wtorek, 27 marca 2018

Persefone - In Lak'Ech SP (2018)


Andorczycy z Persefone nie zwalniają tempa i związku z trasą promującą zeszłoroczny, znakomity album studyjny "AATHMA" postanowili zaprezentować nowy utwór "In Lak'Ech" w którym gościnnie wystąpił Tim Charles z Ne Obliviscaris. Ciemniejsza stylistyka, uwydatniona także poprzez grafikę, w założeniu ma kontynuować brzmienie z ostatniego albumu, ale także nostalgicznie łączyć się z pierwszymi płytami grupy - czy rzeczywiście?

Czarne tło i idealnie symetryczna wyśrodkowana grafika utrzymana w szarościach robi od samego początku kapitalne wrażenie. Drzewo przywodzić może skojarzenie z grupą Cynic, ale mi kojarzy się bardziej z nordyckim Yggdrasilem, Doskonale wiąże się ona też ze zdecydowanie mroczniejszą stylistyką nowej kompozycji, która z jednej strony stanowi przedłużenie tego, co znalazło się na "AATHMA", a z drugiej ma być swoistym pomostem między najnowszym, a pierwszymi płytami andorskiej formacji, gdy młody, niewyrobiony jeszcze zespół szukał na siebie pomysłu i sięgał także po black metalowe elementy. Zdradza on także dalsze eksperymenty zespołu, który najwyraźniej coraz uważniej rozgląda się za inspiracjami pośród grup, które myślą w podobny sposób i również kombinują ze swoją muzyką stosując niekonwencjonalne rozwiązania jak choćby australijski Ne Obliviscaris, którego skrzypek i wokalista Tim Charles wzbogacił najnowszą propozycję od Andorczyków.

Równie atrakcyjny jest także temat utworu, który swój tytuł czerpie z mitologii Majów. On zaś łączy się z niezwykłym przekazem "AATHMY". In Lak'Ech Ala K'in - jak brzmi pełna fraza tłumaczy się jako "Ja jestem Tobą, a Ty mną" jest przywitaniem oznaczającym także wyrażenie głębokiego szacunku dla każdej spotkanej istoty i przypomnieniem, że wszystko jest ze sobą nierozerwalnie połączone. To jedno z niosących mądrość pozdrowień, które bez względu na swoje pochodzenie podkreśla jedność istnienia. To, co dajemy innym staje się naszym udziałem. W tym pozdrowieniu zawiera się również rodzaj pokory wobec jedności. Istnieje także inne, bliższe wschodniej myśli filozoficznej tłumaczenie zwrotu - "Ja jestem innym Tobą, a Ty jesteś innym mną". Mówi się, że im bliżej jesteśmy esencji tego powitania tym bliżej nam do jedności nie tylko z innymi osobami, ale także z całym otaczającym nas światem.  Jest lustrem w którym przeglądamy się na co dzień, w którym przeglądają się inni i w którym odbija się najbujniejsza, najbardziej nieokiełznana natura. Moje skojarzenie z nordyckim Yggdrasilem okazuje się więc wcale nie takie głupie, bo Drzewo Strasznego czyli samego Odyna stanowiło filar świata skandynawskich bogów. Pogański lud Sasów zaś czcił dąb zwany Irminsul, który według ich wiary łączył niebo i ziemię. A potem przychodzi jeszcze skojarzenie z filmem "Źródło" Aronofsky'ego. Świetne.

Tytułowa kompozycja, czyli "In Lak'Ech" trwa niespełna siedem minut, ale dzieje się w nim naprawdę sporo. Mroczny, niepokojący wstęp w którym majaczą gitary i skrzypce, a następnie całość eksploduje w wyrazisty i gęsty pasaż instrumentalny do którego po chwili dołącza, wraz z mocniejszym rozwinięciem, growlowany wokal. Ciężar, mrok i melodyka została w nim wyważona bardzo atrakcyjnie, zwłaszcza gdy całość jest podbita złowieszczym klawiszem i przejazdami skrzypiec, które świetnie pasują do muzyki Persefone. Nie obraziłbym się gdyby w kolejnych numerach panowie również dodali ten instrument ponieważ świetnie komponuje się on z ekstremalnym, mroczniejszym progresywnym metalem w jaki panowie uderzają. Rzeczywiście jest w nim coś ze starszych płyt grupy jednak brzmieniowo i pod względem technicznym zdecydowanie bliżej do dwóch ostatnich albumów, a zwłaszcza do "AATHMY". Paradoksalnie różni się on też od wspomnianego, owym mroczniejszym, bardziej drapieżnym brzmieniem, co z kolei wyraźnie zwraca uwagę na to, że zespół nie boi się także przetworzyć tego, od czego zaczynali. Oczywiście, najnowszy numer nie jest przetworzeniem żadnego wcześniejszego, a śmiałym i twórczym mrugnięciem oka w stronę pierwszych albumów. Jednocześnie doskonale podkreśla on rozwój Persefone, które nigdy nie wydaje jednakowych albumów, a każdy choć rozwija ich wizję, zawsze jest zupełnie inny od poprzednika. Po prostu - czysta perfekcja.

Ocena: Pełnia
Dodatkowo na singlu znalazły się dwa numery z "AATHMY" właśnie w wersjach instrumentalnych, które ciekawie rozwijają perspektywę zarówno nowego numeru, jak i kontekstu albumu studyjnego sprzed roku. "Stillness Is Timeless" zdaje się rozwijać fragment w którym "In Lak'Ech" się kończy i brzmi po prostu fantastycznie. Drugi numer, który uzupełnia singla jest "Prison Skin", który podobnie jak wersja płytowa wypada absolutnie porywająco i monumentalnie. W obu, jak również w singlu doskonale słychać jak bardzo zmieniła się muzyka chłopaków i, że konsekwentnie budują własny, niepowtarzalny styl. Bardzo jestem ciekaw w jakim kierunku pójdą na szóstym albumie studyjnym, którego mam nadzieję "In Lak'Ech" w jakimś stopniu stanowi zapowiedź. Jak wspomniałem nie obraziłbym się na ponowne zaproszenie Tima Charlesa, a nawet zatrudnienie innego skrzypka lub nawet wiolonczelisty, których smyczkowe instrumentacje wzbogaciłyby twórczość coraz ciekawszych i coraz bardziej intrygujących Andorczyków, którzy nie przestają mnie zachwycać za każdym razem gdy sięgam zarówno po starsze płyty, jak i po jeszcze przecież świeżą zeszłoroczną "AATHMĘ".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz