6 grudnia 2014 roku miała miejsce premiera drugiej części tryptyku "Slava" grupy Percival, będącej historycznym odłamem znanego i lubianego zespołu Percival Schuttenbach. Jednak to nie wszystko, co znalazło się na tym wydawnictwie. Dodano także drugą płytę zawierającą jeden z koncertów zagranych w ramach trasy Slavny Tur, której mieliśmy przyjemność patronować. "Live In Wrocław", bo ten koncert został wydany, jest specjalnym bonusem i prezentem dla wiernych fanów i wszystkich wielbicieli tej niezwykłej grupy. Razem dwie godziny muzyki!
1. Slava II: Pieśni Słowian Wschodnich
Podwójna płyta i podwójna okładka, choć ta druga znajduje się dopiero w środku. Wrócimy do niej później, wpierw płyta właściwa. Na okładce wita nas grafika z wisiorkiem ze swastyką słowiańską, a dokładniej z tak zwanym kołowrotem. Ponadto na tylnej części (oraz w książeczce) widać też inną swastykę słowiańska, a mianowicie Ręce Boga. To także motyw solarny, który na tej płycie odgrywa ważną rolę. Po nieco odległych dla nas, ale równie intrygujących "Pieśniach Słowian Południowych" (nasza recenzja tutaj) wreszcie przyszedł czas na naszych wschodnich sąsiadów: Rosjan, Białorusinów, Ukraińców i Łemków.
Na płytę złożyło się szesnaście starannie wybranych przez zespół utworów, które jak piszą w pięknie wydanej książeczce, w większości są pieśniami obrzędowymi. Jest to płyta bardzo radosna, pełna energii i wiosenno-letniego powiewu, który szczególnie teraz zimą wypada niezwykle urokliwie i czarująco. Słychać to już w otwierającej płytę rosyjskiej pieśni "Matrieshka". W książeczce o każdej można przeczytać o czym jest dany utwór, tu jest krótko: "Wesoła pieśń śpiewana podczas zabawy. Całuj dziewczyno chłopca, całuj chłopcze dziewczynę". Następna jest skoczna pieśń ukraińska "Marichko Chycheri"o tym jak chłopiec staje się mężczyzną, o jego urodzie i włosach oraz zaślubinach z panną młodą. Jako trzeci pojawia się rosyjski "Jarillo", będący pieśnią wiosenną traktującym o walce z zimą. Utożsamiany z naszą Marzanną. Nieco spokojniejszy, ale i tak bardzo radosny, bo przecież mówiący o momencie, który wszyscy wypatrują z utęsknieniem.
Białoruska "Klik vesna" jest czwartą na płycie pieśnią i drugą wiosenną. Wiosna utożsamiana z kobietą, ale także cykl życia kobiety. Piękny i złożony to utwór. Wiosenna jest również rosyjska "Blagoslavi Mate". Młodzież przywołuje wiosnę z miejsca, gdzie dźwięk dobrze się rozchodzi, aż chce się już teraz wyjść z domu i zacząć nawoływać do zmiany pory roku. Z kolei, przepiękna również rosyjska i wiosenna "Cherna galochka" jest śpiewana przez dorosłych. "Zwracają się do ptaka z prośbą o to, aby otworzył Ziemię, przywołał wiosnę i rozpoczął sezon wysiewów" - czytamy w książeczce. Niezwykła jest też cudna, erotyczna pieśń ukraińska "Oj ty misjatsu" o miłości dziewczyny do pewnego kozaka. Po niej przychodzi czas na "Rosę" - pieśń z Polesia, czyli z pogranicza ukraińsko-białorusko-polskiego. W następnej wracamy na Białoruś. "Medunitsa" ponownie traktuje o etapach życia kobiety. "Stare babki przysiadły, młode kobiety przystanęły, piękne dziewczyny przyskakały, małe dzieci przytuptały'.
Trzy kolejne to pieśni łemkowskie. Piękna "Tomu kosa" nie ma opisu, choć przypuszczam, że traktuje o siewach i pierwszych wiosennych płodach. Po niej "Lystochku chervenyj" śpiewana przez mężczyzn i opowiadająca, jak czytamy w książeczce, o ciężkich decyzjach życiowych, ożenku i obowiązkach wojskowych. Trzecia z nich to przepiękna "A ty myla", jedna z najstarszych pieśni na Podkarpaciu, mówiąca o miłości i relacjach międzyludzkich. Następnie znów przenosimy się na ukraińskie stepy, by w "Zozulja" znów wysłuchać przejmującej opowieści o kozaku i dziewczynie. Potem ponownie przenosimy się do Rosji. "Kon" jest pieśnią swadziebną, śpiewaną podczas wyjazdu po pannę młodą. I znów jest pięknie. Dwie ostatnie to z kolei pieśni białoruskie. "Na Ivana" to pieśń kupalna, a zatem na pochwałę lata. Druga z nich i wieńcząca płytę to "Oj u lisi" ponownie opowiadającą o ptaku, który uwił sobie gniazdko, a potem wyleciał hen do nieba.
Płyta jest zrealizowana bardzo pięknie, przekonująco i czarująco. Dobór pieśni jest przemyślany, a ich wykonanie bardzo udane, czyste i skrzące się od dobrej energii, radości życia i przez wielu uznawanych za najpiękniejsze pory roku: wiosny i lata. Jest to też płyta bardzo żwawa, znacznie żywsza od swojej poprzedniczki, choć i tam przecież nie brakowało udanych i żywiołowych kompozycji. Warto zaopatrzyć się w wersję fizyczną tej płyty, by móc czytać każdy z opisów zebranych do utworów. Jest to także płyta ważna w kontekście politycznym, o czym również opowiadają we wstępie do książeczki i wielokrotnie podkreślali w zeszłym roku na koncertach w ramach trasy Slavny Tur. Ocena: 9,5/10
2. Slavny Tur Live In Wrocław
Druga płyta to zapis pierwszego z koncertów, który odbył się w ramach trasy Slavny Tur, której mieliśmy przyjemność patronować, a mianowicie z Wrocławia. Na tym wydawnictwie nie ma naszego loga, ale i tak jesteśmy jego częścią (także na zdjęciu z poznańskiego Pyrkona), z czego jesteśmy niezwykle dumni.. Każdy kto był na którymkolwiek koncercie tej trasy bardzo ucieszy się z tej płyty - odżywają piękne wspomnienia i znów można cieszyć się cudowną atmosferą koncertów Percivala (Schuttenbacha), w tym wypadku wersji historycznej i ich piękną muzyką.
Koncertową płytę otwiera "Słyszę/Sargon" będący częścią soundtracku do nadchodzącej w tym roku gry "Wiedźmin 3: Dziki Gon". Po nim pojawia się utwór huculski "Jadą konie", w którym przyspieszają. Oczywiście wszystko w ramach akustyczno-historycznego instrumentarium, gitar tu nie ma. Następnie pojawiają się naprzemiennie utwory zarówno z "Pieśni Słowian Południowych", jak i te z "Pieśni Słowian Wschodnich". Jest więc "Gusta mi magla" z Serbii i "Del Berino" z Bułgarii, a zaraz po nich moja ulubiona "Cziorna Galoczka" z Rosji. Jest też utwór pochodzący z Polski, zatytułowany "Sowa", który ma się znaleźć na trzeciej części tryptyku "Slava", czyli "Pieśni Słowian Zachodnich". "Co Ci Sowa do tego, do gadania naszego" - trzeba przyznać, że ów posiada bardzo dowcipny tekst, choć być może są to tylko pozory. Kolejnym jest "Dziewczyna Swarożyca", który często jako Percival grają, choć nie jestem pewien czy znalazł się na którejś z płyt tej grupy. Potem pojawia się rosyjski "Blagoslavi", by po chwili przeskoczyć do "Postrzyżyn" (z "Zachodnich"). Następnie znów naprzemiennie "Południowi" z "Wschodnimi", a nawet jeden równie udany, węgierski utwór "Ludasim, pajtásim", który słowiański nie jest, a naszych bratanków Madziarów, o czym również wspomina Mikołaj Rybacki. Na finał zagrano ukraińską "Paslę" znaną z wcześniej płyty Percivala "Oj, Dido", a na bis "Slayer/Stefanismusa" będącym tradycyjną coverową zgrywą ze Slayera, Iron Maiden i paru innych oraz specjalną wersją "Satanismusa" Schuttenbacha. przy którym nie sposób się nie uśmiechnąć.
Ten sam (lub bardzo podobny) zestaw zabrzmiał w Gdańsku i pozostałych koncertach. Nie zabrakło opowieści, dowcipów i żywej reakcji (pogańskiej) publiczności. Z tych nagrań płynie życie i energia. Doskonale było to widać i słychać na każdym z koncertów, a teraz można przeżyć to jeszcze raz, słuchając wrocławskiego koncertu w domowym zaciszu. Podobnie jak pierwsza i druga odsłona "Slavy", tak koncertowy 'Slavny Tur" to bardzo piękne płyty. Trzeciej części, czyli "Zachodnich" warto wypatrywać, bo Percival umie zabrać w podróż po naszych korzeniach, historii i wierzeniach, nawet jeśli są nieco odleglejsze czy zapomniane. Warto jednak pochylić się nad tymi dźwiękami i pozwolić im wyrwać ze swojego życia odrobinę czasu. Bez Oceny
Jak zwykle świetni :)
OdpowiedzUsuń