Luxtorpeda wraca wraz z czwartym krążkiem,
tym razem zatytułowanym „MYWASWYNAS”. Jak sprawdza się
najnowsza muzyka grupy Litzy?
Całość otwiera „Pozdrawiamy”.
Główny riff jest całkiem ciekawy i napędzający kawałek.
Dostajemy tutaj standardowo już dla Luxów rapowane zwrotki przez
Hansa i mocny refren z wokalem Litzy. O ile główny riff jest
całkiem ciekawy (choć w moim odczuciu trochę za dużo go użyli
przez co nuży się nieco), o tyle refren mnie nie porwał. Jest zbyt
zwyczajny i przez to nudny. Jednak solo nieco nadrabia całości. Drugi na liście kawałek to „Zerwali
Sieć”. W tym wypadku mam wrażenie że zespół nieco się
powtarza, bo tematyka utworu przypomina mi nieco „Niezalogowany”
z pierwszej płyty grupy. Tylko w gorszej wersji. Zwrotki są
wyrapowane w strasznie koślawej melodii, o wiele lepszy jest refren
w wykonaniu Litzy, gdyby nie powciskane w niego wstawki Hansa.
„Jak Husaria” to kolejny numer na
liście i tu jest już o wiele lepiej. Zaczyna się o spokojniej i
melodyjniej niż poprzednie kawałki. Bardzo przypadł mi tutaj do
gustu motoryczny riff na zwrotce. Znowu dostajemy niestety klasyczny
Luxtorpedowy podział, czyli zwrotki – Hans, refren – Litza w tym
wypadku wspierany przez chór. Całość jednak wypada naprawdę
dobrze, ciekawym zabiegiem jest ograniczenie roli instrumentów w
drugim refrenie. Całość kończy mocne uderzenie gitarowe
dopełnione wokalem. „Księgowy” wypełniony jest z
początku krótkimi solówkami gitarowymi. Wybija się tutaj mostek
wyrapowany przez Hansa, ale całość wypada strasznie przeciętnie i
nie ma tu nic co by wybijało się jakoś szczególnie. „Silnalina” wypada już o niebo
lepiej. Bardzo przypadł mi do gustu minimalistyczna melodia gitarowa
na zwrotce, a całość płynnie przechodzi w mocny refren. Tytułowy „Mywaswynas” oparty jest
na bicie perkusyjnym i recytacji Hansa z dość typowym tekstem o
jedności.
„Siódme” to dość
radiowy kawałek oparty na radosnym riffie gitarowym i rozbujanej melodii
wokalnej. Znowu jednak nie ma tu nic, co by przykuwało uwagę na
dłużej. Po prostu kolejny kawałek Luxów. Niestety taka sama sytuacja jest z
„Mazanic”. Chociaż tutaj refren nieco się wyróżnia to całość
wciąż nie zaskakuje niczym nowym. „Iglo” wita nas rozpędzonym riffem
i ciekawymi młynami perkusyjnymi. Zaraz po tym znowu jesteśmy
raczeni rapem Hansa na zwrotce dopełnionym Litzowym refrenem. Dość
typowy dla Luxów utwór, ale przy tym całkiem przyjemny dla ucha. Przedostatni kawałek to ponad 6
minutowy kolos pt „Dziury po ospie”. Skontrastowane są tutaj
spokojne fragmenty oparte na melodii gitarowej z mocnym uderzeniem
gitarowym. Z chęcią usłyszałbym więcej tego typu utworów od tej
grupy. Płyta kończy się spokojniejszym
„Imago”. Bardzo ciekawy kawałek, który płynnie się rozwija i
pomimo swoich spokojnych fragmentów jest tu też miejsce na mocne
uderzenie.
Jak zatem wypada nowa
Luxtorpeda? Mam mieszane uczucia szczerze mówiąc. W wielu
fragmentach się męczyłem, zdarzyły się jednak kawałki które
kompletnie mnie kupiły. Myślę że zagorzali fani grupy będą
zadowoleni z nowego albumu grupy. Jest to po prostu więcej tego co
już znają. Luxtorpeda nie wychodzi ze swojej „bezpiecznej strefy”
i serwuje nam przyzwoity, choć momentami kulejący album w swoim
stylu. Ja niestety jestem tą stagnacją już nieco znużony. Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz