wtorek, 8 sierpnia 2017

Kontra: Trivium - Sin And The Sentence SP (2017)


Najnowszy singiel grupy Trivium "Sin And The Sentence" miał swoją premierę 1 sierpnia i zapowiada nadchodzącą płytę amerykańskiej formacji. Jak się można było spodziewać wzbudza on niemałe emocje wśród fanów grupy i jak to zwykle bywa jednym się podoba, a innym niekoniecznie. Jedni chwalą powrót do korzeni, a inni widzą i słyszą w nim postępujący upadek tego zespołu. Redaktor Łukasz Chamera wraz z Jarkiem Kosznikiem w pierwszej i mam nadzieję nie ostatniej "Kontrze" przedstawiają swoje opinie o singlu i nadzieje odnośnie nowej płyty...

1. 

Czekałem z nieukrywanym zainteresowaniem na najnowszy singiel Trivium. Po stonowanym "Silence In The Snow" byłem ciekaw w którą stronę uda się grupa i choć daleki jestem od krzyczenia, że najnowszy singiel Trivium to asłuchalna abominacja, to jednak nie mogę ukryć zawodu.

Sam początek przywodzi na myśl metalowe hymny na miarę Arch Enemy. Wróciły growle dopełniające wokale na wzór "Shoguna". Sama zwrotka jest dość stonowana i rozpędza się do melodyjnego i dość przyjemnego refrenu. Niestety, nie jest to nic odkrywczego i niesamowicie porywającego, a potem utwór zalicza... pikowanie w dół. O ile wejście na mostek jest jeszcze niezłe, to nie mogę tego powiedzieć o solówce, która wydaje mi się zbitką dźwięków bez emocji, po której refren wydaje się oderwany od całości. Samo zakończenie utworu również wydaje się być zwyczajnie doklejone do całości. Nieprzyjemnie schodzący w dół riff i losowe niemalże wygrowlowane słowo fuck powoduje zdziwienie na mojej twarzy. Muszę też niestety przyczepić się do perkusji. Bębniarz wyraźnie pokazuje na co go stać, a stać go niezaprzeczalnie na wiele, jednak więcej nie zawsze znaczy lepiej. W niektórych momentach kawałka perkusji jest zwyczajnie za dużo, przez co całość nie ma oddechu. Daleki jestem jednak od głoszenia, że nowy album Trivium będzie do niczego. Z chęcią go przesłucham, choć mój zapał na niego nieco przygasł. [ŁCh]


2.

Od płyty "Shogun" właściwie przestałem się interesować dalszymi losami zespołu Trivium, ponieważ nie podobało mi się pewne odejście od struktur kompozycji z pierwszych płyt, a także swego rodzaju powtarzalność, wtórność czy uproszczeni w warstwie instrumentalnej. Wpływ na to miały też moje osobiste zmiany w guście na rzecz metalu progresywnego czy muzyki jazz-fusion. Z drugiej strony nie ukrywam, że do pierwszych trzech płyt wracam regularnie i mają one dla mnie nadal duże znaczenie.

Nowy singiel grupy jest całkiem obiecującym zwiastunem nadchodzącego albumu muzyków grupy. Co prawda pierwsze trzy minuty utworu nie są specjalnie porywające, zdarzają się w nim ze dwa niezłe riffy. To, co przykuło moją uwagę w tej kompozycji to bardzo ciekawa partia solowa, gdzie Matt Heafy gra jedną z najsłynniejszych progresji melodycznych rodem z muzyki neoklasycznej, którą bardzo rozpropagował jeden z moich absolutnych herosów gitary - Yngwie Malmsteen. Potem w podobnym stylu gra kolejne solo Corey Beaulieu. Wszystko to okraszone jest bardzo dobrą nowego perkusisty Alexa Renta, który znakomicie gra blasty wprowadzające momentami klimat rodem z muzyki zespołu Necrophagist (!). Mocnym punktem utworu jest też bardzo dynamiczne wściekłe outro gdzie słyszymy wyraźnie, że nowy perkusista grupy był dobrym wyborem.

Moim zdaniem "The Sin And The Sentence" nawiązuje do całej dyskografii zespołu, wokale bardziej odnoszą się do ostatnich płyt, natomiast gitary i perkusja bliższe są klimatem do moich ulubionych pierwszych płyt. Jeżeli w innych utworach będzie równie dużo odniesień do starych dokonań grupy, z pewnością posłucham całości. Póki co wygląda to całkiem interesująco. [Jarek Kosznik]


Wstępem opatrzył naczelny, które ma mieszane uczucia i wstrzymuje się od swojej opinii. Dodam tylko, że najbardziej cenię drugą i trzecią płytę Trivium, lubię "Shoguna" i całkiem udany eksperyment w postaci "Vengance Fall" utrzymany w duchu Disturbed.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz