Marcin Wójcik - redaktor LupusUnleashed 7.12.2012 - 9.04.2016 |
Wszystko, co ma swój początek, ma też swój koniec...
W grudniu roku dwa tysiące dźwięcznego, czyli pod koniec drugiego roku działalności bloga LupusUnleashed otrzymałem, jeszcze na prywatną skrzynkę, maila z propozycją współpracy. Nastoletni wówczas i uczący się jeszcze w technikum Marcin Wójcik krótko opisał siebie i swoje zainteresowania oraz odnotował fakt pisania o lokalnych grupach z miejsca swojego zamieszkania - Słupska. Ujęło mnie, że postanowił "rozwinąć skrzydła" właśnie na łamach LU - dać upust swojej muzycznej pasji i wrażliwości i poczuć się, że nie jest ograniczony sztywną ramą szkolnego pisemka. Z naszej korespondencji od początku wynikało, że jest człowiekiem pozytywnym i otwartym, a przede wszystkim umiejącym nieźle pisać. Chciał poznawać, chciał się uczyć. Nie uważam siebie za mistrza słowa, ani nauczyciela, ale postanowiłem dać mu szansę, przekazać to, co sam mogłem przekazać - później już w pewnym sensie uczyliśmy się od siebie nawzajem. Chciał swobody pisania i dostał ją, bo redakcja moim zdaniem opiera się na partycypacji, czyli wspólnym działaniu bez narzuconych norm i odgórnych, ograniczających regulacji, przy jednoczesnym dążeniu do realizacji własnych celów bez szkody dla pozostałych. Ode mnie dostał ją na samym początku wraz z potrzebnym feedbackiem, a dzięki temu LU nabrało większej swobody, jeszcze większej płynności, a przede wszystkim zaczęło przybierać obecny, znany Wam już kształt.
W dwa tysiące trzeszczącym Marcin oficjalnie został redaktorem bloga. Kolejne teksty, niektóre wręcz znakomite i mnóstwo świetnych pomysłów. To dzięki Marcinowi powstał (niestety nieukończony) cykl "Mistrzowie Gitary", który co prawda wyrósł z mojego pomysłu, ale szybko go podchwycił i wspólnie podjęliśmy decyzję o jego realizacji, wówczas jeszcze z redaktorem Łukaszem Babskim, który dołączył do nas pod koniec tegoż roku, najpierw gościnnie, a potem już jako stały współpracownik. To dzięki Marcinowi pomysł jakim były "W Cztery Uszy" najpierw przybrały formę rozmów spisywanych między dwoma redaktorami, a później już we wrześniu dwa tysiące pięknistego formę podcastową. Bez chwili zwątpienia i zawahania zgodziłem się też na prowadzenie przez niego jego własnej facebookowej strony "Mańkowe Smesz Hity". Sam też zasugerował, by napędzało ją logo LU, mimo, że przedstawiane tam treści odbiegają od tego, co prezentujemy na blogu. Jak zaznaczył Marcin, "Mańkowe" z dużym prawdopodobieństwem będą co jakiś czas aktualizowane. Byliśmy jednak nie tylko współpracownikami, którzy sobie ufali i codziennie tworzyli LU oraz dbali oto, żeby pojawiały się na jego łamach ciekawe teksty, często w nieoczywistych formach, czy intrygujący artyści. Staliśmy się też dobrymi kumplami. Marcin zawsze mógł na mnie liczyć, trzymałem za niego kciuki i służyłem radą gdy zdawał maturę, gdy składał papiery na Uniwersytet Gdański oraz gdy już jako student Filologii Polskiej odważnie stawił czoło uczelnianym przeciwnościom. To się nie zmieni. A jednak coś się zmieniło.
W marcu roku szczodrego redaktor Marcin Wojcik po niemal trzy i półrocznej współpracy - podjął decyzję o opuszczeniu Redakcji LupusUnleashed. Wspólnie uzgodniliśmy, że oficjalnie nastąpi to 9 kwietnia roku szczodrego. Marcin już pożegnał się z Wami dwoma tekstami. Decyzję tę podjął z bólem, a ja nie miałem na nią wpływu. Jego decyzja wynikła z prozaicznych powodów życia oraz jak sam to
określił, lub wynikało z kontekstu, szacunku do nas i samego siebie.
Jego decyzję przyjąłem z bólem, ale i również pełnym zrozumieniem - bez Marcina
LU nie byłoby w tym miejscu w którym jest obecnie. Cieszę się, że Marcin mógł i chciał dla nas pisać, że był członkiem
naszej redakcji. Jestem bardzo wdzięczny za to
co dla LU zrobił, bo jego wkład (nawet przy tej ilości tekstów, które napisał) jest nie do przecenienia.
Przy nagrywaniu pierwszego podcastu w ramach "W Cztery Uszy" (wrzesień 2015) |
Życie daje nam w kość - mi również nie raz dawało i wielokrotnie miałem ochotę porzucić prowadzenie bloga, jednak było w tym wszystkim coś co mnie motywowało do dalszego działania. Czasami jednak trzeba się pozbierać i brać życie i przeciwności za rogi nawet za cenę rezygnacji z czegoś w co się wierzyło i jak
sądzę kochało, a także czegoś czego częścią było się w zasadzie od
początku, budując go, jak już zauważyłem, codziennie i partycypując we wszystkich przejawach
działania LU. Nie wiem, czy ja bym potrafił zrezygnować, ale Marcin się na to zdobył - powiedział o tym, nie wycofał się bez słowa wyjaśnienia, wreszcie bez pożegnania z Wami, naszymi czytelnikami. Podjął właśnie taką decyzję, by uporządkować wszystkie zderzenia i sytuacje, które pojawiły się na jego drodze. Pokładałem w Marcinie ogromny kredyt zaufania i nadal go u
mnie ma, niezależnie czy jest redaktorem czy tylko (a raczej aż) dobrym i bliskim kumplem. Nie wykluczył jednak, że jeszcze do nas wróci - czy jako gość czy ponownie jako redaktor. Mam nadzieję, a nawet szczerze w to wierzę, że to nastąpi. Miejsce na LU zawsze będzie na niego czekało i zawsze zostanie przyjęty z otwartymi ramionami, jak sądzę również przez Was.
Redakcja LupusUnleashed na spotkaniu redakcyjnym przy ogłaszaniu wyniku z października 2015 roku (listopad 2015) |
Na początku chciałem ten tekst zatytułować "Tym razem nikt nie umarł", bo przecież tak się nie stało. Uznałem jednak, że będzie to tytuł zbyt dramatyczny, może nawet nieodpowiedni. Odchodzenie przybiera bowiem różne formy. Nie zawsze są to formy ostateczne, ale każda z nich uderza w twarz i zadaje ból. Przyjąłem decyzję Marcina na przysłowiową klatę. Nawet teraz, gdy już postawiony przed faktem dokonanym, czuję smutek, ale bynajmniej nie jestem zrezygnowany. Wciąż patrzę w przyszłość LU z nadzieją i z wiarą, że to, co tworzyliśmy do niedawna razem ma sens. Nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć ten wpis słowami: Marcin! Stokrotne dzięki za wszystko co zrobiłeś dla LupusUnleashed! Głowa do góry obywatelu! Trzymaj się i do ponownego napisania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz