środa, 28 marca 2018

Illusion - Anhedonia (2018)


Brak lub utrata zdolności odczuwania przyjemności (zarówno zmysłowej, cielesnej jak i emocjonalnej, intelektualnej czy duchowej) i radości. W tym drugim przypadku chodzić może o bardzo zróżnicowane sytuacje takie jak radość wynikająca ze spotkania z bliskimi, wykonywania ulubionych do tej pory czynności czy ogólną radość życia. Jest jednym z kluczowych objawów pomocnych przy diagnozowaniu depresji. Występuje również (jako objaw negatywny) w przypadku schizofrenii oraz niektórych innych zaburzeń psychicznych. - tak przedstawia się definicja anhedonii, która posłużyła za tytuł najnowszego albumu, drugiego od czasu reaktywacji. W jakiej formie jest macierzysta formacja Tomasza Lipnickiego?

Sam tytuł wydaje się być nieco przekorny, bo po udanych "Opowieściach" trudno mówić o spadku formy i utracie zdolności czerpania radości z grania, a tegoroczny album grupy zdecydowanie to potwierdza.Z jednej strony mamy kontynuację poprzednika, a z drugiej powrót do lat 90tych, czyli pierwszych sześciu płyt grupy. "Kto jest winien" zrównuje z ziemią na samo dzień dobry solidnym i surowym brzmieniem, tłustym basem i mocnym, niezwykle prawdziwym tekstem. Na koniec pojawiają się nawet dalekie echa Rootwater i Black River, choć nikt z zespołu tymi grupami nie miał nic wspólnego. Równie udany jest numer drugi, czyli "Okruchy udręki", który wpierw usypia złowrogą gitarą po czym uderza kolejną porcją mocnych, surowych gitar i potężną perkusją, wreszcie szorstkim wokalem Lipy. Nie ma zmiłuj także w kawałku zatytułowanym "Niby", który jest ostry niczym "Nóż", czyli jeden z najbardziej znanych numerów gdańskiego Illusion. Świetny jest także utwór czwarty "Od Zawsze Donikąd" w którym wolniejsze tempo miesza się z surowym rozwinięciem i melodeklamacją. Tu znów na myśl przychodzą trochę wokalizy Macieja Taffa, gdzieś przemykają echa zespołów z którymi był związany. Tamte grupy bowiem wyraźnie nawiązywały do lat 90tych i brzmienia Illusion, choć grały zupełnie inną muzykę.

Kapitalny jest także zaskakująco melodyjny, ale bynajmniej nie rezygnujący z surowego brzmienia "Śladem krwi" w którym gościnnie wystąpił Litza z Luxtorpedy. Ciężkie działa wytaczają panowie także w kawałku "Tchórz", którego... nie zabijcie mnie, nie powstydziłaby się nawet Coma, gdyby grała z taką werwą i wściekłością, a Rogucki forsowałby w nim swój głos. Nie ustępuje mu także "Metamorfoza", która nawet na chwilę nie myśli by zwolnić tempo. Ostre riffy wżerają się w głowę niczym wiertarka w ścianę, perkusja łomocze że aż miło, a liryki ponownie trafiają w sedno. Choć następny kawałek nosi tytuł "Do Zobaczenia" nie jest wcale ostatnim na płycie. Tu znów jest mocarnie, z charakterystycznymi zaśpiewami mogącymi kojarzyć się z Rootwaterem i Black River, co boleśnie uświadamia mi jak brakuje tamtych zespołów. Illusion pewne tropy zaszczepił w nich już w latach 90tych, gdy jeszcze nikt nie myślał nawet że będą istnieć, ale nie jestem do końca pewien czy trzeba powielać schemat nawet jeśli jest tak mocno, świeżo i... zarazem depresyjnie. Na przedostatniej pozycji wylądował numer zatytułowany "Dalej" który także nie zwalnia tempa choć ponownie wraca do nieco bardziej kroczących brzmień. Na zakończenie "Zanurzam się" ponownie o potężnej dawce ostrych riffów, które kapitalnie łączą się ze zwolnieniami nieco mrugającymi do poprzedniej płyty.

Ocena: Pełnia
Illusion niestety nie zaprezentował nic nowego, ale zaserwował solidną dawkę ostrej, mocnej muzy z pogranicza punka, hard rocka i grunge'u w starym dobrym stylu z jakiego był znany w latach 90tych i co najważniejsze, z  jak zwykle mocnym przekazem w lirykach. O ile poprzedni, bardzo zresztą udany, album "Opowieści" pokazywał pewne zmiany i poszukiwania gdańskiej legendy, o tyle najnowszy jest takim wehikułem czasu zdecydowanie przenoszącym tam gdzie kończył się "Illusion 3" czy nawet "Illusion 6" czyli kolejno dwadzieścia trzy i dwadzieścia lat wstecz. To płyta pełna agresji, bólu i emocjonalnego rozedrgania, depresyjna ale i niezwykle oczyszczająca i mówiąca wiele o nas samych. Wreszcie zagrana z ogromną werwą, świeżością i przebojowością. "Anhedonia" może nie trafi do młodszego pokolenia, ale wszyscy Ci, którzy się na Illusion wychowali i zasłuchiwali się tak jak ja w pierwszych płytach na poczciwym kasetowym walkmanie będą zachwyceni. Illusion może zrobił krok wstecz, ale jak kiedyś powiedział mój kumpel - żeby móc pójść dalej, czasem trzeba się obejrzeć za siebie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz