środa, 2 sierpnia 2017

The Soundbyte - Solitary IV (2017)


Zastanawialiście się kiedyś czego słuchają skandynawscy szamani i czarownicy? Nie mam tu oczywiście na myśli wesołkowatego folk metalu w którym śpiewa się o alkoholowych napojach, a tylko czasami o czymś innym, na przykład siłach natury. Pod koniec czerwca swoją premierę miała czwarta płyta norweskiej grupy The Soundbyte, który taki skandynawski świat, pełen magii i piękna pokazuje od zupełnie innej strony - mrocznej, mglistej i pełnej tajemnic...

The Soundbyte to zespół tworzony przez gitarzystę Tronda Enguma najbardziej znanego z formacji The 3rd and The Mortal. W swoim solowym projekcie sięgnął po folk nie tylko skandynawski, ale także z innych krajów, muzykę elektroakustyczną, metal, a nawet ambient tworząc niezwykłą i bardzo klimatyczną ścieżkę dźwiękową jak gdyby stworzoną do filmu dokumentalnego prezentującą mistyczną aurę otaczającą Skandynawię, a konkretniej Norwegię. Widać to już na świetnej, przyciągającej oczy, minimalistycznej okładce na której znalazł się norweski krajobraz na chwilę przed zapadnięciem zmierzchu. Delikatne liternictwo znajdujące się po lewej stronie okładki ni psuje tego efektu, a wręcz przeciwnie jest niemal niedostrzegalne. Podobnie ma się sprawa z muzyką, która pełna jest fragmentów ulotnych, ale jednocześnie przepełnionych grozą, refleksją i tajemniczą atmosferą.

Trwającą niespełna czterdzieści minut otwiera "Fanfare" oparty na niepokojącym wietrznym riffie gitary i mocno osadzonej na jej tle perkusji Rune Hoemsnesa. Chmury na niebie przesuwają się wolno i taka też po chwili robi się też muzyka, bo gitarowy riff ustępuje ambientowemu zwolnieniu, by po chwili znów rozbrzmieć urzekającym atmosferą pełnym rozwinięciem. W kolejnym, zatytułowanym "Descending" robi się jeszcze bardziej tajemniczo i niepokojąco. Ponury ton który go otwiera pełen jest grozy, co genialne uwydatniają bębny i szepty. Z lasu i z jeziora wychodzą duchy i szamani, którzy razem z nimi będą odprawiać jakiś rytuał. Niesamowity senny klimat tego utworu po chwili ustępuje świetnemu plemiennemu rozwinięciu z surowym niemal doomowym gitarowym riffem kapitalnie uzupełnionym mocnej perkusji i opętańczym wrzaskom. Fantastyczny jest "North", który znalazł się na trzeciej pozycji. Niepojący klimat jest tutaj utrzymany, zmienia się jednak środek ciężkości. Wolne tempo, surowy riff gitary i delikatnie krocząca za nim perkusja świetnie konfrontuje się z mistycznym, przepełnionym smutkiem i dziwną tęsknotą żeńskim wokalem. Jeszcze bardziej niepokojąco i tajemniczo robi się w rozpiętym na ambientowej przestrzeni "Lamentations". Całość nabiera nieco rozpędu gdy dołącza do niej powolna perkusja i przeciągnięte w czasie riffy gitary, aż do potężnego finału. Przepiękne i nieprawdopodobnie niesamowite.


W kołysankowym "Floating" najpierw czaruje się nas łkającym żeńskim wokalem, a po chwili kapitalnie rozwija rytmiczną, odbijaną perkusją i ambientowym tłem nieznacznie uzupełnianym tylko gitarowym riffem nadającym całości jeszcze bardziej mistycznego klimatu. Spróbujecie tego słuchać w ciemnościach i zamkniętymi oczami. Coś pięknego, aż po plecach przechodzą ciarki. W przedostatnim "Estranged" kontynuuje się tę aurę pełną grozy, niepokoju i tajemnicy. Elektronika, która wita na początku świetnie uzupełnia się żeńskim głosem, który zdaje się przyzywać do siebie, po to tylko by zwabić w jakąś piekielną czeluść kryjącą się pośród mgły, która spłynęła z gór. Kapitalny jest także finał płyty, czyli utwór tytułowy, który uderza gitarowym riffem i perkusją. Dalej jest powolnie, sennie, ale znacznie potężniej i szybciej niż wcześniej. Post-metal miesza się tutaj z doomem, a nawet z założeniami, które wypracował islandzki Sólstafir.  

Niezwykły to album, przepełniony emocjami, smutkiem i niesamowitym klimatem, a przy tym złożony i wymagający pełnego skupienia. Taki, który choć może mało efektowny, słucha się za każdym razem z przejęciem, z każdym razem odkrywając w niej coś nowego. To także bardzo jesienna płyta, która doskonale sprawdza się właśnie teraz, gdy świerszcze wygrywają swoje tęskne melodie i przypominają o nieuchronności, a także tym co ukryte jest w mroku, lasach i jeziorach. Sprawdźcie koniecznie, bo takie piękno zdarza się w muzyce coraz rzadziej. Ocena: 9/10


Płytę przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Eclipse PR.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz