środa, 29 marca 2023

R2/202: Apocalyptica, Epica, Wheel (27.03.2023, B90, Gdańsk)


 

Do czterech razy sztuka...

 

Pierwotnie koncert miał się odbyć w sobotę 7 listopada 2020 roku, a następnie wydarzenie przeniesiono na 14 marca 2021 i następnie na 8 stycznia 2022. Z powodu pandemii koronawirusa i związanej z tym niepewnej sytuacji w różnych krajach kolejny raz postanowiono o przełożeniu wspólnej trasy fińskiej Apocalyptiki i niderlandzkiej Epiki. W końcu, w poniedziałek 27 marca 2023 roku, długo wyczekiwany koncert miał szansę się odbyć i na szczęście tym razem odbył. Razem z Apocalyptiką i Epiką zaś zaprezentował się fiński Wheel. 





 

Chwilę po 19 na dużej scenie gdańskiego klubu B90 zameldował się pierwszy zespół, czyli wspomniany Wheel i rozgrzał licznie już zebraną publiczność zaledwie pięcioma numerami. Finowie zagrali utwory "Fugue" z wydanego w 2021 roku pełnowymiarowego krążka "Resident Human", "Impervious" i "Blood Drinker" z wydanej w zeszłym roku epki "Rumination" oraz "Vultures" i "Wheel" z debiutanckiego albumu studyjnego "Moving Backwards" z 2019 roku. Panowie dali występ solidny i ciężki, zgrabnie balansując między groove metalem, a progresywnym brzmieniem zbliżającym ich do Toolowej, Soenowej, tudzież Leprousowej stylistyki. 






Przed 20 na scenie pojawiła się zapewne przez wielu wyczekiwana holenderska Epica, która zaprezentowała się w sposób odpowiadający nazwie działającej już od dwudziestu lat symfonicznometalowej formacji. Najpierw wybrzmiał puszczony z taśmy wstęp "Alpha - Anteludium", który otwierał ostatni, ósmy album studyjny grupy "Omega" z 2021 roku, by następnie płynnie przejść do "The Essenceof Silence", "Victims of Contignency" i "Unchain Utopia" (z płyty "The Quantum Enigma" z 2014 roku). Po nich zabrzmiał "The Final Lullaby" z wydanej w 2022 roku epki "The Alchemist Project", a następnie "The Obsessive Devotion" (z "The Divine Conspiracy" z 2007 roku). Po nim przyszedł czas na "The Skeleton Key", "Rivers" i "Code of Life" (z "Omegi"). Po nim Epica zagrała "Cry for the Moon" z debiutanckiego "The Phantom Agony" z 2003 roku, "Beyond the Matrix" (z płyty "The Holographic Principle" z 2016 roku) i zakończyła "Consign to Oblivion" z albumu pod tym samym tytułem (wydanym w 2005 roku). Tuż po koncercie wybrzmiało jeszcze puszczone z taśmy outro w postaci motywu przewodniego z serii filmów "Piraci z Karaibów". Epica postawiła zatem na mocną, przekrojową setlistę złożoną zarówno z utworów nowych, jak i starszych, klasycznych już kompozycji dając naprawdę niesamowity i intensywny występ, w którym zjawiskowa wokalistka Simone Simons czarowała wszystkich swoim wdziękiem i talentem.




Apocalyptica pojawiła się w nieco późniejszym czasie aniżeli planowano, bo zamiast 21:20 wyszli na scenę około dziesięciu, może piętnastu minut później, ale podyktowane było to zmianą dekoracji i zestawieniem dodatkowego podestu ze sceny. Finowie zaczęli od "Ashes of the Modern World", który znalazł się na ostatnim, dziewiątym studyjnym albumie "Cell-O" wydanym w 2020 roku. Po nim przeszli do "Grace" z płyty "Worlds Collide" (wydanej w 2007 roku), z której zabrzmiał również "I'm Not Jesus". Podczas tego trzeciego utworu na scenie po raz pierwszy pojawił się też współpracujący z Apocalyptiką amerykański wokalista Franky Perez. Po nim, również z Perezem, zagrali "Not Strong Enough" z albumu "7th Symphony" z 2010 roku. Następnie panowie wrócili do najnowszego materiału i zagrali "Rise" oraz "En Route to Mayhem". Następnie na scenę ponownie wyszedł Perez, z którym Apocalyptica zagrała utwór "Shadowmaker" z płyty pod tym samym tytułem (wydanej w 2015 roku) i "I Don't Care" (ponownie z "Worlds Collide). Nie mogło obyć się bez coverów Metalliki, dzięki którym Apocalyptica stała się sławna. Najpierw zabrzmiało "Nothing Else Matters" (które znaleźć można na rozszerzonej edycji debiutanckiego "Plays Metallica by Four Cellos" z 1996 roku. Po niej panowie przeskoczyli do "Inquistion Symphony" Sepultury, który znalazł się na ich drugiej płycie pod tym samym tytułem, wydanej w 1998 roku. Następnie wrócili do Metalliki i zagrali "Seek And Destroy" (również z rozszerzonej wersji debiutu). Jako przedostatnie zabrzmiał zaś przepiękny "Farewell" z albumu zatytułowanego po prostu "Apocalyptica" (wydanego w 2005 roku), a na koniec panowie cofnęli się w czasie do muzyki klasycznej i zagrali "In the Hall of the Mountain King" Edvarda Griega, który znalazł się na płycie "Cult" z 2000 roku. Stawiając na przekrojową setlistę Finowie (z najnowszej płyty zagrali tylko trzy numery) dali fantastyczny i pełen emocji koncert. Trzech wiolonczelistów, którzy są w obecnym składzie grupy, z uśmiechem czarowali widzów grą na swoich instrumentach po raz kolejny udowadniając, że wiolonczele doskonale pasują do metalu. Świetnie wypadał Perez, dysponujący mocnym i zadziornym głosem, ale na mnie największe wrażenie zrobił perkusista, który kapitalnie dociążał wiolonczele oraz zachwycił energią i fantastycznym wyczuciem oraz umiejętnościami.





Wyprzedany, gdański występ wszystkich trzech zespołów był nie tylko długo wyczekiwany, ale również naprawdę udany. Wszystkie trzy grupy doskonale też do siebie pasowały. Z jednej strony mieliśmy progresywny metal podlany groovem, a z drugiej symfoniczne, operowe podejście reprezentowane przez Epikę i wreszcie sięgającą po klasykę Apocalyptikę, która fantastycznie łączyła orkiestrowe brzmienie z metalem. Osobiście nie obraziłbym się, gdyby zarówno Epica, jak i Apocalyptica zagrały jeszcze ze dwa, może trzy numery więcej, a nawet żeby pojawili się razem na scenie na choćby jeden wspólny utwór, ale i tak trzeba przyznać, że tego wieczoru w B90 nie brakowało emocji, a tłumnie zebrana publiczność z pewnością wyszła z klubu zadowolona. Dopisało także brzmienie, które od początku było na wysokim poziomie, pozwalając na odpowiednie wybrzmienie cięższych fragmentów, jak i wymaganą przy tego typu muzyki selektywność podkreślających fragmenty orkiestrowe czy partie wiolonczel. Bardzo udane było także oświetlenie, co szczególnie przy tych trzech numerach w ramach których dozwolone było robienie zdjęć, jest szczególnie mile widziane. Jeśli tylko będzie okazja zobaczyć któryś z tych zespołów ponownie na żywo, to nie zastanawiajcie się i po prostu pójdźcie ich zobaczyć, bo naprawdę warto. Mam też nadzieję, że któryś z nich zawita ponownie do Gdańska i nie trzeba będzie znów czekać kolejnych, długich trzech lat na takie widowisko. 

Zdjęcia własne. Kopiowanie bez zgody zabronione. Więcej zdjęć na naszym fb (tutaj).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz