piątek, 9 marca 2018

The New Spring - Wholly Wholly (2018)



Na naszą wiosnę jeszcze trochę poczekamy, ale dochodzą mnie słuchy, że ta przyszła już miesiąc temu do Danii, a dokładniej do Kopenhagi. Chciałbym się nią z Wami podzielić. Aha, i oglądamy dziś swoje stopy, dokładnie tak jak na załączonej grafice!

Projekt został założony przez Bastiana Kallesøe specjalizującym się w eleganckiej odmianie akustycznej muzyki folkowej, słownych obrazach, mającym unikatowy styl palcowania na gitarze i jak sam określa swoją muzykę ponadczasowymi melodiami. Debiutował w 2011 roku albumem zatytułowanym tak samo ja projekt, a jego drugi krążek "Secret Armor" wydany rok później zdobył szerokie uznanie na świecie. W 2014 roku pojawił się kolejny, noszący tytuł "Late Bloomer", a jego producentem był Jens Ramon Murga Meinert, który odpowiedzialny jest także za brzmienie najnowszego. Po raz pierwszy The New Spring nagrało album jako pełny zespół, gdyż Kallesøe wsparli Mads Risvang Muurholm na perkusji i instrumentach perkusyjnych, Joachim Stidsen Kollerup na basie, producent Jens Ramon Murga Meinert na instrumentach klawiszowych, Mathilde Bagger-Larsen na skrzypcach oraz Søren Liholt na wokalu. Bastian zaś odpowiedzialny jest za wokale, gitary i klawisze.  Tym razem też postanowiono trochę poeksperymentować i sięgnięto po folk rock z lat 70 w duchu Steeleye Span i tym podobnych grup. Co zatem znalazło się na najnowszej płycie od najbardziej wiosennego zespołu świata?

Nieco ponad trzydzieści pięć minut muzyki i dziesięć numerów, które od razu wprawiają w niezwykły nastrój. Zanim jednak przejdziemy do samej muzyki spojrzymy na okładkę. Minimalistyczna i z dominującymi dwiema rzeczami - tytułem płyty oraz obrazem. Na samej górze zaś malutkimi literkami napisano nazwę grupy. Największą uwagę przyciągają jednak wspomniany obraz prezentujący stopę skrzętnie obracaną do dobrego widoku rękami. Sztuka jest dziwna, prawda? Na tym polega jednak urok galerii, siadasz przed obrazem który jest intrygujący, najczęściej mocno abstrakcyjny i kontemplujesz, zastanawiasz się nad nim i szukasz w nim ukrytych sensów. Co mówią o nas stopy? Nie, spokojnie, nie jestem fetyszystą, ani swoich ani czyiś. Jeśli muzyka może jednak stopy masować to najwyższa pora puścić płytę.

Otwiera ją "Gershwin's Invisible Year", który od początku czaruje ciepłym brzmieniem gitary i łagodnej perkusji oraz sympatycznym głosem Bastiana Kallesøe. Od perkusji, a następnie melodyjnych klawiszy i gitary przypominającej o muzyce pop z lat 60 i70tych zaczyna się "The Moon" mający w sobie coś z przebojowości The Beatles czy lekkości Jefferson Airplane. "Canopy" to przede wszystkim ciepłe brzmienie akustycznej gitary i głos Bastiana. Jazzowe nawiązania objawiają się tutaj nie tylko mruganiu oczkiem do Gershwina, ale także w tytułach numerów, bo kolejny nosi tytuł "Lighrbulb Serenade". Ta wiosenna noc należy do ciepłych także dlatego, że żarówka jarzy się jasnym, słonecznym światłem. Utwór jest zaś radosny, lekki i płynący, o nieco zadziornej alternatywnej charakterystyce, a jednak nie epatujący ani jednym ostrym dźwiękiem. "An Evening with Bertrand"  kończący pierwszą połowę płyty przypomina rozmowę z dawno niewidzianym przyjacielem. Siedzimy na balkonie, patrzymy na pierwsze pączki na drzewach i popijamy wieczorną herbatę. Znów delikatnie pachnie tutaj The Beatles, w tle podśpiewują nawet ptaki, które jeszcze nie położyły się spać, jakby chciały wszystkim oznajmić, że już przyszła wyczekiwana wiosna. Gdy już całkiem zapadnie noc i udamy się na spoczynek Bastian przypomina, że "There Is No Life on Other Planets". To taki utwór, którego nie powstydziłby się Leonard Cohen, bo nawet melodia gitary zdaje się przypominać "Hallelujah".

Po nim wskakuje równie magiczny, uroczy i zachwycający lekkością, najdłuższy na płycie "Ballad of Unseeing Eye" mający w sobie znów coś z popowych inspiracji, a najlepsza w tym wszystkim jest rola perkusjonalii, które cudnie pulsują i przywoływanie jakby od niechcenia soulowych naleciałości, które się proszą o wybuch który nie następuje, o żeński głos którego nie ma, o pełen werwy gospelowy finał, a to polaniem wszystkiego alternatywnym sosem cały czas trzymając się jedynie gitary, skrzypiec i perkusjonalii. Następny w kolejce jest kartką z kalendarza. Witamy w Paryżu, gdzieś w roku 2014 roku. "Paris, 2014", bo o nim mowa zaczyna się od perkusji i instrumentów perkusyjnych, a następnie gitary i głosu Bastiana. Jest kawa i rogalik w jednej z kawiarni, uliczni grajkowie, o! właśnie jakaś Francuzka uśmiechnęła się do nas szeroko. Bonjour! - odwzajemniamy uśmiech i wraz z wyciszeniem przechodzimy do przedostatniego na płycie "The Rest Of Your Life" przywołującego nieco flamenco. Na sam koniec klamra -"Gershwin Wakes Up Singing", a my wraz z nim. Znów jest nieco bardziej alternatywnie, nieco głośniej i z mruganiem oczkiem do jazzu. Urocze.

Ocena: Pierwsza Kwadra
The New Spring prezentuje tutaj muzykę bardzo lekką, stonowaną i wyciszoną, zdecydowanie nastawioną na łapanie momentów, blasków słońca i uśmiechów. To bardzo urocza płyta, w sam raz na wypatrywanie wiosny lub do budzenia się łagodnie i leniwie w swoim łóżku, czy nawet do słuchania w tle podczas porannych czynności. Zawiodą się na niej Ci którzy oczekują znacznie bardziej ożywczych, gitarowych wręcz ostrych dźwięków. Nie to jest bowiem celem Kallesøe, bo stawia on na minimalizm i ciepło przypominające o pierwszych słonecznych promieniach i o budzącej się do życia przyrody. Przyznam, że słuchało mi się jej przyjemnie, ale nie jest to mój typ muzyki przy której bym się chciał budzić - nie mogę powiedzieć, że nie wzbudza mojego zachwytu, bo jest urocza, ale sprawiałby raczej że bym w tym łóżku został i najprawdopodobniej przegapił wiosnę. Można wręcz powiedzieć, że to raczej taki masaż, tak stóp, jak i umysłu, zwłaszcza tych otwartych.


 
Płytę przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Eclipse PR

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz