a norweski. Ci panowie w niezwykle intrygujący sposób łączą w swojej muzyce wpływy black metalu z jazz rockiem w stylistyce King Crimson czy Weather Report. Można by sądzić, że te oba gatunki kompletnie się wzajemnie wykluczają i nic bardziej mylnego, bo świetnie się uzupełniają. Ciężkie, przestrzenne riffy wyjęte z black metalu i growle z dodatkiem saksofonu oraz silne nawiązywanie w budowaniu kompozycji do wspomnianych (jak choćby w tytule "Goretex Weather Report" z płyty "In The Kingdom Of Kitsch You Will Be A Monster" czy coverze "21st Century Schizoid Man" King Crimson z albumu "In The Court..."). Tych dwóch numerów akurat tym razem panowie nie grali, a szkoda, bo ich wersja King Crimson jest bardzo udana i świetnie sprawdza się na żywo (co można usłyszeć na płycie "Live Blackjazz"). Set tej grupy był krótki, bo raptem trzydziestominutowy, ale mimo to intensywny. Zagrali "The Madness of the Damage Done", "Fisheye", "Healter Skelter" z płyty "Blackjazz" oraz "The One Inside", "My Dying Bride" i "I won't Forget" z "One One One". Pod względem brzmienia mogło być co prawda lepiej, bo partie gitary "szumiały" bardziej niż na płytach przez co melodię wyłapać było czasami ciężko, wokal miejscami był słabo słyszalny, a saksofon spokojnie mógł być mocniej podkręcony jakimś dodatkowym mikrofonem, ale nie mogę powiedzieć, że był to zły koncert, wręcz przeciwnie.
Lupus i Mark Holcomb z Periphery |
Lupus z Davem Youngiem z Devin Townsend Project |
Kilka minut przed 22 zaczął się występ Devin Townsend Project. Multiinstrumentalista (na koncercie grający tylko na gitarze i śpiewający) w ciągu około dziewięćdziesięciu minut zaprezentował się przekrojowo z nieznaczną (!) reprezentacją zeszłorocznego dwu płytowego "Z2" (na który złożył się album "Sky Blue" oraz "Dark Matters" - będący kontynuacją bardzo dobrego "Ziltoid The Omniscent" wydanego z kolei w serii sygnowanej samym nazwiskiem muzyka). Na samym początku zabrzmiał "Truth" z albumu "Infinity" by następnie przejść w "Fallout" z "Z2: Sky Blue". Zaraz po nim pojawił się "Namaste" z "Physicist", "Night" z "Ocean Machine: Biomech" oraz "Storm" z płyty ""Accelerated Evolution" (wydanej jako The Devin Townsend Band). Następnie skok w hiperprzestrzeń z utworem pod tytułem "Hyperdrive" z pierwszej części "Ziltoida", po którym nastąpił "Rejoice" ze "Sky Blue" oraz znakomity "Addicted" z płyty pod tym samym tytułem. Wraz z fantastycznym (i moim ulubionym) "March of Poozers" z "Dark Matters" byłem już oczarowany i niemal wdeptany w ziemię. A to jeszcze nie był koniec. Zaraz potem zabrzmiał "A New Reign" (ponownie z albumu "Sky Blue") oraz "Lucky Animals" z płyty "Epicloud", po którym pojawił się utwór "Life" z "Ocean Machine: Biomech". Wyciszenie i uspokojenie przyszło wraz z końcówką kiedy Townsend najpierw zagrał dedykowany żonie "Christeen" z płyty "Infinity", a następnie "Ih - Ah!" z "Addicted" podczas którego został na scenie całkowicie sam. Koncert Townsenda zwieńczył zaś "Kingdom" z albumu "Physicist".
Lupus i Devin Townsend |
Wszystkie trzy zespoły wypadły znakomicie, a ja bawiłem się równie udanie. Warszawska Stodoła była pełna i jak sądzę nie tylko dla mnie nie był to stracony czas. Z całą pewnością wszystkie grupy wrócą do nas jeszcze nie raz, także z dłuższymi setami. Cóż jeszcze? Najwytrwalsi doczekali się zdjęć i autografów z muzykami z każdego zespołu, a zwłaszcza Townsenda, który choć spieszył się już na odjeżdżający do Berlina trasowy autokar, z uśmiechem i ogromną życzliwością przystanął i również dał, oprócz wspomnień z koncertu, pamiątkę w postaci podpisu i zdjęcia ze sobą. Wspaniały muzyk i wspaniały człowiek. Na ogromny plus muszę też zapisać nocną komunikację w Warszawie, Trójmiasto bowiem wiele mogło by się od tamtejszego ZTM nauczyć jak organizować dojazdy pod względem ilości, czasu i rozkładu.
* Oprócz Esta było mi miło również poznać Stanleya z FKRBZM, z którym razem z moim kumplem Jarkiem spędziliśmy czas w stolicy i poszliśmy na piwo. Rezultaty spotkania ze Stanleyem poznacie wkrótce! Stay Unleash!
Więcej zdjęć na naszym profilu FB. Zapraszamy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz