Nieliczna, ale szczęśliwa ekipa razem z zespołem Oblivious |
We
Szwecji we wtorek musieliby siedzieć w
domu i przełączać kanały w telewizorze, u nas zagrali koncert. Frekwencja może
nie porażała, była wręcz słaba, ale Oblivious zagrał i tak. I wszyscy, łącznie
z muzykami, byli zadowoleni z występu.
Tym
razem też nie było żadnych suportów, dlatego nie było spiny z czasem, ani obsuw.
Mogli zacząć kiedy chcieli i skończyć po czasie około dziewięćdziesięciu minut
grania. I to bardzo porządnego. Z trzema bisami. Retro granie jakim się parają
Szwedzi to niby nic nowego, ani odkrywczego, ale trzeba im przyznać, że
potrafią oczarować energią i przelać w swoje dźwięki niezwykłą świeżość.
Zabrzmiały utwory z najnowszej, dopiero co wydanej, bardzo dobrej płyty „Creating
Meaning” , a także kawałki z debiutanckiego albumu „Goons And Masters”
zrealizowanego w 2009 roku. Zagrali nie tylko znajdujący się na nowej płycie
szwedzkojęzyczny kawałek „Bjälken I Ditt
Öga”, ale także jeszcze nie nagrany premierowy utwór, który podobno skończyli
zaledwie przed kilkoma dniami.
W
Desdemonie ponownie dominowały brzmienia charakterystyczne dla lat 70, od
bluesa począwszy, przez hard rocka, po wczesne stonerowo-doomowe dźwięki. Ich
muzyka w niesamowity sposób nawiązuje do Zeppelinów czy Sabbathów, ale także
przywołuje grupy zapomniane lub nieznane, takie jak November czy Bla Vardag, a
nawet bardziej nam współczesne, jak Queens of Stone Age, czy inne grupy
parające się retro graniem, takie jak Brutus czy Captain Crimson, który zresztą
jest z tej samej wytwórni płytowej, czyli Transbutans Records. Ta garstka osób,
która się pojawiła w klubie nie wątpliwie bawiła się razem z zespołem świetnie.
Był to bardzo magiczny koncert, długi i solidny, porządny również pod względem
nagłośnienia, ale mimo wszystko krótki, przeleciał jak z przysłowiowego bicza,
a publiczność nie miała dosyć.
Zarówno
przed i po koncercie każdy miał okazję porozmawiać z chłopakami z Obliviousa,
mi udało się z nimi przeprowadzić obszerny wywiad (drugi zagraniczny), w którym
opowiadają także o scenie muzycznej ich miasta, czyli Linköping, tego samego, z
którego pochodzi Ghost. Zapewniają, że
do Trójmiasta jeszcze wrócą i to tak prędko jak tylko będzie to możliwe. I oby
na kolejny przybyło więcej ludzi, bo Oblivious naprawdę zasługuje na
zainteresowanie.
Lupus i Oblivious |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz