Warszawski Thesis ma taką tradycję, że zanim wyda pełnometrażowy studyjny album najpierw wypuszcza poprzedzającą go epkę. Najnowsza, zatytułowana "Płoń" jest trzecim tego typu wydawnictwem. Jednakże w najnowszej odsłonie "SMSa z Polski" nie będzie tylko o Thesis, cofniemy się też w czasie do 2014 roku, by przyjrzeć się i przysłuchać debiutanckiemu pełnometrażowemu krążkowi doom metalowej formacji Oktor w której udzielają się muzycy Thesis. Zaczynamy?
Thesis - Płoń EP (2017)
Pierwszą rzeczą, która zwraca uwagę na najnowszej pozycji w dyskografii Thesis to okładka. Znakomita grafika autorstwa Piotra Fiałkowskiego, która kontynuuje stylistykę dwóch poprzednich wydawnictw. Tym razem na przepięknym seledynowym tle widać zarys postaci w niebieskiej koszuli i o rudych, płomiennych włosach i naszkicowanej niewyraźnej twarzy zdającej się rozpływać w tej jasnej zieleni. Również pod względem muzycznym i tekstowym Thesis kontynuuje to, co znalazło się na poprzednim pełnometrażowym fantastycznym albumie "Z Dnia Na Dzień Na Gorsze", doskonale odnajduje się też Kacper Gugała, który brzmi tak samo porywająco i świeżo jak na poprzedniku.
Na trzeciej epce znalazło się miejsce dla trzech kompozycji o łącznym czasie nieco ponad dwudziestu dwóch minut. Otwiera ją bardzo dobry, z początku niepokojący, powolny i duszny utwór tytułowy. "Płoń", który rozwija się, aż do świetnej rozpędzonej kulminacji. Przejmujący i niezwykle zarazem gorzki tekst Kacpra Gugały to coś w rodzaju szybkiego spojrzenia na świat, który znika na naszych oczach, "spala się" i odchodzi w zapomnienie. Niezwykle przejmujący i przekonujący jest tęż jego wokal, który balansuje między miękką i spokojną barwą jego głosu, by za chwilę uderzyć krzykiem pełnym żalu. A do tego niezwykle mroczne harmonie gitar i perkusji, a także przemykającego w oddali saksofonu, tradycyjnie gościnnie nagranego przez Tadeusza Cieślaka. Równie udany jest numer drugi, zatytułowany "Nadejdzie ten czas". Ten także zaczyna się spokojnie, ale jednocześnie dość niepokojąco i od początku zachwyca gęstym, bardzo dobrym brzmieniem. Pod względem swojego wydźwięku znów jest bardzo bliski refleksjom znanym z poprzedniego albumu, ale także do drugiej epki "Fates". Thesis nie szarżuje tu z efektownymi rozbudowanymi instrumentalnymi fragmentami, a konsekwentnie i pięknie buduje atmosferę, bawi się emocjami słuchacza, oplata swoimi dźwiękami. Bardzo dobrze wypada też ostatni na krążku numer, czyli "Sieć". Ten również zaczyna się delikatnymi, usypiającymi czujność dźwiękami, ale znów dość niepokojącymi. Świetnie wypada, mroczne gitarowe, niemal doomowe i duszne rozwinięcie pojawiające się od drugiej minuty. Tu także nie ma tysiąca dźwięków na sekundę, tylko fantastyczne budowanie napięcia i atmosfery panującej wokół muzyki i mocnego, poetyckiego gorzkiego tekstu.
Na trzecią epkę, poprzedzającą kolejne pełne wydawnictwo Warszawiaków, trzeba było czekać dość długo, ale mimo, że jest to materiał bardzo bezpieczny i nie przekraczający żadnych granic gatunku, czy nawet nie rozwijający zbytnio stylu Thesis, nie można powiedzieć, że jest on zły. Wręcz przeciwnie, jest znakomity. Świetnie zaaranżowany, zrealizowany i bardzo spójny, chyba nawet bardziej niż "Fates", która poprzedzała "Z Dnia Na Dzień Na Gorsze" do którego bardzo wracam nader często. Nie mam wątpliwości, że Thesis to jeden z najciekawszych polskich progresywnych zespołów, zwłaszcza z tych tworzących po polsku i że ta epka ponownie pokazuje ogromny potencjał tej grupy, która mimo sporej popularności wciąż nie jest szeroko kojarzona i oby zmieniło się to w przyszłości. Warto tę epkę, jak i poprzednie wydawnictwa sprawdzić i z jeszcze większą niecierpliwością wypatrywać nadchodzącego albumu studyjnego - oby tylko nie trzeba było czekać nań kolejnych długich trzech lat! Ocena: 5/5
2. Oktor - Another Dimension Of Pain (2014)
Zupełnie inną płytą jest debiutancki album drugiego projektu braci Rajkow-Krzywickich, czyli funeral doom metalowy Oktor. Wydany w 2014 roku krążek jest trzecim wydawnictwem tego zespołu, wcześniej była epka, split z innymi grupami oraz kompilacja utworów z kilku wydawnictw pobocznych. Na albumie gościnnie usłyszeć można Kacpra Gugałę, obecnego wokalistę Thesis oraz Mattiego Tilaeusa z fińskiego Skepticism i Kubę Grobelny z Eternal Tear. Jak przedstawia się ten materiał?
Otwiera ją smutny, wyrwany niczym z Chopina, Debussy'ego albo Satiego pianinowy nokturn "Another", który wprowadza do ponad dwunastominutowego "Conscious Somatoform Paradise". Gitarowe, ostre zagrywki i monumentalna perkusja i duszne, powolne tempo to styl w jakim gra Oktor. Jest gęsto, bardzo klimatycznie, ale zarazem sennie, brudno i dość nieprzystępnie.Wokal to oczywiście growl - potężny i surowy zarazem, ale przetykany czystymi bardziej narracyjnymi partiami. Mnóstwo tutaj zmian tempa, w lekkie i przejmujące spokojne fragmenty (dość bliskie recepcie Thesis), w mocarne uderzenia pełne gitarowego jazgotu czy niemal drone'owych zagrywek bliższych Skepticism. Po nim pojawia się drugie instrumentalne interludium. "Dimension" to ponownie pianinowy nokturn, który wprowadza do kolejnego długiego numeru, tym razem ponad siedemanstominutowego "Mental Paralysis". Ten otwiera usypiająca czujność gitara akustyczna i spokojny wokal, a potem całość coraz bardziej niepokojąco się rozwija. Dalej jest powolnie, duszno i przejmująco smutno. Porywająco wypada tutaj mroczne, ciężkie rozwinięcie mogące kojarzyć się nawet z wczesnym Opeth. Zachwyca tutaj także swoboda z jaką panowie odnajdują się gatunku mocno różniącym się od progresywnego grania jakim parają się w macierzystej, czy też bardziej znanej, formacji, choć przecież operującym bardzo podobną złożonością i wrażliwością. Następnie znów pojawia się instrumentalny przerywnik, niespełna minutowy "Of", który pianinem wprowadza do niemal czternastominutowego "Hemiparesis of the Soul". Podobnie jak w poprzednim numerze świetny efekt wywołuje tutaj kontrastowanie czystych polskojęzycznych partii z anglojęzycznym surowym growlem. Sam zaś utwór jest jednym z najciekawszych na albumie i chyba najbardziej rozbudowanym pod względem surowych, wbijających się w głowę riffów. Więcej tutaj też ukłonów do progresywnego grania z Thesis, a skoro o tej mowa to Gugałę można z kolei usłyszeć w "Undone", krótkim jak na standardy regularnych numerów płyty, bo niespełna pięciominutowym, który wieńczy album, uprzednio jeszcze zestawiony z instrumentalnym interludium "Pain". Wracając jednak do "Undone" to mamy tutaj do czynienia z bodaj najlepszym i wywołującą piorunujące wrażenie kompozycją na płycie. Mroczne pianino i przejmujący wokal Gugały wywołują na plecach ciarki od samego początku, a najlepsze jest to, że to pianino i jego głos to wszystko co się w nim znalazło - wielkie brawa za wrażliwość i świetny klimat w nim zawarty.
Album Oktor z całą pewnością jest znakomicie zrealizowany i zagrany choć wielu może odrzucić stylistyką - monotonną, smutną i bardzo powolną konstrukcją przypominającą kondukt. Brak tutaj efektownych zagrywek, melodii czy rozwinięć pełnych solówek - to granie zdecydowanie mocniej nastawione na duszną atmosferę, zniewalający monumentalizm i ogrom surowych riffów, ciężkiej perkusji czy niemal ambientowych w sowim wymiarze wyciszonych fragmentów. Dla wielbicieli Thesis będzie to ciekawostka o której będą mogli zapomnieć, ale dla wielbicieli gatunku, tyleż doom ile funeral, będzie to płyta bardzo atrakcyjna. Mimo swojego nie długiego czasu (około pięćdziesięciu pięciu minut, razem z interludiami, które niepotrzebnie album wydłużają i nieco rozbijają w moim odczuciu efekt zwykłych numerów) wydał mi się jednak za długi, zbyt monotonny i nieco męczący. Ogromny plus idzie w stronę mocnych grafik Przemysława Galerta gdzie pełne kolców korzenie wrastają w ludzkie głowy i reszt ciała, kapitalnie oddając ból, cierpienie i smutek jaki wyłania się z muzyki warszawskiego Oktor. Do sprawdzenia, pokochania lub rzucenia w kąt - ja znajduje się gdzieś pomiędzy - z jednej strony mi się podoba, z drugiej mam dość mieszane uczucia. Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz